Reklama ogólnosieciowa

Infolinia.org -> Felietony -> Jak przygoda to tylko w Warszawie.

Jak przygoda to tylko w Warszawie.

2010-03-19 21:58:05

Zostałam zmuszona do wyjazdu do Polski. Sprawy osobiste, których tu poruszać nie będę, ale chciałam Wam opowiedzieć moje wrażenia z pobytu w Warszawie.

Reklama ogólnosieciowa

Bardzo niechętnie leciałam do mojego ojczystego kraju. Problem polegał na tym, że czułam się zmuszona tam być, a przecież nikt nie lubi działać pod przymusem. Starałam się robić wszystko, aby opóźnić mój przyjazd na lotnisko, ale mój mąż był nieprzejednany i dojechaliśmy na czas. W samolocie nastawiłam się na dwie nudne godziny. Szczęśliwie usiadło obok mnie dwóch młodych i przystojnych Polaków, z którymi przegadałam całą podróż.

W Warszawie przywitał mnie przede wszystkim mróz i chlastający wiatr. Przyznam szczerze, że od razu chciałam wracać do samolotu. Ponieważ przyjechałam późną nocą, to zostałam obwieziona po mieście przez moją przyjaciółkę. Pierwsze wnioski, jakie mi się nasunęły, że stolica się znacznie rozrasta, w zasadzie każdy wolny zakątek jest zabudowywany.

Ale nie o tym. Chcę Wam napisać o przygodzie, jaka mnie tam spotkała. Zamieszkałam u mojej przyjaciółki. Mieszka ona w centrum miasta, w pewnym bloku, którego żaden turysta nie jest w stanie ominąć, choć nawet nie ma o tym zielonego pojęcia. Pewnego bardzo mroźnego dnia, w okolicach południa wyszłam od niej z domu, a dodam, że byłam sama w mieszkaniu, musiałam wyjść na miasto. Gdy już znalazłam się na klatce schodowej zobaczyłam leżącą i nieprzytomną dziewczynę na schodach między piętrami. Serce mi zamarło, ogarnęła mną panika i naprawdę nie wiedziałam, co mam zrobić. Bałam się podejść do niej i sprawdzić, czy żyje. Pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy,to poprosić o pomoc sąsiadów. I tak też uczyniłam. Zapukałam do pierwszych drzwi. Otworzył je mocno zaspany mężczyzna, któremu na wdechu opowiedziałam, co się wydarzyło: - Bardzo pana przepraszam, ale piętro niżej leży nieprzytomna dziewczyna, w połowie rozebrana, z rozbitą twarzą i nie wiem, co robić... Pan spojrzał na mnie bardzo niechętnie i odrzekł: - Ja też jestem nieprzytomny. I zamknął mi drzwi przed nosem. Osłupiała i spanikowana zapukałam do kolejnych drzwi, nawet nie zostały one otwarte, ale dowiedziałam się, że kobieta, która jest za nimi musi się ubrać. Po kilku minutach wyszli oboje. „Nieprzytomny” dotknął jej policzka, stwierdził, że żyje i poszedł do domu. Ja w tym czasie zadzwoniłam po policję i pogotowie. Przyjechali po może 10 minutach. Ponieważ dziewczyna miała przy sobie czynną komórkę, na którą ktoś z tym czasie zadzwonił,to policjant, który odebrał telefon tak poprowadził rozmowę, że dowiedział się nazwiska i adresu właściciela owej komórki. Po kilku minutach pojawiła się ekipa pogotowia ratunkowego. Przeżyłam wielki szok, gdy zobaczyłam, że ratownik medyczny kopie nieprzytomną w ramię i krzyczy: „Wstawaj!” Zapytałam grzecznie, czy swoją matkę też tak traktuje. Nie odpowiedział, ale już więcej się tak wobec niej nie zachował.

Może ja już odwykłam od złego traktowania ludzi. I może też dlatego tak bardzo mnie zabolało ich zachowanie. Zobojętniali sąsiedzi, policjanci mówiący o nieprzytomnej w słowach obelżywych i człowiek, który pracuje w pogotowiu, czyli ma w obowiązku ratować ludzkie życie, a tak naprawdę totalnie nie szanuje pacjentów. Jedyny wniosek, jaki mi się wtedy nasunął, to taki, że ja nie chcę w takim kraju mieszkać. Zostaję patriotką na odległość.

Agata T.

Oceń artykuł
(głosów: 5, średnia ocena: 4,2)
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.

Jeżeli lubisz ten artykuł to pomóż nam go rozpowszechnić:

  • Umieść na NK
  • Wykop to
  • Umieść na Flakerze
  • Umieść na GG
Komentarze (12)
ktoś po przeczytaniu tego felietonu napisał mi, że nie ma miejsca w Polsce dla nieudaczników. Jestem przekonana, że każda z osób mieszkających poza granicami naszej ojczyzny tak się nie czuje, prawda?
  • 2010-03-22 02:55
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
Jak mogę się czuć w UK nieudacznikiem skoro moja ciężka praca jest nagradzana nie tylko finansowo ale i w zmianach funkcji w firmie? W Polsce zdarzało mi się niestety często zmieniać pracę z różnych powodów. Swego czasu pracowałem nawet dla, jak to się teraz pisze, największego operatora telefonicznej sieci naziemnej, odwalałem tam masę pracy w biurze, często przychodziłem po godzinach żeby ze wszystkim zdążyć na czas. Najgorsze było to, że im więcej robiłem tym więcej mi zlecano. W końcu "poleciałem" z tego stanowiska, bo jak stwierdził szef, nie wyrabiałem się z powierzona mi pracą. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałem się, że po moim odejściu musieli powierzyć połowę mojej pracy aż 2 osobom, bo jedna za nic nie mogła sobie poradzić z tym co ja robiłem sam.
W UK zaczynałem od najniższego stanowiska w hotelu. Pracowałem jako KP na awans pracowałem tylko 2,5 miesiąca. Obecnie jestem managerem grupy pracowników w hotelu.
Moim zdaniem to nie nieudacznicy są w UK ale ludzie, którzy potrafią ciężko pracować a a jak czytam te komentarze o nieudacznikach, którzy wyemigrowali do UK, to wydaje mi się, że w kraju zostali sami wazeliniarze.
  • 2010-03-22 07:29
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
może nie wazeliniarze, ale,moim zdaniem, ludzie, którzy zwyczajnie boją się nowego, rozumiesz - lepiej klepać starą biedę, niż odważyć się wyjechać w nieznane po lepsze..
  • 2010-03-22 12:14
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
anieliczka napisał(a):
może nie wazeliniarze, ale,moim zdaniem, ludzie, którzy zwyczajnie boją się nowego, rozumiesz - lepiej klepać starą biedę, niż odważyć się wyjechać w nieznane po lepsze..


Najgorzej jak trzeba wyjechać w tzw. "ciemno" , czyli bez kontaktu ze znajomymi.
Wtedy albo trzeba się bardzo dobrze przygotować na taki wyjazd, albo ryzykować.
Co do tego drugiego rozwiązania to nie uważam go za najlepsze.
Ale lepiej cokolwiek robić niż siedzieć na d... w kraju, i użalać sie nad swoim losem, przy zgrzewce browaru.

>>>>
Co do felietonu, to brak mi słów.
Już sie na temat tego co Cię spotkało wypowiadałem w wątku "Moje pierwsze wrażenie"
http://infolinia....-wrazenia-vt6064.htm
  • 2010-03-22 13:37
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
dziwne jest to, ze od poczatku emigracji jest ten sam problem, kazda ze stron mowi cos na ta druga, jedni ze nieudacznicy, drudzy ze frajerzy, a prawda jest bardziej skomplikowana (jak zawsze). W sumie to nie odwaze sie na analize tego, bo jest zbyt duzo roznych argumentow. Jednak podziwiam i tych co zostali i tych co wyjechali, bo zostac w kraju gdzie trudno przezyc, gdzie mentalnosc jest jaka jest (pracodawcow - to wynika z przepisow) to trzeba mie duzo samozaparcia, zeby nie oszalec. Tych co wyjechali za odwage i za to, ze sobie daja rade.
  • 2010-03-23 07:56
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
jak zawsze prawda leży po środku. Z jednej strony ci co zostali z różnych powodów (bali się jechać w ciemno, nie chcieli zostawić rodziny, nie opłacało im się wyjeżdżać) użerający się z realiami polskiego prawa pracy gdzie bardziej obowiązuje złota zasada Murphy'ego niż kodeks pracy. Z zazdrością spoglądający na możliwości zarobkowe i wypoczynkowe tych co wyjechali. Z drugiej strony mamy tych co wyjechali i często ciężko pracują tutaj w UK, przyjeżdżający na urlop do Polski kupionym na raty nowym WV lub BMW z wypchanymi portfelami opowiadającymi niestworzone historie jakie to stanowiska wysokie zajmują.
Ileż to razy nie jeden z nas nawet tutaj słyszał opowieści o kimś zarabiającym 1000 funtów tygodniowo a potem okazywało się, że ten człowiek na takie zarobki musiał tyrac po 12 godzin na budowie (albo pracuje na 2-3 etaty).

Przypomina mi się list znajomego obdarzonego dobrym poczuciem humoru, który kiedyś w liście z USA napisał, że pracuje w pewnej firmie i ma kilka setek ludzi pod sobą. Ktoś mógłby sobie pomyśleć: jakaś super szycha na bardzo wysokim stanowisku a on po prostu kosił trawę na cmentarzu.
  • 2010-03-23 23:34
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
nemo-nemo napisał(a):
kilka setek ludzi pod sobą. Ktoś mógłby sobie pomyśleć: jakaś super szycha na bardzo wysokim stanowisku a on po prostu kosił trawę na cmentarzu.


dobre ,
tez slyszalem przechwalki ludzi ile to oni zarabiaja, lub na jakich stanowskach sa, smutne, ale prawdziwe
  • 2010-03-25 02:02
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
Obawiam sie, ze zaraz ten temat bedzie mozna przeniesc do zakladki HUMOR.
Pozwole sobie przytoczyc cos z UK.
Znajoma zmienila prace i zaczela pracowac w banku na stanowisku Customer Service Officer (specjalnie wytluscilem ta nazwe, bo bedzie niebawem bardzo wazna i potrzebna). Ja tytulem awansu zaczalem prace jako General Assistant w jednym z hoteli. Osobiscie nie przywiazuje wagi do zajmowanego stanowiska czy jego nazwy byle klient i moj szef byl zadowolony. Ktoregos pieknego dnia rzeczona znajoma zaczela ze mna rozmowe na temat "ktore z nas zajmuje wyzsze stanowisko". Nie pomagaly tlumaczenia, ze nijak nie mozna porownywac obowiazkow i odpowiedzialnosci na stanowiskach w jakze roznych miejscach pracy jakim jest hotel i bank ale do niej nic nie docieralo. W koncu nie wytrzymalem i zapytalem sie jej w prost: ktore stanowisko w sluzbach mundurowych (mialem na mysli wojsko, policje itd. itp) jest wyzsze? General czy oficer?!? I na tym rozmowa sie urwala, bo chyba do laski dotarly pewne argumenty.
  • 2010-03-25 05:00
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
dobre to
  • 2010-03-25 11:38
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
Niektórym trzeba niestety tłumaczyć jak dziecku, a i tak nie zbyt jasno to zrozumie.
Ale historyjka fajna.
  • 2010-03-25 13:56
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
Ja bym to określił jako przerost ambicji. Nie raz spotkałem się z różnymi czasem śmiesznymi a czasem brzmiącymi bardzo poważnie nazwami stanowisk. A oto kilka przykładów na wesoło:

konserwator płaszczyzn poziomych - sprzątaczka
ruchomy obserwator bydła - pasterz
  • 2010-03-25 21:32
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
dobre to
  • 2010-03-28 00:29
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0

Dodaj komentarz

Przepisz kod*

Nazwa użytkownika:*

Treść komentarza:*

angry Mr. Green not happy Wink Rolling Eyes Crying or Very sad Embarassed Razz Laughing n n n n n n n n

Reklama ogólnosieciowa