english versionenglish version
Praca Ogloszenia Katalog Polspec Poradnik Zapytaj eksperta Logo: Infolinia.org mapa galeria galeria czat Forum randka

Poradnik

Komórki w szarej strefie

2009-03-03 15:15:30

Między Wielką Brytanią i Polską kwitnie handel telefonami komórkowymi. Sęk w tym, że spora część transakcji to szara strefa. To "okazja czyni złodzieja", a jest nią drastyczna i niewytłumaczalna różnica cen. Polscy operatorzy zdzierają z klientów, ile tylko mogą. Sami zresztą też płacą za to wysoką cenę, dzieląc się zyskami z pokątnymi handlarzami z UK.

 

W Wielkiej Brytanii ginie co roku ponad milion telefonów komórkowych. Trafiają do najodleglejszych zakątków świata, od Nigerii i Peru, poprzez Chiny, aż do Australii i Jamajki. Ile z tych zagubionych, skradzionych, wyłudzonych albo najnormalniej w świecie kupionych na handel komórek trafia do Polski – nie wiadomo.

 

 

Czarny rynek


W najciemniejszym kącie czarnego rynku telefonicznego działają gangi, które kradną komórki na ulicach – raczej trudno uwierzyć, by wśród tych pospolitych rabusiów było wielu Polaków. Potem są wyłudzacze. W tej dziedzinie nasi cwaniacy mają już pewne doświadczenia. Nie tak dawno pojawiły się informacje o gangu, który zajmował się sprowadzaniem z polskiej prowincji na Wyspy ludzi, liczących na szybki zarobek, ale też zupełnie nieorientujących się w brytyjskich realiach. Mechanizm przestępstwa był prosty: przyjezdni oddawali paszporty albo dowody osobiste „opiekunom”, a ci wybierali się z nimi na zakupy. Brali telefony na abonament u operatorów, a umowę podpisywał Bogu ducha winny figurant.

– W okolicach Słupska jest sporo ludzi, którzy w Wielkiej Brytanii byli tylko przez kilka czy kilkanaście dni i nie mieli pojęcia co się działo za ich plecami – mówi nam anonimowo oficer policji, który zajmował się sprawą tych wyłudzeń. - Do niektórych dociera teraz co jakiś czas żądanie zapłaty za towary i usługi, których tak naprawdę nie otrzymali. Od „opiekunów” dostawali np. po 100 funtów za wyjazd, więc byli wniebowzięci.

– Radzę takim osobom jak najszybciej zgłosić się na policję i powiedzieć, w jakich okolicznościach mogliśmy paść ofiarą wyłudzenia naszych danych – mówi Karol Jakubowski z biura prasowego Komendy Głównej Policji. – Wiadomo przecież, w jakim celu jedzie się za granicę i jakie podpisuje tam dokumenty. Mogą później zostać wykorzystane przeciwko nam, na przykład do wyłudzenia kredytu albo zaciągnięcia innych zobowiązań. Dlatego lepiej mieć ograniczone zaufanie do osób, które oferują nam łatwe pieniądze przy minimum wysiłku.

Naiwność i łatwowierność klientów wykorzystują również oszuści internetowi. Super okazje mogą okazać się dla nas kłopotami – można stracić pieniądze, a do tego nieświadomie nabyć towar, który pochodzi z przestępstwa.

– Kupując kradziony telefon komórkowy można zostać posądzonym o paserstwo –  ostrzega Jakubowski. – Apelujemy do ludzi, którzy kupują sprzęt u nieautoryzowanych sprzedawców, aby sprawdzali, czy dany telefon pochodzi z legalnego źródła. Wystarczy poprosić policjantów, by po numerze IMEI sprawdził, czy nie figuruje w naszej bazie danych jako utracony.

Policja w Wielkiej Brytanii też ma dostęp do „komórkowych” baz danych, ale dotarcie do nich będąc w Polsce może być utrudnione.

Pokątny handel


Działanie wyspecjalizowanych gangów czy pojedynczych przestępców, parających się zwykłą kradzieżą albo wyłudzających telefony od brytyjskich operatorów to jednak wśród polskiej społeczności ciągle margines. Zdecydowana większość to pokątni handlarze wyszukujący okazji.

- To moje codzienne zajęcie – mówi Andrzej z Londynu, który umieszcza swoje oferty na Allegro.pl. - Szukam w necie najlepszych „dilów”, bo to tam kupię najtaniej telefony, o których w Polsce można tylko pomarzyć za taką cenę. Nie kupuję aparatów w sieciach takich, jak Carphone Warehouse czy Phones 4 You, bo to żaden interes. Przeszukuję oczywiście aukcje eBaya, ale też strony mobiles.co.uk, e2save.co.uk, mobilefun.co.uk i im podobne. Na przykład teraz w Polsce najnowszą Nokię N96 można kupić w salonie operatora za 3000 zł bez umowy, a tutaj – jak się postarasz – można ją dostać nawet za 300-350 funtów. Wystarczy policzyć, jaka jest przebitka...

Rzeczywiście, w Polsce dostępne są aparaty z najwyższej półki, ale ich ceny są zaporowe, zwłaszcza biorąc pod uwagę krajowe zarobki. Dlatego komórkowymi hitami nad Wisłą są telefony, które nad Tamizą nieco już trącą myszką. Najlepiej sprzedające się aparaty komórkowe z ofert polskich operatorów są przestarzałe i szczyt popularności mają dawno za sobą. Przynajmniej na Zachodzie – w Polsce przeżywają bowiem swoją drugą młodość. Zalegające w magazynach zapasy telefonów, które nie sprzedały się w bogatych krajach Unii Europejskiej, stały się żyłą złota dla polskich sieci komórkowych. Wszystko rozbija się o cenę – jeśli najnowsze modele Nokii, Sony Ericssona czy Samsunga kosztują w Polsce majątek, jasne jest, że większość ludzi wybierze nieco starsze, ale dużo tańsze urządzenia.

Jednakże tę cenową lukę na polskim rynku wypełniają emigranci z Wysp, którzy słusznie wietrzą w tym świetny interes. – Naszym drugim sprzymierzeńcem jest poślizg, z jakim nowe telefony trafiają na rynek polski – dodaje Andrzej. – Czasem pojawiają się w salonach z kilkumiesięcznym opóźnieniem, podczas gdy tu, w UK dostępne są już za mniejsze pieniądze.

Walka o klienta


Marek z Londynu od roku jest abonentem brytyjskiej sieci O2. Przy podpisywaniu rocznej umowy dostał elegancki telefon Nokia N95, z wysokiej klasy aparatem fotograficznym i 8 gigabajtami pamięci. Za aparat nie zapłacił ani pensa, darmowych minut nie wykorzystywał nawet w połowie.

Przed świętami Bożego Narodzenia jego uwagę zwrócił najnowszy telefon firmy Blackberry. Chciał tylko obejrzeć najnowsze cudeńko, ale sprzedawca z salonu już nie wypuścił mężczyzny z pustymi rękami. I choć kontrakt Marka z obecną siecią miał się zakończyć dopiero za cztery miesiące, przekonał go do podpisania umowy z nowym operatorem.

- Sprzedawca wyciągnął z kasy 100 funtów w gotówce i powiedział, żebym opłacał z tych pieniędzy rachunki dla dotychczasowego operatora – wspomina nasz rodak. - W ofercie dostałem niezliczoną ilość minut, nielimitowany internet, a co najważniejsze, wspaniały telefon. Widać konkurencja nie śpi, a walka o klienta jest brutalna – ocenia Marek.

To, co wydarzyło się w Wielkiej Brytanii, w Polsce wciąż jest nie do pomyślenia. Od 10 lat ojciec naszego bohatera jest abonentem sieci Era, prowadzi w Polsce własną firmę. Tuż po nowym roku kończyła mu się umowa z biznes taryfą. Postanowił zapytać Erę, jaki telefon dostanie od nich za symboliczną złotówkę. Okazało się, że byle jaki.

- To był szok. Ta sama Nokia N95, którą syn dostał za darmo już rok temu, w Erze nadal kosztuje w najtańszej opcji 1700 złotych. I to z dwuletnim cyrografem za 75 złotych miesięcznie – nie może uwierzyć Marian, ojciec Marka. Jedynym, co jego operator mógł mu zaoferować za 10 lat lojalności, była mocno przestarzała Nokia 6300. Telefon ładny i zgrabny, ale na Zachodzie sprzedawał się na pęczki rok, dwa lata temu temu. Dziś brytyjscy operatorzy rozdają go razem z kartami pre-paid. W sieci T-Mobile wystarczy wykupić pakiet rozmów za 70 funtów, a aparat dostaniemy gratis.

Przypadek pana Mariana nie jest niestety odosobniony. Przeanalizowaliśmy ceny kilkudziesięciu innych aparatów komórkowych w polskich sieciach. Wyniki są zdumiewające.

Druga młodość aparatu


Miał być na Wyspach hitem ubiegłego roku, okazał się niewypałem. Samsung Omnia, jeden z pierwszych telefonów bez klawiatury, za to z dotykowym wyświetlaczem, nie rzucił Brytyjczyków na kolana. Wyniki sprzedaży nie są powodem do dumy – aparat nie załapał się nawet do pierwszej dziesiątki najlepiej sprzedających się komórek. Dziś coraz trudniej dostać go w tutejszych salonach, a jego miejsce zajęły znacznie ciekawsze produkty konkurencji. Jednak telefon niespodziewanie ma swoje następne pięć minut. W Polsce.

Krajowi spece od marketingu dopiero zaczynają budować jego wizerunek jako nowego i prestiżowego aparatu. W najtańszym abonamencie znaleźliśmy go – owszem – za złotówkę, ale za to z 36-miesięczną umową za 45 zł (sieć Play). W innych sieciach w abonamencie miesięcznym w wysokości ok. 50-60 zł ten telefon kosztuje od 950 do 1500 złotych.

Podobnie wyglądają ceny wspomnianej już Nokii N95. W Polsce jest ciągle szczytem marzeń, w Anglii – coraz trudniejsza do kupienia. I choć brytyjski sklep Phones 4 You w żadnej z dostępnych taryf nie odważa się pobrać za nią nawet funta, to już Plus GSM życzy sobie od 1149 do 1649 złotych, a Era od 1100 do 2300. Oczywiście w abonamencie.

Tę wyliczankę można ciągnąć długo. Niemal wszystkie produkty sprzedawane w Polsce są po wyższych cenach niż na Zachodzie, a koszt zakupu telefonu bez abonamentu jest zupełnie astronomiczną sumą. Być może dlatego w internecie kwitnie handel aparatami przywiezionymi zza granicy – bez problemu można je dostać nawet za połowę ceny, nieużywane, w zapieczętowanym opakowaniu. Wystarczy zajrzeć na jeden z portali aukcyjnych.

Będzie jeszcze drożej


Niestety, nie sposób dowiedzieć się, dlaczego Polacy muszą płacić za komórki kilka razy więcej niż mieszkańcy Wielkiej Brytanii. Operatorzy zrzucają winę na kryzys gos­podarczy i chwiejny kurs złotówki, co ma przekładać się na rosnące ceny w kraju.

- Zakładając, że kurs euro utrzyma się na wysokim poziomie, będziemy zmuszeni do przeanalizowania cen telefonów – mówi na łamach „Gazety Prawnej” Wojciech Jabczyński, rzecznik Telekomunikacji Polskiej, do której należy sieć Orange. Jednak zastrzega, że decyzja jeszcze nie zapadła.

Jak pisze „Gazeta Prawna”, właśnie jednym ze sposobów utrzymania zysków na wysokim poziomie jest powolne wprowadzanie na rynek nowych modeli telefonów, a także wydłużanie umów z 24 do nawet 36 miesięcy. Jak na to reagują klienci? Raczej spokojnie, bo ostatnie dane pokazują, że polski rynek wciąż jest nienasycony.

Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że tylko w ubiegłym roku polskim operatorom przybyło aż 2,5 miliona nowych abonentów. Sieci komórkowe wydały do tej pory aż 44 miliony zarejestrowanych kart SIM, z czego ponad 60 procent stanowią telefony na kartę. Potencjalnych klientów jest tak wielu, że o wojnie cenowej operatorów wciąż nie ma mowy.

Hitem nadchodzącego sezonu zapowiada się w Polsce aparat G1, debiutancki produkt firmy Google. Na dzień dzisiejszy wprowadzenie go do swojej oferty zapowiedziała jedynie sieć Era. Z abonamentem wysokości 85 złotych i dwuletnią umową, smartfon będzie kosztować 499 złotych. W Wielkiej Brytanii aparat G1 jest dostępny od kilku miesięcy w sieci T-Mobile, oczywiście bezpłatnie. Abonament wysokości 30 funtów gwarantuje tysiąc minut rozmów i 3 tysiące sms-ów. Przy brytyjskich zarobkach brzmi jak za darmo. A z pewnością dużo taniej, niż błyszczące zabawki od polskich operatorów.

Tomasz Ziemba, Adam Skorupiński

Artykuł pochodzi z:
Oceń artykuł
(głosów: 1, suma ocen: 5)
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.
Komentarze (0) Zaloguj sie lub zarejestruj aby dodać komentarz