english versionenglish version
Praca Ogloszenia Katalog Polspec Poradnik Zapytaj eksperta Logo: Infolinia.org mapa galeria galeria czat Forum randka

Poradnik

Stracone pokolenie?

2009-11-17 03:47:19

Kryzys w Wielkiej Brytanii w latach 80. wielu młodym ludziom przekreślił szanse na normalne życie. W XXI wieku ten schemat się powtarza. Ostatnim razem, kiedy brytyjski rząd porzucił młodych na pastwę losu, koszty społeczne były nie do odrobienia. Czy teraz uda się zapobiec narodzinom kolejnego straconego pokolenia? Rodzice prawie 800 tys. nowo narodzonych w ostatnim roku dzieci w UK wierzą, że tak.

W Polsce rządy Margharet Thatcher powszechnie odbiera się jako sukces polityki transformacyjnej, skok gospodarczy, rozwój oraz zwycięstwo pragmatyzmu ekonomicznego nad naiwnymi ideami egalitaryzmu. Żelazną Damę często stawia się u nas za godny wzór do naśladowania, jak należy radzić sobie z przerostem zatrudnienia, silnymi związkami zawodowymi, czy wysokimi podatkami. Mało kto zwraca jednak uwagę na towarzyszące tym drastycznym wolnorynkowym reformom koszty społeczne. A były one niemałe. W 1983 roku liczba bezrobotnych przekroczyła 3,6 mln, pozostawiając całą masę ludzi poza nawiasem społeczeństwa dobrobytu. Zamykane fabryki, restrukturyzowane zakłady, masowe zwolnienia, brak osłon socjalnych i niskie zasiłki doprowadziły do powstania pokolenia przegranych. Setki tysięcy młodych ludzi zostawiono swojemu własnemu losowi. Bez edukacji, bez pracy, bez jakiegokolwiek zajęcia, bez żadnych perspektyw. Młodzi pogrążyli się w alkoholizmie, beznadziei i narkotykach. Teraz za to płacą. Opublikowane w zeszłym miesiącu badania General Register Office for Scotland informują o drastycznym 26 proc. wzroście zgonów związanych z używaniem narkotyków (między 2007 a 2008 rokiem). 80 proc. zmarłych to uzależnieni od heroiny mężczyźni w wieku powyżej 35 lat. Umiera tzw. pokolenie Trainspotting. Dzieci thatcheryzmu. Dziś pogrążona w największym od lat 30 kryzysie Wielka Brytania przeżywa baby boom. W 2008 roku na Wyspach przyszło na świat 791 tys. dzieci. Czy to jest jednak dobry czas na założenie rodziny?

3 miliony gangsterów

Statystyki są porażające. W zamożnej Wielkiej Brytanii dokładnie 2,9 mln dzieci żyje w ubóstwie i to pomimo wysiłków Tony`ego Blaira, który obejmując rządy w 1997 roku obiecywał, że ten wstydliwy problem w UK zniknie zupełnie w przeciągu 20 lat. Jednak na półmetku ambitnego programu poprawy sytuacji wciąż nie widać. Problem nawet się pogłębia. Rząd Blaira pomysł na walkę z ubóstwem miał prosty. Nędzę małych Brytyjczyków mieli zlikwidować sami rodzice, którym zamiast wzrostu zasiłków obiecano utworzenie nowych miejsc pracy. Nowe miejsca pracy faktycznie powstały, ale zmieniły niewiele. Najnowsze badania przeprowadzone przez Joseph Rowentree Foundation obalają mit, że dzieci żyją w ubóstwie, gdyż ich rodzicom nie chce się odwiedzić urzędu pracy w poszukiwaniu ofert zatrudnienia. W 1998 roku 60 proc. małych Brytyjczyków żyjących w nędzy pochodziło z rodzin bezrobotnych. Teraz w UK 52 proc. dzieci żyje w ubóstwie pomimo tego, że przynajmniej jeden z rodziców pracuje. Recesja i załamanie rynku dodały kolejne niepokojące statystki. Według raportu DCSF (Department for Children, Schools and Families) 17,6 proc młodych Anglików w wieku 16-24 lat nie ma żadnego zajęcia. Ani się nie uczy, ani nie pracuje, ani nie wykonuje bezpłatnych praktyk. 835 tys. osób określanych jako "neets" (not in education, employment or training) pogrążonych jest w kompletnym społecznym i zawodowym marazmie. Podobnie jak ponad 233 tys. ich młodszych kolegów i koleżanek w wieku 16-18 lat. Prawie milionowa rzesza nastolatków bez jakiejkolwiek aktywności zawodowej i edukacyjnej jest chodzącą bombą społeczną. Nie dziwi więc, że w wyniku pogłębiającej się biedy, rozwarstwienia społecznego i beznadziei w Wielkiej Brytanii około 50 tys. nastolatków działa mniej lub bardziej aktywnie w różnej maści gangach, a reszta zafascynowana jest tzw. kulturą gangsterską. Tylko w samym roku 2008 aż 55 dzieci zostało zamordowanych przez swoich rówieśników. To najbardziej drastyczne koszty nieskutecznej polityki społecznej Blaira i Browna, ale są też inne, wcale nie mniej groźne.

Generacja Prozacu

Według raportu UNICEF z 2007 roku mali Brytyjczycy są najbardziej nieszczęśliwi spośród dzieci z 21 rozwiniętych krajów świata. UNICEF w swoim badaniu uwzględnił sześć kategorii, takich jak dobrobyt materialny, zdrowie i poczucie bezpieczeństwa, edukacja, relacje z rodziną i rówieśnikami, zagrożenia społeczne oraz samopoczucie i własna ocena swojej sytuacji. Brytyjskie dzieci przyznały się ankieterom, że kolegom nie ufają, szkoły nie znoszą, rodziców nie widują, za to czują się chore i zaniedbane. Raport Prince's Trust ze stycznia 2009 roku dorzuca jeszcze, że 27 proc. Brytyjczyków między 14 a 25 rokiem życia ma "ciągłe lub częste stany depresyjne", dla kolejnych 37 proc. życie nie ma sensu, a prawie połowa (47 proc.) żyje w ciągłym stresie. Martina Milburn z Price's Trust komentując badania ostrzegła, że w Wielkiej Brytanii "rośnie pokolenie depresantów i przyszłych masowych konsumentów Prozacu". Na dzieciach mocno jednak odbija się sytuacja ekonomiczna kraju. Młodzi Brytyjczycy dorastają wśród długów, bankructw i znerwicowanych dorosłych. Dzisiaj statystyczny Brytyjczyk ma 23 tys. funtów długu, którego nie może spłacić, bo albo właśnie stracił pracę, albo drastycznie obniżono mu i tak niską już pensję. Na 25 mln gospodarstw domowych w Wielkiej Brytanii ponad 2 mln ma stale problemy ze spłatą kredytów mieszkaniowych, a kolejne 2 mln wydaje na ratę kredytów więcej niż połowę swoich dochodów. Do tego jeszcze 350 tys. dzieci ma rodziców narkomanów, a ponad milion borykających się z alkoholizmem, od których czerpie wzorce.

Wódko, pozwól żyć

Według Information Centre (IC) statystyczny Brytyjczyk sięga do kieliszka już w wieku 14 lat, wypijając podczas imprezy średnio 10 jednostek alkoholu, co w przeliczeniu daje około 12 kieliszków wina na głowę. Młodzi mieszkańcy Wysp przodują również w Europie pod względem podejmowania wczesnych kontaktów seksualnych, co samo w sobie nie jest takie złe, ale 40 proc. nastolatków utraty dziewictwa nawet nie pamięta, gdyż pierwszy raz przeżywa po pijanemu, a kolejne 44 proc. nie stosuje żadnej antykoncepcji, dzięki czemu na Wyspach odsetek nastolatek zachodzących w ciążę jest najwyższy w UE. Wciąż rośnie także liczba nastolatków kończących edukację już w wieku 16 lat (2,4 mln osób rocznie) komplikując swoją sytuację na rynku pracy. Profesor Danny Dorling ostrzega, że w najbliższych miesiącach bezrobocie wśród osób bez jakichkolwiek kwalifikacji może być wyższe niż w roku 1929. "Jeśli powtórzy się sytuacja z lat 80. jeden na pięciu dzisiejszych szesnastolatków nadal nie będzie miał pracy w wieku 21 lat" - pisze w swoim raporcie opublikowanym przez Prince's Trust. Obszerne badania losów młodych Brytyjczyków w latach 80. pokazały, że kiedy gospodarka wróciła na tory rozwoju pracodawcy zatrudniali świeżych absolwentów zamiast tych, którzy lata po szkole spędzili w domu przed telewizorem. Rozpacz, lęki, alkoholizm i brak możliwości zatrudnienia w zniszczonych regionach przemysłowych zostały odziedziczone przez ich dzieci, które teraz świadomie lub nie decydują się na własne potomstwo.

Pozorne oszczędzanie

Ekonomista i były członek rady polityki monetarnej Banku Anglii - David Blanchflower nawołuje, że należy zrobić wszystko, aby zapobiec kolejnej społecznej katastrofie. Rząd Browna w krótkim czasie stara się naprawić zaniedbania ostatnich kilkunastu lat. Rządzącej Labour udało się zwiększyć liczbę płatnych praktyk dla z 75 tys. w roku 1997 do 225 tys. ale to wciąż za mało, żeby dać młodym ludziom szanse na lepsze zawody i godne zarobki w przyszłości. W budżecie na rok 2009 Brown przeznaczył 5 mld funtów na różne programy wspierające bezrobotnych. Propozycje te spotkały się jednak z ostrym sprzeciwem opozycji. Zmierzający do władzy torysi domagają się bowiem cięcia państwowych wydatków za wszelką cenę. Lider konserwatystów David Cameron zapowiedział, że po wygraniu wyborów przez jego partię, Wielką Brytanię czeka drastyczne oszczędzanie. Cięcia wydatków mają wynieść 10 proc. i ominąć jedynie służbę zdrowia. Redukcja powiększającego się długu publicznego to dla brytyjskiej prawicy kwestia priorytetowa. Przykład Niemiec pokazuje jednak, że warto, nawet kosztem zadłużenia, wspierać rynek pracy. Rząd Angeli Merkel kosztem 6 mld euro zastopował wzrost bezrobocia, dopłacając do wynagrodzeń pracowniczych. Teraz gospodarka Niemiec jako pierwsza w Europie wychodzi z recesji. Pożyczenie kilku dodatkowych miliardów, aby zapobiec w przyszłości znacznie większym wydatkom ma, wbrew pozorom, ekonomiczny sens. Spłacanie odsetek będzie znacznie tańsze niż koszty dodatkowych świadczeń socjalnych, zaburzeń społecznych i wzrostu przestępczości, które Wielka Brytania będzie ponosiła przez dziesięciolecia.

 

Polski optymizm

Wielu Polaków, którzy osiedlili się w ostatnich latach na Wyspach Brytyjskich uważa kryzys za wymysł mediów. Faktycznie recesja w Wielkiej Brytanii w porównaniu z rzeczywistością w Polsce, gdzie jeszcze kilka lat temu bezrobocie wynosiło 15-18 proc. wydaje się przejaskrawiona. Przebywając na emigracji, gołym okiem widać, że poziom życia, mimo problemów gospodarczych, jest w starej Unii ciągle o niebo wyższy niż w Polsce. Według prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego nawet w kryzysowym 2009 roku dochód narodowy na głowę mieszkańca według parytetu siły nabywczej w Wielkiej Brytanii ma wynieść 30,3 tys. euro (w Polsce zaledwie 10 tys.), zaś według Komisji Europejskiej w Polsce w najbliższych dwóch latach bezrobocie ma rosnąć nawet o 3 punkty procentowe rocznie, do 10,7 proc. w 2009 r. i 13,7 proc. w kolejnym. Nie dziwi więc, że przebywający za granicą Polacy, nie tylko nie kwapią się do ogłaszanych cyklicznie przez niektóre media, powrotów, ale coraz częściej oswajają się z obcą rzeczywistością i stabilizują swoją sytuację życiową. Pomimo recesji i niepewności na rynku pracy w Wielkiej Brytanii, w 2008 roku urodziło się ponad 16 tys. młodych Polaków. Nie wierząc w kryzys i medialne czarnowidztwo, polscy emigranci bez obaw zakładają rodziny i to pomimo tego, że większość z nas znajduje się na najniższej drabinie zawodowej i zarobkowej. Według PBI (Polskie Badania Internetu) tylko 19 proc. emigrantów zajmuje stanowiska specjalistów, a kolejne 8 proc. to kadra menedżerska. Większość to niewykwalifikowani (20 proc.) i wykwalifikowani (28 proc.) robotnicy. Nasze zarobki też nie oszałamiają. Institute for Public Policy Research wyliczył, że statystyczny Polak w UK zarabia zaledwie 7,30 funta (netto) na godzinę. Znaleźliśmy się na ostatnim, 26 miejscu rankingu płac wśród grup narodowościowych w Wielkiej Brytanii. Pracując poniżej swoich kwalifikacji, zarabiając niewiele i do tego w czasie niesłabnącej recesji oraz zapowiadanych cięć świadczeń socjalnych, podjęcie decyzji o posiadaniu potomstwa to albo wielka odwaga, albo? wrodzony typowo polski optymizm. Warto jednak pamiętać, że cena ewentualnej pomyłki będzie wysoka, a zapłacą ją, wraz z odsetkami, nasze urodzone na Wyspach dzieci.

Radosław Zapałowski

Artykuł pochodzi z:
Oceń artykuł
(głosów: 4, suma ocen: 20)
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.
Komentarze (0) Zaloguj sie lub zarejestruj aby dodać komentarz