Reklama ogólnosieciowa

Infolinia.org -> Sport -> Co z tym Liverpoolem?

Co z tym Liverpoolem?

2011-01-30 08:57:16

Na pytanie, co złego dzieje się w klubie, który w swoich szeregach ma takich piłkarzy jak Steven Gerrard czy Fernando Torres, od dłuższego czasu próbują odpowiedzieć nie tylko najwięksi sympatycy Liverpoolu.


Do grona zaniepokojonych dołączyli bowiem także działacze, trenerzy, a nawet… ligowi rywale! Jedno jest jednak pewne - tak złego sezonu drużyna z Anfield nie miała od blisko 56 lat, kiedy to wskutek fatalnej postawy spadła         z Premier League. Kryzys wydaje się o tyle bardziej zastanawiający, że jeszcze dwa lata temu (sezon 08/09) Liverpool walczył ze swoim odwiecznym rywalem - Manchesterem United - o tytuł mistrza kraju. Co prawda przegrywając na finiszu rozgrywek o 4 punkty, ale za to z zaledwie dwoma porażkami na koncie. Wieszczono odrodzenie się potęgi, która w 2005 roku sięgnęła po najważniejsze trofeum w klubowej piłce - tytuł zwycięzców Ligi Mistrzów. 
Omawiane chwile to jednak przeszłość, która w kontekście tegorocznych „dokonań” zawodników The Reds wygląda na szczególnie odległą. Początek nieszczęść łączy się z końcówką poprzedniego sezonu, kiedy klubem z Anfield zaczęli zarządzać dwaj działacze - Tom Hicks i George Gillett. Ich kadencja nie trwała długo, a niechęci kibiców do amerykańskich inwestorów nie trzeba nikomu specjalnie przypominać (podobna sytuacja ma miejsce we wspomnianym już Man Utd). Jednak prawdziwym szokiem okazało się zwolnienie menagera Rafaela Beniteza, któremu nie udało się nawet zakwalifikować do ówczesnej edycji LM. Zmiana na stanowisku trenerskim zapowiadana była jako początek rewolucji. Niestety, od tego momentu jest jeszcze gorzej. 
Roy Hodgson okazał się bowiem szkoleniowcem niezbyt dobrze rozumiejącym atmosferę panującą w Liverpoolu. Podczas 6-miesięcznej pracy z zespołem Anglik nie tylko nie poprawił wyników sportowych, ale także zaangażował się w poważny konflikt z kibicami, którym zarzucił brak wsparcia w trudnych momentach. Wystarczy wspomnieć, że w momencie odejścia Hodgsona Liverpool zajmował odległe, bo dopiero 12 miejsce w ligowej tabeli, mając cztery punkty przewagi nad strefą spadkową. Eksperci zajmujący się piłką nożną na Wyspach stwierdzili, że słabe wyniki to między innymi efekt kiepskiej taktyki, w której tacy profesjonaliści jak Dirk Kuyt czy wymienieni wcześniej Gerrard i Torres nie mogą się odnaleźć. Z kolei Michael Owen - wielka legenda klubu -  twierdzi, że problem The Reds polega właśnie „na uzależnieniu od dyspozycji kilku zawodników, co stanowi największą bolączkę. Gdy Torres albo Gerrard jest kontuzjowany, ten zespół nie istnieje na boisku”. Anglik komentuje dalej, że „zarówno zespół, jak i cały klub jest w okresie przejściowym. Zmieniają się nie tylko szkoleniowcy, ale i właściciele”. Nie można Owenowi odmówić racji, tym bardziej, że w międzyczasie w klubie doszło do kolejnych roszad personalnych. Na miejsce nielubianych poprzednich właścicieli, wskakuje John Henry - pasjonat, jednak bez większej znajomości futbolowych realiów. Jedną z jego ważniejszych decyzji było rozwiązanie kontraktu z Royem Hodgsonem i zatrudnienie dawnej gwiazdy Liverpoolu - Kenny'ego Dalglisha, postaci dobrze znanej każdemu fanowi The Reds. Szkot na przełomie lat 70. i 80. był najskuteczniejszym napastnikiem klubu, a po przejściu na piłkarską emeryturę kontynuował z równym powodzeniem karierę menagerską. Władze klubu mają nadzieję, że styczniowa zmiana na trenerskiej ławce okaże się trafną decyzją. Przede wszystkim chodzi o uspokojenie rozgoryczonych kibiców, którzy spragnieni zwycięstw coraz ostrzej komentują poczynania klubowych działaczy.
Kolejny problem to zdyscyplinowanie samych piłkarzy. Nie tak dawno Ryan Babel za „ćwierkanie” na Twitterze na temat pracy Howarda Webba (angielski sędzia podyktował wątpliwego karnego, który zapewnił zwycięstwo 1:0 Czerwonym Diabłom) został ukarany karą grzywny. Angielska federacja piłkarska zastanawia się także nad zawieszeniem niepokornego zawodnika. Babel co prawda przeprosił, ale w niczym nie poprawiło to wisielczej atmosfery wokół klubu. 
Dlatego też z rosnącym niepokojem wyczekiwano niedzielnych derbów Merseyside, w których Liverpool podejmował odwiecznego rywala zza miedzy - Everton. Kibice mają w pamięci pierwsze derby tego sezonu, kiedy to The Toffees po zaciętym spotkaniu ograły The Reds 2:0. Jednak teraz oba kluby sąsiadujące ze sobą w drugiej połówce ligowej tabeli miały bardzo podobne problemy. Spotkanie to zapowiadano więc jako ważny moment, który może pozytywnie wpłynąć na morale zarówno jednego jak i drugiego zespołu. Mecz rozpoczął się tak naprawdę od wejścia Kenny'ego Dalglisha, któremu kibice zgotowali owację na stojąco. Jednak późniejsze 90 minut należało do piłkarzy, którzy zgotowali wodzom emocjonujący spektakl. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 2:2, jednak zmieniająca się sytuacja na boisku do ostatnich chwil nie pozwalała na chwilę oddechu. Zarówno dla graczy jak i kibiców obu zespołów. Wielką ochotę do gry miał Fernando Torres, co nie było ostatnio częstym zjawiskiem. Pierwsza połowa, po której Liverpool schodził         z jednobramkową zaliczką pozwalała mieć nadzieje, że najgorsze już minęło, a drużyna powoli wychodzi na prostą. Jednak po przerwie piłkarze Evertonu bezlitośnie wykorzystali moment dekoncentracji The Reds szybko strzelając dwa gole. Bramkę na wagę remisu z rzutu karnego zdobył Dirk Kuyt. 
To spotkanie pokazało jednak, że w drużynie zapanowała lepsza atmosfera. Podopieczni Dalglisha wyglądali na zmotywowanych, czego bardzo brakowało w rundzie jesiennej. Sam szkoleniowiec jeszcze przed derbami zauważył, iż jego piłkarze w poprzednich meczach stracili pewność siebie, ale z jego pomocą klub zażegna kryzys - potrzeba tylko ciężkiej pracy i determinacji.
Czy życzeniowe myślenie szkockiego menagera stanie się faktem? W obecnym oknie transferowym z powodu braku środków, Liverpool nie będzie bił się o znane nazwiska. Za to do klubu spływają oferty sprzedaży jak np. propozycja Juventusu Turyn zainteresowanego pozyskaniem Torresa. Najbliższe ligowe spotkania, a także rywalizacja w Lidze Europejskiej pokażą, czy władzom uda się odrodzić potęgę klubu oraz utrzymać przy sobie najbardziej utalentowanych zawodników.  
Dawid Cierocki / Fot. Getty Images

http://polishexpress.polacy.co.uk

 

 

Reklama ogólnosieciowa

Oceń artykuł
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.

Jeżeli lubisz ten artykuł to pomóż nam go rozpowszechnić:

  • Umieść na NK
  • Wykop to
  • Umieść na Flakerze
  • Umieść na GG
Komentarze (0)

Artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Bądź pierwszy!

Dodaj komentarz

Przepisz kod*

Nazwa użytkownika:*

Treść komentarza:*

angry Mr. Green not happy Wink Rolling Eyes Crying or Very sad Embarassed Razz Laughing n n n n n n n n

Reklama ogólnosieciowa