Reklama ogólnosieciowa

Poradnik -> Prasa Polonijna -> Seks w krainie dzieciństwa

Seks w krainie dzieciństwa

2010-03-06 17:25:38

W dzisiejszych czasach marzenia dzieci o wysokich obcasach i prawdziwym makijażu już się spełniły. Teraz nastolatki śnią o „boob job”, czyli ideale napompowanych piersi, o liposukcji w okolicach talii i zaletach wstrzyknięcia sobie  botoksu w usta. Cel tych pożądanych przemian też jest czytelny. Fazą przejściową od dziecka do kobiety ma być obiekt seksualny, na który polecą faceci.

Reklama ogólnosieciowa

Środki masowego, seksualnego przekazu


Rodzice przyznają, że problem istnieje, ale z drugiej strony skłonni są uważać, że nie dotyczy on ich dziecka. – Nie staram się jakoś specjalnie chronić mojej córki przed światem zewnętrznym, zamykanie jej pod kloszem nic by przecież nie dało – przekonuje Adrianna Wielicka, matka 10-letniej Zuzanny, od trzech lat mieszkająca na Wyspach.

Matka opowiada historię szkolnego konkursu urządzonego na wzór telewizyjnego show „Britain’s Got Talent”, w którym dzieci miały pokazać swoje umiejętności. Dziewięcioletnia wówczas Zuzanna wymyśliła wraz z kilkoma koleżankami z klasy, że przedstawią taniec z jednego z teledysków Beyonce. Choreografia w oryginale mogła kojarzyć się – jak zwykle – z seksualnym wyuzdaniem, ale w wykonaniu czterech uczennic z trzeciej klasy szkoły podstawowej na Greenfordzie nie zrobiła na nikim większego wrażenia. – To nawet było zabawne – komentuje matka. – Cztery małe dziewczynki pozujące na dorosłe tancerki. Nie przesadzajmy, to tylko niewinna zabawa.

Według opisującego problem seksualizacji dzieci ostatniego raportu Home Office, Adrianna Wielicka, nawet gdyby widziała sens w ochronie swojego dziecka przed wpływem rozerotyzowanej kultury, niewiele mogłaby na to poradzić. Próby powstrzymania dzieci przed kontaktem z podszytą seksem informacją są dzisiaj torpedowane przez dostępność i różnorodność środków przekazu, dla których erotyka stała się idealną platformą sprzedaży. Wizerunek podniecającej lolity już dawno przekroczył próg magazynów dla mężczyzn i wyszedł na ulice pomagając sprzedawać bieliznę, perfumy, odzież, wino czy hamburgery. W marketingu wszystko kojarzy się z d..., nawet kurs języka angielskiego dla początkujących. Mamy więc erotykę w reklamie na billboardach, w telewizji, w bezpłatnych gazetach i na przystankach. Dzięki seksowi piosenkarki i raperzy sprzedają swoje płyty, reżyserzy i aktorki filmy, a celebryci własną prywatność.

Dziecko przed tym nie ucieknie. W muzycznym kanale telewizyjnym natknie się na pokoleniową zmianę w popowym szołbiznesie – na zasłużoną emeryturę odchodzi Madonna, a jej miejsce wypełniają Sugababes, Pussycat Dolls, Rihanna czy właśnie Beyonce, wszystkie obowiązkowo wdzięcznie wypchane z przodu powyżej pasa i z tyłu poniżej, a od stóp do głów wysmarowane błyszczącym lubrykantem. Z ekranu komputera epatuje swą erotyczną cielesnością Lara Croft. Nawet w świecie lalek Barbie ustąpiła pola lolitkom Bratz, by wychowywać od najmłodszych lat w uwielbieniu dla luzackich ciuchów, których obfitość, różnorodność i frywolność są idealnym wstępem do dorosłej kultury zakupoholizmu. Seks czai się wszędzie!

Brytyjska pogarda dla skromności


Nawet dla starszych Polaków wychowanych w pruderyjnym katolicyzmie z jednej i w przaśnym realnym socjalizmie z drugiej strony, anglosaski kod kulturowy hołdujący seksualnej wolności nie jest niczym nowym. Młodsze pokolenia już w pełni wzrastały w cywilizacji rozpasanego erotyzmu, która przyszła do nas w latach 90. ubiegłego wieku wraz z demokracją, kapitalizmem i gospodarką rynkową. A jednak spotkanie oko w oko z brytyjską pogardą dla skromności może być dla emigrantów szokiem. W Polsce bowiem ogołocony z ubrań świat muzycznych gwiazd MTV, celebrytek bez talentu przywiązanych do pokaźnych rozmiarów biustu czy modelek z ociekających seksem reklam nie wychodził za bardzo poza ekran telewizora. W polskim realu nadal panuje w dużym stopniu szarobura i nienarzucająca się rodzima wersja poprawności, a tradycyjna konieczność pojawienia się w niedzielny poranek w kościele wybija z głowy ekstrawagancje, które mogłyby zostać uznane za grzeszny bezwstyd. W istocie Polska nie przeżyła żadnej rewolucji seksualnej, a jedynie przeszła przyspieszony kurs wychowania seksualnego w stylu zachodnim. Nasza mentalność w kwestiach intymnych pozostaje chłopska – te rzeczy robi się w domowym zaciszu, a nie na widoku. Seks pozostaje dla nas tabu.

– Nadal, w Polsce szczególnie, wulgarne określenie prostytutki jest jednym z najcięższych przekleństw, jeśli zaś chcemy kogoś upokorzyć i poniżyć, to używamy obelg i wyzwisk odnoszących się do różnych aspektów seksualności. Nadal seksualność jest dość powszechnie postrzegana jako swoista i niebezpieczna gra, w której chce się kogoś zdobyć, posiąść, uwieść, oszukać... Tak było w czasach biblijnych, tak było w czasach Choderlos de Laclos i markiza de Sade’a, tak jest i dzisiaj. Gdzie tu rewolucja? – zastanawia się Bartłomiej Dobroczyński, psycholog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
W Wielkiej Brytanii seksualne wyzwolenie dokonało się po obu stronach szklanego ekranu – w realiach telewizyjnego studia i na ulicy. Nie ma tabu, granic przyzwoitości i narzuconych z góry ograniczeń. Gra z erotycznym podtekstem jest dozwolona w każdym wieku, miejscu i czasie.

Łóżka „Lolita” i staniki z Tesco


Raport o seksualizacji brytyjskich dzieci przygotowany dla Home Office przez dr Lindę Papadopoulos postuluje ukrócenie rozpasania w mediach i reklamie. Obie te branże są w nim obwiniane o narażanie najmłodszych odbiorców na nasiąkanie erotycznymi obrazami i treścią. Papadopoulos ma też wiele do zarzucenia przemysłowi muzycznemu, filmowemu i rynkowi gier komputerowych. „Kanały muzyczne i teledyski wszystkich rodzajów seksualizują i uprzedmiotawiają kobiety. Są one pokazywane w prowokujących i odkrytych ubraniach oraz w stanie seksualnej gotowości. Z drugiej strony mężczyźni są przedstawiani jako seksualnie dominujące supersamce” – czytamy w raporcie.

Autorka zapewne Ameryki nie odkrywa, ale nie tyle chodziło o dogłębną analizę i poszukiwanie źródeł problemu, ile o wytyczne na przyszłość. Papadopoulos łączy też odważnie ekspansję erotycznych obrazów z eskalacją przemocy wobec kobiet, dając przykład seksualnego napastowania, które zmusza nastolatki do umieszczania swoich roznegliżowanych zdjęć w portalach społecznościowych. Raport ma pomóc w rozpoczęciu szerszej debaty nad walką z przejawami przemocy seksualnej. Problem stał się już przedmiotem politycznej dyskusji zarówno w kręgach laburzystów, jak i konserwatystów. Lider torysów David Cameron zapowiedział nawet, że jego partia po przejęciu władzy wprowadzi ograniczenia w udziale w przetargach na rządowe inwestycje dla firm, które stosują agresywny marketing skierowany do dzieci.

– Nadszedł czas na działanie. Jako rodzice wszyscy martwimy się o nasze dzieci dorastające zbyt szybko i pozbawiane dzieciństwa – podkreślał w jednej ze swoich wyborczych mów Cameron. – Chcemy, by widziały świat takim, jaki jest, ale nie podoba nam się, że są bombardowane przez nieodpowiednie obrazy i treści od najmłodszych lat. Wszyscy znamy przykłady wypychanych biustonoszy i łóżek „Lolita”. To niepokojące.

Za sprzedaż optycznie powiększających biust staników dla nastolatek krytykowana była swego czasu sieć supermarketów Tesco. Serią wyposażenia sypialni dla dziewcząt nazwaną „Lolita”, za 12-letnią bohaterką powieści Vladimira Nabokova, która była obiektem seksualnych fantazji narratora, zasłynęła z kolei nieistniejąca już sieć Woolworths.

Hormony wokół nas


Może jednak jest tak, że za wcześniejsze osiąganie seksualnej dojrzałości przez brytyjskie dzieci odpowiada nie tylko rozwiązła kultura, ale również, a może przede wszystkim czysta biologia? – Moja ośmioletnia córka chodzi do szkoły z rówieśnicami, które mają w pełni wykształcone piersi, owłosienie łonowe i chwalą się pierwszą menstruacją – mówi Dominika Szulc z Londynu. – Słyszałam, że to wszystko przez niewłaściwą dietę, odżywianie się hamburgerami i kurczakami nafaszerowanymi jakimiś hormonami...

Czy to możliwe, że dzieci brytyjskie dojrzewają szybciej niż polskie? Zmiany fizjologiczne to faktycznie domena hormonów, zwłaszcza grupy żeńskich hormonów płciowych, czyli estrogenów. W naszym otoczeniu aż się od nich roi, zwłaszcza od tych stworzonych ręką człowieka, tzw. ksenoestrogenów. Są one w naszym pożywieniu, bo farmerzy i wielkie giganty spożywcze dodają je do paszy zwierząt hodowlanych; są w herbicydach i środkach owadobójczych, którymi spryskuje się wielkopowierzchniowe uprawy; są w wielu szamponach, balsamach do ciała, w detergentach, w plastikowych butelkach, zawierają je folie stosowane do wyściełania wewnętrznych stron blaszanych puszek... Stąd przedostają się do środowiska. Choć nie jest to problem do końca zbadany, dzieci w najbardziej rozwiniętych krajach są dużo bardziej narażone na taką swoistą „kurację hormonalną”, której jednym z niepożądanych skutków (wcale nie najgorszym) może być właśnie szybsze osiąganie dojrzałości płciowej.

Biorąc pod uwagę uwarunkowania cywilizacyjne, obwinianie za przyspieszone tempo tego procesu wyłącznie zafiksowanej na erotykę kultury Zachodu również jest uproszczeniem. – Nikt nie zaprzeczy, że społeczeństwo brytyjskie to mieszanka wielu cywilizacji i ras, a dojrzewanie jest zjawiskiem nie tylko biologicznym, ale i kulturowym – mówi Grażyna Czubińska, seksuolog z Londynu. – Na przykład dziecko wychowywane w kręgu tradycji arabskiej jest wcześniej przygotowywane do roli kobiety, szybkiego wyjścia za mąż i urodzenia potomstwa. To wszystko ma wpływ na przebieg dojrzewania.

Kluczowa rola rodziców


W całym obrazie seksualizacji dzieci umyka jeszcze jeden ważny element. Rola rodziców. W praktyce Grażyny Czubińskiej zdarzają się przypadki polskich matek i ojców zaniepokojonych wpływem otoczenia na właściwy rozwój płciowy i emocjonalny ich dzieci, ale jej zdaniem cały problem nie leży wyłącznie po stronie kultury.

– Wszyscy są winni – media, biologia, preferowane wzory zachowań – tylko nie my, rodzice – ironizuje specjalistka z Polskiego Centrum Zdrowia Seksualnego w Londynie. – Brakuje im podstawowej wiedzy z zakresu edukacji seksualnej własnych dzieci, nie potrafią i nie chcą na ten temat rozmawiać, nie starają się kontrolować treści, z jakimi styka się ich dziecko, a to jest kluczowa sprawa w wychowaniu. Jeśli rodzice nie podejmą wysiłku, dziecko rzeczywiście pozostaje wystawione na wpływy zewnętrzne.

Raport dr Lindy Papadopoulos zdaje się przeceniać skuteczność prewencyjnej cenzury. Z doświadczenia można wnioskować, że żadne zakazy nie odwrócą wzroku dzieci i młodzieży od erotycznych czasopism na półkach kiosków czy od spotów, w których kobieta przedstawiana jest jako obiekt seksualny. Jest za późno na zawracanie fali erotyzmu kijem. Obowiązkiem dorosłych powinno być prowadzenie dzieci przez ten zalany świat, wskazując na rafy i niebezpieczne prądy. Kto zrobi to lepiej od świadomego rodzica?

Adam Skorupiński

Artykuł pochodzi z:
Oceń artykuł
(głosów: 2, średnia ocena: 4,5)
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.

Jeżeli lubisz ten artykuł to pomóż nam go rozpowszechnić:

  • Umieść na NK
  • Wykop to
  • Umieść na Flakerze
  • Umieść na GG
Komentarze (0)

Artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Bądź pierwszy!

Dodaj komentarz

Przepisz kod*

Nazwa użytkownika:*

Treść komentarza:*

angry Mr. Green not happy Wink Rolling Eyes Crying or Very sad Embarassed Razz Laughing n n n n n n n n

Reklama ogólnosieciowa