Praca Ogloszenia Katalog Polspec Poradnik Zapytaj eksperta Logo: Infolinia.org mapa galeria galeria czat Forum randka

Misja została spełniona

2010-04-12 13:55:18

Wielkie wydarzenia historyczne naznaczają życie niektórych ludzi bardziej niż innych. I pełne są dziejowych paradoksów. Z pewnością tak można powiedzieć o życiu Ryszarda Kaczorowskiego. Bo czyż nie historycznym paradoksem jest to, że wszedł do historii przez przypadek, a raczej zrządzenie losu, jakim była nagła śmierć jego poprzednika? Czyż nie jest też paradoksem to, że wyrokiem NKWD miał zginąć na terenie Rosji i zginął właśnie tam, siedemdziesiąt lat później?

Urodził się w Białymstoku. Jak wielu młodych ludzi swego pokolenia, od najmłodszych lat działał w harcerstwie. I to właśnie za tę działalność, a mówiąc dokładniej za tworzenie Szarych Szeregów, gdy Jego rodzinne miasto znalazło się pod okupacją sowiecką, został aresztowany i po dwudniowym procesie skazany na karę śmierci. Po stu dniach pobytu w celi dla skazańców otrzymał zmianę wyroku na 10 lat łagrów i zesłanie na Kołymę, gdzie pracował w kopalni złota. Ta ciężka, ponad ludzkie siły praca, od świtu do zmierzchu, obliczona na wyniszczenie fizyczne człowieka, skończyła się po stalinowskiej amnestii.

Wyznaczony na następcę

Jego dalsze losy były takie, jak wielu innych: szlak bojowy pod dowództwem generała Andersa, bitwa pod Monte Cassino, a potem decyzja o pozostaniu na Zachodzie. Słuszna, bo takich jak On w powojennej Polsce wtrącano do więzień i posyłano przed pluton egzekucyjny. Znowu włączył się do działalności harcerskiej. Przez kilka lat pełnił funkcję Naczelnika Harcerzy, a później przewodniczącego ZHP poza granicami kraju. Działał też w Zarządzie Głównym Stowarzyszenia Polskich Kombatantów, w zarządzie Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii, w Radzie POSK, Polskiej Macierzy Szkolnej i w Radzie Koordynacyjnej Polonii Wolnego Świata. Na dobre rozpoczął działalność społeczno-polityczną po przejściu na emeryturę w 1986 r. Wtedy to w działającym od wojny rządzie na uchodźstwie otrzymał tekę ministra spraw krajowych, a prezydent Kazimierz Sabat – zgodnie z konstytucją z 1935 r. – wyznaczył Go swym następcą. Zmieniająca się sytuacja w kraju, a przede wszystkim zakończenie rozmów Okrągłego Stołu, otwierały drogę do demokracji. Ryszard Kaczorowski nigdy jednak nie przypuszczał, że przyjdzie Mu odegrać dziejową rolę. Wszystko zmieniło się nagle 19 lipca 1989 roku. Tego dnia w Sejmie jednym głosem przewagi prezydentem PRL wybrany został gen. Wojciech Jaruzelski. Tego samego dnia na ulicy Londynu zmarł nagle Kazimierz Sabat. – Pamiętam doskonale ten dzień – wspominał po latach. – Byliśmy z żoną w teatrze z okazji rocznicy naszego ślubu. Był straszny upał. W czasie przerwy wyszliśmy na ulicę. Nagle zobaczyłem, że podjeżdża taksówka, z której wysiada dwóch ministrów rządu emigracyjnego. Jak się okazało, odnaleźli mnie dzięki informacjom uzyskanym od rodziny, która początkowo nie chciała zdradzić gdzie jesteśmy. Gdy dowiedziałem się, co się stało, natychmiast pojechaliśmy do siedzibą prezydenta i rządu. Tam w obecności kilku osób złożyłem odpowiednią przysięgę. Wszystko odbywało się tak nagle, że jest to chyba jedno z nielicznych wydarzeń, które nie zostało uwiecznione na zdjęciu. Miałem już wychodzić, gdy Bohdan Wendorff, szef Kancelarii Cywilnej, złapał mnie za rękę i zażądał, bym wyznaczył swego następce. „Wyjdzie pan stąd i umrze na ulicy i co wtedy?” – powiedział.

Hołd dla całej emigracji

Nigdy nie dowiedziałam się, czyje nazwisko znalazło się w tej zalakowanej kopercie. Dziś to już bez znaczenia. Ryszard Kaczorowski pełnił funkcję prezydenta przez pięć miesięcy i pięć dni. Zakończyło ją przekazanie insygniów władzy. Pieczęcie, insygnia Orderu Orła Białego i Orderu Odrodzenia Polski i oryginał Konstytucji Kwietniowej z 1935 r., do których dołączona została flaga powiewająca kiedyś nad Zamkiem Królewskim w Warszawie, przekazał „wybranemu w wyborach wolnych i bez nacisków zewnętrznych najgodniejszemu z Polaków”. Takiego sformułowania użył w swoim orędziu prezydent Władysław Raczkiewicz, gdy po cofnięciu uznania rządowi polskiemu w Londynie postanowił kontynuować swą misję. I wtedy rozpoczął się najintensywniejszy okres życia dla Ryszarda Kaczorowskiego. Często jeździł do Polski, gdzie nadawano Mu tytuły honorowego obywatela kolejnych miast. Zebrał ich chyba ze trzydzieści. Patronował wielu przedsięwzięciom, ale przede wszystkim spotykał się z młodzieżą. W przybliżeniu jej działalności emigracji niepodległościowej widział swą misję. Opowiada jej o czasach, gdy siedziba władz Polski znajdowała się w Londynie i tam urzędował legalny, choć nieuznawany przez świat prezydent Rzeczpospolitej. – Świadomość naszego istnienia – mówił – a tym bardziej działalności, jest bardzo mała. W czasie odwiedzin w kraju mam okazję publicznie przedstawiać to, co robiliśmy, i skąd wzięliśmy się na Zachodzie. Wszelkie dowody uznania dla mnie traktuję jako hołd dla całej emigracji. Utwierdził mnie w tym papież Jan Paweł II. Kiedy 5 czerwca 1989 r. Ojciec Święty wylądował w moim rodzinnym Białymstoku i przedstawiono mu moją osobę, zwrócił się do mnie ze słowami: „Proszę przekazać rządowi w Londynie podziękowanie za przechowywanie suwerenności Rzeczpospolitej”.

Był ostatnim co tak poloneza wodził

Za swą działalność otrzymał wiele odznaczeń, w tym dwa szczególne: papież odznaczył Go Wielkim Krzyżem Orderu Piano, a królowa Elżbieta II Krzyżem Wielkiego Orderu św. Michała i św. Jerzego. Stając się Rycerzem Wielkiego Krzyża, prezydent Kaczorowski mógłby używać szlacheckiego tytułu Sir. Pod jednym wszakże warunkiem: musiałby posiadać obywatelstwo brytyjskie. To godne odnotowania – Ryszard Kaczorowski nigdy się o nie starał. Pierwszy w swoim życiu paszport (przed wojną nie był w posiadaniu tego dokumentu) otrzymał dopiero w Trzeciej Rzeczpospolitej. Przemawiając na Zamku Królewskim w Warszawie 22 grudnia 1990 r. prezydent Kaczorowski rozpoczął swe przemówienie od stwierdzenia: “Trudno uniknąć patosu w tej historycznej sali, która przypomina o odwiecznym majestacie Rzeczpospolitej”. Trudno uniknąć patosu dziś, gdy pisze się o Jego śmierci. A przecież był człowiekiem, który patosu unikał za wszelką cenę. Był bardzo bezpośredni, towarzyski i odznaczał się ogromnym poczuciem humoru. A przy tym zachowywał się z szarmanckim wdziękiem starego polskiego szlachcica. Wraz z Jego śmiercią w symboliczny została zapisana ostatnia karta dziejów historii emigracyjnej. Jak powiedziała Małgorzata Sztuka, sekretarz generalny Zjednoczenia Polskiego, był „ostatnim, co tak poloneza wodził”. Ryszard Kaczorowski, z oczywistych powodów, nie ma następcy. Nie ma też nikogo, kto miałby Jego autorytet i cieszył się wśród emigrantów takim szacunkiem. W swym życiu kierował się zawsze dobrem ojczyzny. Ta miłość ojczyzny połączyła wszystkich, którzy lecieli tym nieszczęsnym samolotem. Co, ciekawe, nie wiem jakie miał poglądy polityczne. Nie wiem, jaką partię polityczną w Polsce popierał. Pod tym względem, zresztą nie tylko tym, powinien być wzorem dla sprawujących wysokie urzędy. Pisząc ten tekst sięgnęłam do przemówienia, jakie wygłosił podczas pamiętnych uroczystości na Zamku w Warszawie. Przytoczył wówczas fragment wiersza Kazimierza Wierzyńskiego, która w kontekście tragicznej śmierci w pobliżu Katynia, nabiera nowego, symbolicznego znaczenia: Bo nie ma ziemi wybieranej, Jest tylko ziemia przeznaczona, Ze wszystkich bogactw cztery ściany, Z całego świata tamta strona.

Katarzyna Bzowska Źródło: Goniec

Oceń artykuł
(głosów: 1, suma ocen: 5)
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.
dodajdo.com
Komentarze (0)

Artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Bądź pierwszy!

Dodaj komentarz

Przepisz kod*

Nazwa użytkownika:*

Treść komentarza:*

angryMr. Greennot happyWinkRolling EyesCrying or Very sadEmbarassedRazzLaughingnnnnnnnn