Boją się, że nie podołają.
2010-02-11 00:36:42
Kanadyjskie panie lekkich obyczajów obawiają się igrzysk olimpijskich. Konkretniej - wzmożonego zapotrzebowania na swą pracę.

Jak donosi gazeta "Vancouver Sun", nadmiar roboty może wpłynąć na jej jakość, a więc także i na zadowolenie klientów. - Powiedziano nam, że będziemy mieli tysiąc razy więcej pracy, niż możemy to sobie wyobrazić. Trochę się martwię o swoich klientów, że nie do końca będą zaspokojeni - mówi miejscowej gazecie Brandy Sarionder, właścicielka salonu masażu i klubu ze striptizem. Pani Sarionder wysoki popyt na usługi swych dziewcząt postanowiła przekuć w duży zysk: zatrudniła dodatkowy personel i wydłużyła godziny otwarcia swoich przybytków. Ogłoszenia w poszukiwaniu nowych dziewcząt dała sporo wcześniej, aby mieć pewność, że odpowiednia kadra na pewno się znajdzie. Jak jednak mówi, problemu z chętnymi nie ma, bo w ciągu każdego tygodnia przychodzi do niej około 100 kobiet, które są gotowe do pracy od zaraz.
Liczą na Niemców
Za najbardziej pożądanych uchodzą klienci z Wielkiej Brytanii i Niemiec. - Oni są może najbardziej perwersyjni, ale za to nie szczędzą pieniędzy - ocenia Sarionder. Na walkę z prostytutkami nastawiła się już kanadyjska policja. - Prostytucji na ulicy mówimy NIE, ale wiemy, że istniała ona przed igrzyskami, będzie istnieć w trakcie i nie zniknie po. Jedyne, co możemy zrobić, to starać się uświadamiać ludziom związane z tym ryzyko - mówi policjantka Lindsey Houghton.
Artykuł pochodzi z:

Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.
Artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Bądź pierwszy!