Reklama ogólnosieciowa

Poradnik -> Felietony -> Związki na odległość.

Związki na odległość.

2010-09-14 20:16:53

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. To była pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy w temacie związków na odległość. Ze znanych związków tzw. dojazdowych najsłynniejszym chyba jest para Hilary i Billa Clintonów. Oboje wychwalali zalety swojego małżeństwa na odległość, dopóki nie doszło do „afery rozporkowej”. A przecież nie tylko oni padli ofiarami bycia razem od czasu do czasu. Takich historii można opowiadać bez liku. Wszyscy je znamy ze słyszenia lub z własnych doświadczeń. Są różne typy małżeństw dojazdowych, ja jednak chcę się skupić na tych z powodu emigracji zarobkowej i przede wszystkim z kobiecego punktu widzenia poruszyć problem.

Reklama ogólnosieciowa

Jedno z małżonków wyjeżdża za granicę do pracy. Drugie zostaje na miejscu, najczęściej z dziećmi i wszystkimi problemami, które wcześniej były dzielone na pół. Najczęściej w takim układzie wyjeżdża mąż, a żona zostaje w Polsce. Na pewnym babskim forum zadałam pytanie, jak kobiety widzą związki na odległość, czy je przeżyły i jakie mają zdanie na ten temat. Pozwolę sobie przytoczyć niektóre wypowiedzi:

    Przeżyłam, było to jedno z najgorszych doświadczeń w moim życiu. Nigdy więcej.

   Tak. Przez rok czasu mój mąż w UK, ja w Polsce. Dlatego spakowałam się i przyjechałam do niego z dziećmi. Nie potrafię żyć na odległość.

    Przeżyłam, a raczej oboje, nie polecam. Trzeba wiele wysiłku z obu stron, aby przez to przejść i aby niczego nie popsuć. Na długą metę absolutnie nie.

Przeżyłam coś takiego – moje pierwsze małżeństwo. Mąż tzw. - weekendowy, pracował 300 km od domu. Skończyło się rozwodem. Wszyscy naokoło kiwali głowami, że to z powodu odległości ale patrząc na sprawę po latach- jestem prawie pewna, że mąż i tu na miejscu w końcu by mnie zdradził gdyby miał okazję. Tam daleko „okazja” pojawiła się wcześniej i „zaciążyła” a ja…… trzy miesiące później (staraliśmy się jako kochające małżeństwo). Ech ciężkie to dla mnie czasy….
Osobny temat to zdrady… sama wiesz czy mu ufasz czy nie… ja pomimo tego, że ufam nie zgodzę się już na osobne „życiowanie” . Kiedy czasami słyszę o facecie, pracującym po 3,4 lata za granicą i ślącym pieniądze na dom… Sama nie wiem komu współczuć, a temat jego wierności raczej nie jest dla mnie zagadką… (oczywiście, że są wyjątki..)

    Miałam taki pięciomiesięczny okres. Widywałam się z mężem (który jeszcze mężem nie był) w weekendy, jak wracałam do domu. Ale było też kilka weekendów, że się nie widzieliśmy.
Pomagały telefony i smsy. Kiedy wróciłam, to bardzo szybko zdecydowaliśmy się na coś, na co jakoś nigdy nie mieliśmy czasu - na ślub. Z perspektywy czasu widzę, że ta rozłąka wzmocniła nasz związek, wprowadziła do niego dużo nowych elementów. Mieliśmy wtedy tylko dwa dni na to, żeby się nagadać, bo jednak przez telefon to nie to samo. Ale absolutnie nie zdecydowałabym się na coś takiego, gdyby miała trwać dłużej. Tzn. 6 miesięcy - jeszcze spoko. Ale np. 2 lata - nigdy. Czas nieokreślony - tym bardziej NIGDY. Człowiek traci poczucie posiadania swojego domu, zaczyna żyć w totalnie dwóch światach. I ten drugi świat jest na tyle odrębny, że nawiązać romans mogą osoby, które na miejscu nigdy by nawet o czymś takim nie pomyślały. Problem w tym, że osoby zostające mają jakąś wspólną bazę życiową. Mieszkanie, w którym zostają - jest wspólne. Mają na miejscu przyjaciół, znajomych, których znają od dawna. Jak się chce w ciągu tygodnia z kimś wyjść, to nie szuka się nowych znajomości, bo są te stare. Trudno się zauroczyć kolegą z roboty, z którym pracuje się 3 lata. A na wyjeździe często wszystko jest nowe. Mieszkanie/pokój hotelowy nie jest naznaczony mężem/żoną. Często brak jakichkolwiek znajomych, a człowiek ma się ochotę z kimś spotkać. Ma ochotę wyjść chociaż na spacer w czyimś towarzystwie. Musi podzielić się emocjami z całego dnia, a telefon nie zawsze jest idealnym przekaźnikiem.

     Przeżyłam i wspominam ten okres bardzo dobrze. Córka miała wtedy 3 lata, mąż wyjechał do pracy na drugi koniec Polski. Tęskniliśmy strasznie, jechał pół nocy do domu, żeby być z nami dwa dni i znowu pół nocy wracał do jednostki. Przez ten okres, gdy byliśmy weekendowym małżeństwem to zrozumieliśmy wiele spraw dotyczących nas, rodziny, naszych planów na przyszłość. Gdyby nie ten wyjazd takie dojrzewanie związku pewnie by wyglądało inaczej. Ucierpiała strasznie nasza kieszeń na tych wyjazdach, rachunki za telefon były gigantyczne. I, o dziwo byliśmy od siebie daleko, ale bardzo nas to do siebie zbliżyło. Dałam radę z chorującym dzieckiem, rozkręcaniem firmy, rachunkami, pękającą rurą z wodą, brakiem ogrzewania, rozwalonym autem na środku drogi i ryczącym dzieciakiem w środku. W ogóle nie myślałam, że mąż mnie będzie zdradzał. Ufałam mu i nadal ufam. Poza tym gdzie on znajdzie takie fantastyczne 3 baby jakie ma teraz w domu?

   Ja żyję w taki związku już 6 lat, nie jest to przyjemne, ale takie czasy, ze jesteśmy tam gdzie jest dla nas praca, więc ja siedzę w jednym mieście a mąż w innym (150 km) i przyjeżdża w piątki do domu. Dla mnie jest to ciężka sytuacja - o wszystkim w sumie muszę decydować sama. Wszystkie sprawy dotyczące mieszkania np. No bo ja jestem na miejscu. Od niedawna mamy też dziecko, więc jest jeszcze gorzej. najzwyczajniej boli mnie, że to ja ciągle, 24 godz/dobę jestem do dyspozycji syna. I to głównie ja myślę i organizuję mu byt i życie, choć rozumiem sytuację męża, który mówi, że jemu też jest ciężko bo nie może na co dzień uczestniczyć w naszym życiu. Trudno mi było w ciąży, gdy coraz bliżej porodu, a ja modliłam się, żeby urodzić w weekend, kiedy mąż będzie na miejscu. I najzwyczajniej w świecie bałam się być sama w domu. Choć tłumaczyłam sobie, że przecież są telefony i pomocni sąsiedzi w pogotowiu. W takiej rozłące nie pomagają nawet bardzo częste telefony. Bo nawet nie wiem o czym mam przez telefon z nim rozmawiać. Streszczać mu cały nasz dzień?Coraz mniej mi się podoba ta sytuacja, a niestety nie widać na horyzoncie zmian.

   Mam weekendowego męża. Żyjemy tak od trzynastu lat. Kiedy pierwszy raz podejmował pracę w innym mieście, ja zostawałam z noworodkiem i piętnastomiesięcznym maluchem. Dałam radę tylko dzięki rodzicom. Teraz dzieci jest troje, ja sobie świetnie daję radę sama. On pracuje 450 km od domu, w każdy weekend przyjeżdża. W niektóre tygodnie zostaje i jedzie tylko 40 km do roboty... Ja sobie radzę. Ze wszystkim. W sumie to jego mi szkoda. Całe życie na walizkach. Nawet nie rozpakowuje torby - ani w domu, ani w tamtym domu. Kiedy zajeżdżam do jego wynajmowanego mieszkania, to wynoszę tony butelek po piwie i sprzątam, bo zapuszczone na maksa. Z pracy wraca nocą, bo niby co miałby robić w pustym obcym mieszkaniu. Dzieci tak się przyzwyczaiły, że wolą, gdy ojca nie ma. Moja miłość gdzieś zaginęła naście lat temu. Gdy on wraca do domu, to palcem nie kiwnie żeby mi coś pomóc, bo przecież musi odpocząć. Czy warto? Finansowo tak. Trzynaście lat temu zarabiał 1700 złotych, teraz kilkanaście tysięcy. Wolę te pieniądze, niż chłopa w domu, bo i tak by nie było z niego żadnego pożytku. Jeśli komuś zależy na miłości i trwałości rodziny, to nie polecam.

    Przeżyłam, to było okropne, ale kiedy zamieszkaliśmy znów razem było też ciężko, prawie rozwodowo do momentu kiedy znów nauczyliśmy się żyć ze sobą. Nigdy więcej takich doświadczeń.

 

Zdecydowanie przeważają opinie negatywne, poparte przeżyciami autorek powyższych słów. Ale życie ma to do siebie, że czasami zmusza do czasowego rozstania nawet najbardziej kochające się małżeństwa. I choć to trudne doświadczenie, to najczęściej podyktowane jest nie przez nasze widzimisię, ale skomplikowaną sytuację życiową. Jak sobie radzić w takim przypadku?

 Na początku trzeba ustalić cel i czas takiego wyjazdu i bardzo się tego trzymać. Nie ma pracy w naszym mieście? Rosną długi i musimy je jak najszybciej spłacić? Mieszkanie jest w stanie ruiny, a nie ma  za co wyremontować? Trzeba kupić nową pralkę, bo stara się zepsuła? Określenie czasu wyjazdu i powrotu jest również bardzo ważne, ponieważ daje ono pewien rodzaj stabilizacji.

 Najważniejsze to utrzymywać ze sobą jak najczęstszy kontakt. Dziś nie jest problemem rozmowa telefoniczna, są przeróżne komunikatory internetowe, a również własnoręcznie napisany list na pewno będzie przejawem miłości, tęsknoty i szacunku. Częsty kontakt, nawet przez telefon czy skype, ze współmałżonkiem jest również podstawą do okazywania sobie wzajemnego zaufania. Starajcie się, o ile to możliwe, widywać się regularnie, nie skąpcie pieniędzy na podróż, przecież czas spędzony z ukochaną osobą jest bezcenny, prawda?

 Wiadomo, że wiele związków się rozpada z powodu zdrady małżeńskiej. Któreś z małżonków nie jest w stanie sobie poradzić z brakiem bliskości fizycznej, przytulenia się do ukochanej osoby, seksu czy rozmowy w realnym, nie internetowym świecie. Nawet specjalnie się nie rozglądają za nowym partnerem, po prostu korzystają z nadarzającej się w danej chwili okazji.

 Ludzie się zmieniają, odzwyczajają się od siebie, więc to też często jest powodem rozstań takich związków już w czasie, gdy małżonkowie zaczynają mieszkać ze sobą na co dzień. Okazuje się, że osoba, którą się kochało jest raczej wytworem naszej wyobraźni, a nie tym mężem, który jakiś czas temu wyjechał, aby ratować materialną kondycję rodziny.

 Pamiętajmy, że tylko od nas samych zależy to, czy uda nam się przetrwać w takim związku. Jak bardzo ważny jest dla nas nasz partner? I do jakich poświęceń jesteśmy zdolni dla dobra naszej rodziny? Wystarczy odpowiedzieć sobie na powyższe pytania, zanim podejmie się ostateczną decyzję o czasowym rozstaniu. Pamiętajmy również, że prawdziwa i szczera miłość przetrwa wszystko.

Art. Anieliczka - Infolinia.org

związki na odleglosc2związki na odleglosc2

Oceń artykuł
(głosów: 10, średnia ocena: 4,6)
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.

Jeżeli lubisz ten artykuł to pomóż nam go rozpowszechnić:

  • Umieść na NK
  • Wykop to
  • Umieść na Flakerze
  • Umieść na GG
Komentarze (4)
Tato Tato
Temat stary i dobrze znany ale napisany w taki sposób, że czyta się z zaciekawieniem i przyjemnością. Super felieton.
  • 2010-09-14 19:00
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 1
Świetnie napisany felieton.
Temat rzeczywiście tak stary jak świat, nasz Świat ewoluuje pod różnymi względami, uczucia raczej pozostają niezmienne. Myślę że coraz częściej zaczynamy o nich zapominać przy nawale problemów życia codziennego. Dobrze o tym pamiętać, i dzieki takim spostrzeżeniom jak tu napisanym powracać myślami i uczuciami które są chyba najważniejsze w naszej egzystencji.
Brawo za te słowa. Gratuluję wizji i sposobu pisania.
  • 2010-09-14 20:45
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
ArchRazjel ArchRazjel
Anielska w swojej najlepszej formie 
  • 2010-09-14 22:48
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
ArchRazjel napisał(a):
Anielska w swojej najlepszej formie 

Nic dodać, nic ująć.
Widzę że moje koleżanka z foruma ma jakiegoś cichgo wielbiciela.
  • 2010-09-16 20:12
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0

Dodaj komentarz

Przepisz kod*

Nazwa użytkownika:*

Treść komentarza:*

angry Mr. Green not happy Wink Rolling Eyes Crying or Very sad Embarassed Razz Laughing n n n n n n n n

Reklama ogólnosieciowa