english versionenglish version
Praca Ogloszenia Katalog Polspec Poradnik Zapytaj eksperta Logo: Infolinia.org mapa galeria galeria czat Forum randka

Mój mąż nie zabił Piotrusia

2009-06-29 23:57:11

Śmierć niemowlęcia była dla rodziny Ryszarda i Moniki Ś. z Peterborough niewyobrażalną tragedią

Wkrótce spadł na nich kolejny cios: oskarżenie ojca o morderstwo dziecka. – Mój mąż kochał Piotrusia z całego serca, nigdy by go nie skrzywdził – zarzeka się zrozpaczona Polka.

Sześciotygodniowy Piotruś do szpitala trafił pod koniec sierpnia ubiegłego roku. Dziecko było w bardzo ciężkim stanie. Po pięciu dniach walki maszyny podtrzymujące życie zostały odłączone i malutkie serce przestało bić.

 

Lekarze, którzy próbowali ratować noworodka, poinformowali policję, że uszkodzenie ciała, jakich doznał, nie mogły być następstwem nieszczęśliwego wypadku. Zeznający 9 czerwca przed Sądem Koronnym w Cambridge radiolog dr Andrew Rickett określił obrażenia dziecka jako przerażające. - Czaszka była roztrzaskana po lewej stronie. Coś uderzyło w głowę albo głowa musiała uderzyć w jakiś twardy przedmiot – mówił przed ławą sędziowską. Dr Rickett powiedział również, że postanowił zgłosić sprawę służbom socjalnym, ponieważ uznał, że tłumaczenia rodziców nie pasują do wniosków, jakie na podstawie obrażeń niemowlęcia przedstawili w szpitalu lekarze. Dzień po śmierci chłopca aresztowany został jego ojciec Ryszard Ś. Mężczyznę oskarżono o morderstwo.

Płacz matki


Skontaktowaliśmy się z matką dziecka. Kobieta twierdzi, że informacje, jakie pierwotnie ukazały się na łamach lokalnej prasy, całkowicie nie pokrywają się z prawdą. Monika Ś. opowiedziała swoją wersję wydarzeń, jakie miały miejsce tamtej tragicznej nocy.

– O godzinie 12 w nocy położyłam się spać. Dziecko było w idealnym stanie, czyściutkie, nakarmione. Rano mąż mnie obudził z krzykiem, że Piotruś nie oddycha – wspomina kobieta. – Byliśmy w takim szoku, że szukaliśmy w książce telefonicznej numeru na pogotowie. Dopiero potem zreflektowaliśmy się, że przecież wystarczy zadzwonić pod 112.

Zanim na miejsce przybyła karetka, rodzice starali się własnym sumptem przeprowadzić reanimację malca. – Mąż robił Piotrusiowi masaż serca i sztuczne oddychanie. Starał się jak mógł, ale to przecież potężny mężczyzna. Mógł trochę przedobrzyć – mówi.

Monika Ś. sama przyznaje, że nie wie, co mogło być przyczyną śmierci jej dziecka. – Przez trzy miesiące starałam się wyjaśnić, co się stało z moim synkiem. Przez ten czas słyszałam tak różne wersje wydarzeń, że nie jestem już w stanie uwierzyć w nic - mówi.

Rozstanie z mężem


Polka do tej pory nie dostała wyników sekcji zwłok. - Ciągle dowiaduję się, że nie udzielą mi żadnych informacji, bo może to mieć wpływ na moje zeznania w sądzie – żali się kobieta. Ciało synka wydano jej dopiero po trzech miesiącach. - Nie pozwolili mi go zobaczyć. Wiem tylko, że jego organy zostały pobrane jako dowody - mówi.

Po śmierci dziecka życie matki przerodziło się w jeden wielki koszmar. Służby socjalne uznały, że Ryszard może stanowić zagrożenie dla starszego syna. - Miałam do wyboru rozstanie z mężem albo dzieckiem. Wiadomo, że wybrałam syna – mówi kobieta. Ostatnio władze zmieniły jednak zdanie i Ryszard Ś., z którym wciąż nie wolno jej razem mieszkać, dostał pozwolenie na więzienne widzenia z chłopcem. Polka próbowała dostać się do adwokatów męża. Nie chcą z nią rozmawiać. Nie wolno im, bo prokuratura zrobiła z niej świadka oskarżenia.

- Najgorsze jest to, że Peterborough to małe miasto. Wszyscy już czytali o tym, że mój mąż został oskarżony o morderstwo naszego Piotrusia. Ostatnimi czasy po prostu boję się pokazać na ulicy – mówi.

On by nie mógł tego zrobić


Kobieta absolutnie odrzuca sugestie, że jej mąż mógłby w jakikolwiek sposób świadomie przyczynić się do śmierci Piotrusia.

- Dla mnie ten człowiek jest przekochanym mężem i wspaniałym ojcem. Właśnie dlatego wyszłam za niego za mąż. W życiu nie skrzywdziłby własnego dziecka. Kobieta wspomina, że kiedy Piotruś się urodził, mąż żartował, że to będzie jego synek, a ona dostanie starszego. - Wracał z pracy i zajmował się dzieckiem i mną, bo po porodzie bardzo długo dochodziłam do siebie. Uwielbiał spędzać z chłopcem czas. Był z niego dumny. Chwalił się naokoło, że ma takie cudowne dziecko - mówi.

Monika Ś. twierdzi, że przez cały krótki okres życia Piotrusia widziało go wiele osób. - Na wakacje przyjechała do nas moja mama, odwiedzała mnie siostra i ani one, ani nasi współlokatorzy nie zauważyli, żeby chłopcu działa się jakaś krzywda - mówi. Na dwa dni przed tragedią dziecko badane było szczegółowo podczas wizyty kontrolnej. Pielęgniarka mierzyła mu między innymi obwód główki i nie zauważyła niczego niezwykłego.

Będą nowe diagnozy


W poniedziałek Monika  poinformowała, że jej mąż wyszedł na wolność. Ryszard został zwolniony warunkowo i będzie teraz odpowiadał z wolnej stopy. Przyczyną tego niespodziewanego zwrotu wydarzeń było pojawienie się nowego biegłego. Jego zdaniem pęknięcie czaszki, o jakim mówił jego kolega po fachu, wcale nie jest takie oczywiste. Równie dobrze mogła to być wada genetyczna. W procesie nastąpić ma teraz dwumiesięczna przerwa, w trakcie której przeprowadzone zostaną dodatkowe ekspertyzy. Dopiero po tym czasie sąd zadecyduje, co dalej. Nawet jednak jeśli Ryszard zostanie oczyszczony z zarzutów, nie oznacza to, że będzie mógł wrócić do żony. Praw do opieki nad starszym synem pozbawiony został przez Social Service i jedynie urzędnicy tej instytucji mogą pozwolić mu na powrót do domu. Nie udało się nam z nim porozmawiać. Mężczyzna boi się, że mogło by mu to zaszkodzić.

- Przed nami jeszcze długa droga – mówi ze smutkiem Monika.

artykuł pochodzi z serwisu:

Oceń artykuł
(głosów: 1, suma ocen: 1)
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.
Komentarze (0) Zaloguj sie lub zarejestruj aby dodać komentarz