Reklama ogólnosieciowa
Już 60 posłów podpisało się pod interpelacją domagającą się referendum w sprawie związków Wielkiej Brytanii z Unią Europejską. Premier David Cameron zagroził, że każdy urzędnik rządowy, który poprze propozycję powszechnego głosowania w tej sprawie, straci swoją posadę.
Wśród torysów widać coraz wyraźniej napięcie, którego osią jest stosunek do Unii Europejskiej. Tzw. Komitet 1922, skupiający eurosceptyczną część konserwatywnych parlamentarzystów, zyskuje na sile, a premier i jednocześnie lider partii stara się powstrzymać ten wewnętrzny bunt wszelkimi środkami. Właśnie sięgnął po groźby.
Wszystko wskazuje na to, że nie uda mu się jednak powstrzymać lawiny. Stewart Jackson, niższy rangą doradca jednego z ministrów, otwarcie zadeklarował, że nie podda się presji i podpisze petycję ws. referendum.
– Są rzeczy ważniejsze od partyjnych awansów – powiedział.
Zbuntowany urzędnik dodał, że jest „związany umową” z wyborcami, którzy chcą się na temat związków UK z UE wypowiedzieć. W gremiach rządowych ma być więcej takich jak on, którzy nie chcą poddać się dyktatowi Camerona.
Źródła rządowe twierdzą, że ewentualne referendum będzie tak naprawdę głosowaniem „za” lub „przeciw” secesji Zjednoczonego Królestwa ze Wspólnoty, ponieważ żadne częściowe wyjście nie wchodzi w grę. Tymczasem eurosceptycy uważają, że możliwe jest kompromisowe rozwiązanie, polegające na zachowaniu więzi handlowych z UE, a wycofaniu się z zobowiązań socjalno-politycznych.
– Wielu z nas czuje, że powinniśmy doprowadzić do tego referendum. Myślę też, że wielu poparłoby interpelację w tej sprawie, ale nie może się ujawnić z oczywistych powodów – uznał Bob Stewart, jeden z posłów, który nie bał się podpisać dokumentu.
http://goniec.com
Reklama ogólnosieciowa
Artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Bądź pierwszy!
Dodaj komentarz
Wybór opcji:
Publikuj bez rejestracji (akceptuje regulamin)
Nowy użytkownik - załóż konto (rejestracja w 20 sekund!)
Zarejestrowany użytkownik - zaloguj się