Praca Ogloszenia Katalog Polspec Poradnik Zapytaj eksperta Logo: Infolinia.org mapa galeria galeria czat Forum randka

Polskie parafie mają się dobrze

2009-04-06 14:31:42

W czasach gdy kościoły "brytyjskie" świecą pustkami, polskie pękają w szwach przeżywając swoisty "renesans wiary"

O ile duża część kościołów w Wielkiej Brytanii zmienia swoje "przeznaczenie" będąc zamieniona w budynki innego niż sakralne przeznaczenia, o tyle nie dotyczy to parafii polskich, które są na tym rynku ewenementem.

Odpowiedzi na pytania jak Polacy patrzą na wiarę poza granicami państwa, gdzie każdy dzień zaczyna się bardzo wcześnie, a kończy bardzo późno i czy znajdują czas na to, żeby w niedzielę iść do kościoła i choć godzinę poświęcić na osobiste spotkanie z Bogiem, można znaleźć w każdej polskiej parafii w Londynie, spoglądając na to ile ludzi przychodzi na każdą mszę na Devonii, na Ealingu czy na Willesden. Kościoły są pełne, a na niektórych mszach nie można nawet wejść do środka. Nie wspominając już o godzinach, kiedy odprawiane są specjalne msze dla całych rodzin. Wtedy w kościele jest pełno dzieci i trudno jest się czasami skupić, ale to daje ludziom poczucie jedności. Czują że nie są sami. Szczególnie, jeśli po każdej mszy ludzie idą do parafialnych kawiarenek, żeby wspomóc parafię, ale też, żeby spotkać się ze znajomymi, zjeść "domowy" obiad, albo wypić herbatę i zjeść kawałek pysznego ciasta.

Alleluja i do przodu


Dlaczego tak się dzieje? Jak to jest, że ludzie mimo tego szalonego trybu życia w Londynie idą do kościoła? Ksiądz Rektor Polskiej Misji Katolickiej w Anglii i Walii Tadeusz Kukla wyjaśnia to w bardzo prosty sposób: „Bo ludzie wierzą. Wiara jest czynnikiem, który sprawia, że ludzie idą do kościoła i modlą się. Ale też większość z nich była wychowywana w rodzinach katolickich i to, czego nauczyli się w dzieciństwie, kontunuują w swoim dorosłym życiu i przekazują swoim dzieciom.”

Z całą pewnością można stwierdzić, że dla dużej części polskiej społeczności wiara jest tym, co pozwala „iść do przodu”. Jak choćby według Błażeja, studenta oraz ministranta przy parafii na Willesden „życie bez Boga nie ma sensu”. Błażej przekonał się o tym na  podstawie własnych doświadczeń i tak jak jego rodzice wychowali go w wierze katolickiej tak on, w przyszłości, jak założy swoją własną rodzinę, będzie starał się przekazać to wszystko swoim własnym dzieciom. 

Wspólnota w wierze


Ale życie zna różne przypadki. Ludzie mają swoje własne historie życiowe i każdy przychodzi do kościoła z różnych, osobistych, powodów. Są tacy, którzy „praktykują” stare polskie przysłowie: Jak trwoga to do Boga, więc przychodzą do kościoła w momentach kiedy jest im ciężko, kiedy mają niełatwą sytuację w rodzinie. Bo trudniej jest przyjść do Boga w momencie, kiedy wszystko się układa po naszej myśli. Niektórzy też zaczynają chodzić do kościoła, bo widząc innych ludzi gromadzących się co niedziela, zastanawiają się co jest tak wielkiego w tej wspólnocie oraz postanawiają zobaczyć to na własne oczy i doświadczyć na własnej skórze. I większość z tych właśnie ludzi zostaje tam już do końca, bo poznali ciekawych ludzi, bo zobaczyli, że w kościele to nie tylko się trzeba modlić, ale też można się wypłakać, pośmiać czy też potańczyć na zabawach organizowanych przez daną parafię.

Inni z kolei przychodzą do kościoła, bo chcą być inni niż na przykład reszta rodziny, która każdą niedzielę spędza przed telewizorem. A bardzo dużo osób - szczególnie tutaj, na obczyźnie - zaczęło chodzić do kościoła, ponieważ był to jedyny sposób na kontakt z innymi Polakami. Msza Święta w języku polskim, możliwość posiedzenia w parafialnej kawiarence i porozmawianie z innymi ludźmi o wszystkim i o niczym, pójście na parafialnego grilla, to wszystko jest świetnym sposobem na spędzenie miło czasu, choćby nawet jeden dzień w tygodniu i poczucie się choć na chwilę bliżej kraju, za którym się tak tęskni. Kolejnym przykładem są ludzie, którzy zachodzą do kościoła, żeby się dowiedzieć co tam dają. I znajdują. Chociażby darmowe zupki jak w przypadku parafii na Balham. Ale jednak tę największą siłę przebicia ma wiara, która jest czynnikiem sprawiającym, że ludzie tak licznie gromadzą się w kościele. - Ja chodzę dlatego, że sama sobie Mszy nie odprawięa, a eucharystia ma dla mnie potężną wartość. Księża mnie nie interesują, ale ci księża odprawiają mszę. Chodzi mi o Sakramenty. Bo Boga kocham i wierzę w Niego - mówi mieszkająca w Londynie Małgorzata. 

Nie tylko Polacy


Tak wygląda sytuacja wiary Polaków na emigracji. A jak jest z ludnością miejscową? Biorąc pod uwagę wszystkie nacje trzeba stwierdzić, że ludzie wierzą. Chociażby muzułmanie, którzy gromadzą się w islamskich domach modlitwy, czy też Żydzi, których w piątek popołudniu można spotkać na ulicach, i którzy całymi rodzinami idą do synagog. Albo też Murzyni, którzy na przykład mają swoje kościoły czy ogromne budynki, w których się spotykają i modlą. Przykładem jest chociażby kościół znajdujący się dwa kroki od „naszej” kaplicy na 180 Walm Lane czy też El- Shaddai International Christian Centre na Golders Green gdzie,  stojąc na przystanku i czekając na autobus 226 jadący do Kościoła św. Franciszka, można usłyszeć piękny śpiew wielbiący Boga.

Sacrum i profanum


Natomiast co się tyczy samych  Anglików nie wszyscy oni, mimo wychowywania w wierze, mają czas czy ochotę na pójście do kościoła. Przykładem jest Tom, który był wychowywany w wierze protestanckiej, ale jego praktyka skończyła się jeszcze kiedy był niemowlęciem, czyli na etapie chrztu. Obecnie nie chodzi do kościoła i uważa siebie za ateistę, bo Boga według niego nie ma. A wszystko co dzieje się, według ludzi wierzących za sprawą Boga, dla niego dzieje się za sprawą przypadku. Nie wierzy w miłość, czyli w Jego największy przymiot i nie za bardzo przejmuje się tym, co będzie jak umrze. Tylko czy jest czemu sie dziwić, skoro właśnie tutaj propaguje się myślenie, że "Boga nie ma i że nie trzeba już martwić się, tylko korzystać z życia".

A samo korzystanie z życia oznacza pracę przez cały tydzień, a w weekendy wyjście do pubu z przyjaciółmi. Oraz w przerwach na lunch wyskoczenie do sklepu, bo akurat jest "sale" w Zarze, czy u Armaniego. Ale także skorzystanie z okazji, że w szkołach trwa half term, wyjechanie z rodziną do Hiszpanii czy na Dominican Republic. Trudno przy takim trybie życie znaleźć godzinkę dla Boga. Łatwiej jest już uznać, że Go wcale nie ma i pozbyć się poczucia winy.

Tak, jak w przypadku Simony ze Słowacji. - Ja byłam wychowywana w rodzinie katolickiej, ale moi rodzice uznali, że mogę mieć prawo wyboru czy chcę chodzić do kościoła czy nie. Wierzę, że Bóg jest, albo nawet bardziej, że „coś” jest. Ale co to jest i jak mam się do tego odnieść, nie bardzo wiem. Dlatego nie chodzę do kościoła.” Te dwa przypadki obrazują, jak bardzo wychowanie czy styl życia ma wpływ na nasze życie religijne. 

Wiara jest w nas


Spoglądając na to wszystko, można stwierdzić, że wiara jest czymś co zależy od tego w jakiej rodzinie się urodziliśmy i jak wychowali nas nasi rodzice. Choć to też nie zawsze jest prawdą. Bo to jacy będziemy i jak będziemy podchodzili do wiary i Boga zależy tylko i wyłącznie od nas. Nawet mimo tego, że bardzo często spotykanym typem rodziny jest "rodzina wierząca, ale niepraktykująca".

Jednak to właśnie przede wszystkim od nas samych zależy jak pokierujemy swoim życiem religijnym i kontaktem z Bogiem. A częściową odpowiedź jak my - Polacy to postrzegamy, dają nam coniedzielne msze w polskich kościołach w Londynie.

Justyna Olszewska

 

Artykuł pochodzi z:
Oceń artykuł
(głosów: 3, suma ocen: 11)
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.
dodajdo.com
Komentarze (0)

Artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Bądź pierwszy!

Dodaj komentarz

Przepisz kod*

Nazwa użytkownika:*

Treść komentarza:*

angryMr. Greennot happyWinkRolling EyesCrying or Very sadEmbarassedRazzLaughingnnnnnnnn