Reklama ogólnosieciowa

Infolinia.org -> Prasa Polonijna -> Beata jedzie do nas!

Beata jedzie do nas!

2011-11-04 10:21:49

Zaczęła „Piechotą do lata”, a teraz porusza się własnym samolotem – to może być metafora jej sukcesu. Chociaż nie jest stałą bywalczynią tabloidowych łamów, publiczność kocha ją bezwarunkowo i masowo kupuje jej płyty. Dokładnie: cztery miliony płyt. W Polsce bierze najwyższe stawki za koncerty. Za chwilę przyjeżdża na Wyspy. Beata Kozidrak z zespołem Bajm.

Jest żywym przykładem, że żadne skandale, epatowanie seksem czy wulgarność nie zastąpią prawdziwego głosu. Beata Kozidrak jest także z całą pewnością showmanką, ale nic nie przesłania jej wokalnego talentu. To na nim zbudowała swoją potęgę. Dzięki niemu od ponad trzydziestu lat nie chodzi ze sceny i pozostaje ikoną polskiej muzyki rozrywkowej.

Przed naprawdę wielką publicznością stanęła po raz pierwszy w 1978 roku podczas Koncertu Debiutów na festiwalu w Opolu. Wtedy podbiła po raz pierwszy serca słuchaczy i do tej pory ich nie opuściła. Nie ma chyba osoby, która nie znałaby takich przebojów jak „Dwa serca, dwa smutki”, „Nie ma wody na pustyni” czy „Ta sama chwila”. Beata i Bajm odwiedzają Wielką Brytanię po raz trzeci, z serią czterech koncertów.

O swoich skojarzeniach z Londynem, nowej płycie oraz o tym, czym Polska powinna chwalić się na świecie, z Beatą Kozidrak rozmawia Radek Folta. 

Gdy słyszę Londyn, to myślę...

O wspaniałych dwóch koncertach, które już zagrałam w tym mieście. Z publicznością, która sprawiła, że czułam się jak na meczu piłkarskim. Bije od was ta tęsknota za Polską, za naszą muzyką, za tekstami, za artystami, którzy od czasu do czasu przyjeżdżają do Wielkiej Brytanii. To były bardzo gorące koncerty. Pewne teksy nabierają innego znaczenia, gdy śpiewam je poza granicami kraju.

Publiczność te występy przeżywała bardzo mocno. A jak pani i zespół reagujecie na spotkania z Polakami poza granicami kraju?  

To wielkie emocje i zawsze staram się być przygotowana do koncertu, żeby te emocje wyrazić. Każdy szuka swojego miejsca na świecie i czasem ludzie są zmuszeni, żeby pracować poza granicami ojczyzny. Pewnie nie znam tej tęsknoty za krajem, ale mogę ją sobie wyobrazić. Kiedy przebywałam trzy miesiące w Stanach Zjednoczonych, to strasznie zaczęłam tęsknić za Polską, za jedzeniem, za problemami, za naszym charakterem.

Jest w tym coś niezwykłego, najpierw nas to drażni, ale potem do tego tęsknimy. Do muzyki, do tekstów, do przebojów, które znamy, z którymi łączy nas bardzo dużo. Każdy występ poza granicami kraju to duże wyzwanie i bardzo się cieszę, jeśli taki koncert się ludziom podoba i możemy się naszą energią podzielić z publicznością. To dla nas sprawdzian, ale i wielka przygoda spotkać się z Polakami, którzy mam nadzieję na nas czekają.

Co, oprócz zagrania czterech koncertów, planuje pani zrobić odwiedzając Wielką Brytanię?

To zależy od czasu, a ten jest bardzo ograniczony. Pewnie nie będę miała okazji, żeby zwiedzać czy nawet spotkać się ze znajomymi. Codziennie zmieniamy miasto, po koncercie trzeba iść grzecznie spać, a rano wsiąść w samolot. Podobnie było podczas ubiegłorocznych występów w Kanadzie i USA. To jest praca. Na mnie, jako na frontmance zespołu, ciąży szczególna odpowiedzialność, więc muszę zatrzymać siły na koncert. Na pewno zaliczę jakiś dobry sklep z ubraniami... (śmiech).

Wiele polskich zespołów kuszonych było zaistnieniem na trudnym zagranicznym rynku. Czy w zespole Bajm też pojawiały się takie pomysły?

Jeszcze w czasach komunizmu takie propozycje padały ze strony amerykańskich menedżerów, kiedy przyjeżdżaliśmy na kilka miesięcy do Stanów. To był dla nich ciekawy okres, bo okazało się, że muzycy z kraju zza żelaznej kurtyny potrafią dobrze grać i śpiewać, nie ustępując lokalnym artystom. Pojawiały się takie propozycje jak trasa koncertowa ze Stingiem. Ale to były inne czasy, problemy z paszportami...

Oferowano mi, żebym tam została, na jakiś czas lub na stałe. To była trudna decyzja. Zdecydowałam nie zostawiać swojej kariery, która się burzliwie rozpoczynała w Polsce i nie zdawać się na łaskę lub niełaskę tego, co mogłoby być w innych, bardziej rozwiniętych krajach. Widziałam, ile to kosztuje pracy i wysiłku, a przy tym przyszłość przed artystami, którym obiecywano złote góry, ciągle stała pod znakiem zapytania. Bałam się tego, bo nie jestem hazardzistką. Mimo że jestem artystką, twardo stąpam po ziemi.


 

Z perspektywy lat nie żałuje pani tej decyzji?

Na pewno szkoda, że do takiej trasy koncertowej ze Stingiem nie doszło. Rozeszło się o sprawy finansowe, zupełnie niezależne od nas. Sting planował cały cykl koncertów z grupami zza żelaznej kurtyny. Koniec końców nie pojechał na nią żaden polski zespół, a my dzieliliśmy skórę na niedźwiedziu... (śmiech). Nie żałuję tego, tak to w życiu bywa. Coś wielkiego obok mnie przeszło, ale zrobiłam dużo dobrej roboty w naszym kraju i to jest dla mnie najważniejsze. Mam cudowną rodzinę i to jest niezwykle istotne. Można robić karierę na świecie, zarabiać wielkie pieniądze, a jednocześnie nie mieć wsparcia najbliższych. Z perspektywy czasu widzę, ile to znaczy. 

Dla wielu gwiazd miarą sukcesu jest pojawienie się na portalach czy w gazetach poświęconych plotkom lub skandalom. O pani w takim razie nie pisze się zbyt dużo lub nawet wcale...

Nie potrzebuje takiego rozgłosu. Gramy koncerty i nie narzekam na brak publiczności i zainteresowania swoją osobą. Naszym fanom plotki nie są do niczego potrzebne. Pojawiają się czasem informacje na temat mój czy moich córek, ale takie są teraz media i nic na to nie poradzę. Jeżeli ktoś ma wątpliwości co do mojej osoby, powinien zobaczyć mnie na koncercie. O tym, co jest dlamnie najważniejsze, staram się mówić i udzielam wywiadów, kiedy mam coś do powiedzenia. Mówię o tym, co się muzycznie u mnie dzieje. Prywatne życie to moja sprawa i nie chcę, żeby było ono pożywką dla mediów nie wiadomo w jakim celu.

Ubiegły rok był dla was bardzo pracowity, daliście 60 koncertów w 50 miastach. W tym roku też nie próżnujecie, w dodatku występujecie za granicami kraju. Skąd bierzecie na to energię?

W ciągu całej kariery dążyłam do tego, żeby grać koncerty o wysokiej jakości, a nie tylko przekładać się na ilość. Występy muszą mieć swoją dramaturgię, być zagrane na najlepszym sprzęcie, aby muzyka została zaprezentowana jak najlepiej. Koncert musi cieszyć – nie tylko publiczność, ale także nas, muzyków, mnie – żebym po tym koncercie czuła się dowartościowana i zadowolona z tego, co dałam z siebie. W przyszłym roku, kiedy wydamy nowy album, na pewno zainteresowanie naszymi koncertami wzrośnie. Ale to nie znaczy, że będziemy grali je byle jak.

Czego możemy spodziewać się po dziesiątym albumie grupy, który ukaże się wiosną 2012 roku? 

Nie spuścimy z tonu. Technicznie na pewno będzie równie dobry, a może nawet lepszy niż poprzednie. Trochę czasu od poprzedniej płyty upłynęło, ale tylko dlatego, że aby coś stworzyć, muszę mieć na to czas, wyciszyć się, gromadzić pomysły, szukać inspiracji i dobrych kompozycji. Tych ostatnich jest niestety niewiele. Wielu artystów światowych jest tego ofiarą i sięga po stare kawałki, przerabiając je na różne możliwe sposoby.

Starałam się gromadzić piękne kompozycje i ułożyć je według swoich możliwości i marzeń. Mam nadzieję, że wynik tego będzie interesujący. Singiel „Blondynka” grają już od jakiegoś czasu stacje radiowe, to pierwsza odsłona, łącząca nową płytę z poprzedniczką. Będzie kilka żywiołowych kawałków, ale nie zabraknie też ballad. Jedną z nich nagraliśmy z orkiestrą, a utwór zaaranżował człowiek pracujący na co dzień z największymi gwiazdami, m.in. Katy Perry. 

 

http://magazyn.goniec.com

 

Reklama ogólnosieciowa

Artykuł pochodzi z:
Oceń artykuł
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.

Jeżeli lubisz ten artykuł to pomóż nam go rozpowszechnić:

  • Umieść na NK
  • Wykop to
  • Umieść na Flakerze
  • Umieść na GG
Komentarze (0)

Artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Bądź pierwszy!

Dodaj komentarz

Przepisz kod*

Nazwa użytkownika:*

Treść komentarza:*

angry Mr. Green not happy Wink Rolling Eyes Crying or Very sad Embarassed Razz Laughing n n n n n n n n

Reklama ogólnosieciowa