Reklama ogólnosieciowa

Infolinia.org -> Prasa Polonijna -> Wyspiarze 2010

Wyspiarze 2010

2010-03-03 19:27:20

Żaden serial – nawet „Londyńczycy” – prawdy o emigracji nie powie. Ponad fikcję zawsze wybije się rzeczywistość, która zaskakuje zwrotami akcji i różnorodnością. Emigrantów nie da się łatwo poupychać w szufladki. Trzeba ocalić od zapomnienia prawdziwe historie Polaków, którzy ruszyli na podbój Wysp. Oto pierwsza z nich.

Reklama ogólnosieciowa

Kategoria „Czego ten człowiek w życiu nie robił!?” obejmuje jak najbardziej Aleksa, którego poznałem w Dublinie kilka lat temu. Sam wtedy byłem jeszcze freszfiszem, dopiero co na fali „otwarcia rynków pracy” lądującym na irlandzkim brzegu. On już wtedy był pełnowymiarowym, wyspiarskim ssakiem.

Oczywiście odpowiedź na pytanie „Czego ten człowiek w życiu...?” w jego przypadku jest prosta. W życiu nie pracował! Ale miał takie coś w sobie, że zamiast się klasycznie i malowniczo stoczyć, jak dziesiątki bezrobotnych Polaków w Dublinie, on bujał się beztrosko na fali. Cechowała go na dodatek dziecięca, pełna szczerość. Nigdy przy tym nie zmyślał, choć jego opowieści wydawały się zgoła nieprawdopodobne.

Pub z wąsami


Spotykaliśmy się w częstotliwości stroboskopowej; niekiedy „był przez cały czas”, a innym razem znikał na kilkanaście tygodni. Ale generalnie widywaliśmy się dość często, bo moja akurat firma mieściła się obok polskiego pubu, a ja – dysponując nielimitowanym czasem pracy – nie unikałem tego miejsca ochrzczonego zresztą zaraz jako „melina dla wąsatych Marianów wracających z budowy”.

Dla porządku: oczywiście tak miły chrzest lokalu nastąpił na polskich forach internetowych, gdzie większość wpisów osadzała się na wstydzie, że tylu roboli zjechało się do Irlandii i nam, forumowiczom, znaczy się, tylko wstyd przynoszą tymi wąchalami i tym ich zwierzęcym trybem życia: praca-dom-oszczędności-w weekend bania. No i polski pub stał się synonimem obciachu dla tych katów klawiatury, których denerwował, i tłum Polaków w środku pubu, i ich smutne pijaństwa, i brak znajomości języka, i że do teatru nie chodzą i dezodorantów nie używają, żrą bigos i golonkę i kilkanaście pewnie innych rzeczy. Bóg z nimi.

Halabardnik na zasiłku


Aleks nie cieszył się jakąś nadzwyczajną estymą stałej klienteli, ale też nie było chyba nikogo, kto by go chciał za coś ścigać. Jego nieprawdopodobne pomysły radzenia sobie z życiem wzbudzały wzruszenie ramion słuchaczy. No bo jak twórczo wykorzystać jego pomysł, żeby zostać aktorem w Irlandii? A on któregoś ranka wpadł na taki koncept, poszedł do firmy castingowej i bezczelnie powiedział, że czuje w sobie talent i niech go sprawdzą, jak sobie chcą. Sprawdzili i chcieli, bo wtedy Irlandczycy chcieli wszystkiego, niechby się nawet i nie przydało.

Aleks zagrał jakieś halabardy kilka razy, ale przyszedł kryzys i zrezygnowano z jego udziału w służbach najważniejszej ze sztuk. Wymuszona ta absencja jego z kolei po pewnym czasie skłoniła do konstatacji, że nie ma tak łatwo. I że jeśli człowiek musi być odpowiedzialny za swoje czyny, to on nie widzi powodu, by państwa i ich rządy wyłączyć spod takiego rozumowania. I złożył papiery o rentę aktorską spowodowaną załamaniem rynku. – Sprawdzony artysta nie może przecież przymierać głodem, irlandzcy aktorzy jak nie mają ról, to mają taką rentę, a ja też grałem w filmach, proszę bardzo, tu są papiery, bardzo mi przykro, że okazujecie się rasistami i szowinistami, cóż, muszę chyba się przejść do Irish Independenta... – tak mniej więcej wyglądała jego oferta.

Oczywiście we współczesnej Europie jak urzędnikowi się powie, że jest rasistą i szowinistą, to jakby oblać go wrzątkiem, a jeszcze postraszy się gazetą, to już w ogóle weź się i wieszaj. Wprawdzie początkowo tłumaczyli mu, że nie ma wysługi lat i normy nie wyrobił, co on skwitował tylko mruknięciem, że należy do związku zawodowego irlandzkich artystów, składki płacił co miesiąc, więc proszę bardzo, on po drodze do Irish Independenta wpadnie jeszcze do związków.

Potem Aleks zniknął znowu z oczu, ale dochodziły słuchy, że jest wolontariackim instruktorem jakiejś gimnastyki dla pań, której reguły opracował sam, metodę nawet gdzieś tam zarejestrował i nawet podobno gmina dała mu wsparcie finansowe na prowadzenie nauki gimnastycznej sztuki walki bez walki. Jeszcze potem (znowu może tylko plotki) opracować miał sposób na ruletkę i w końcu, po miesiącu jak słyszałem, przestali go wpuszczać do kasyna z żywą ruletką.

Kosmita z planety Hip-hop


Spotkałem go przedwczoraj przed Pocztą Główną w Dublinie. Wrzeszczał: „ho hoooo” do mnie, bo bym go nie zauważył. Ucieszyłem się, nie powiem, bo wreszcie mogłem zweryfikować plotki. Jednak nie dało rady, bo podszedłem doń i mnie przytkało: Aleks ubrany był w takie coś, hm, w strój amerykańskiego, czarnego rapera z MTV – te łańcuchy złote, wielkie jakieś galoty, bluza XXXXXXL, czarna w złote prążki, okulary z brylantami... Morda też mu jakoś od razu się zmieniła, jakby nos spłaszczył, a wargi zbotoksował. On, nie on? On!

Przywitał się ze mną po murzyńsku: dłoń w prawo, lewo, z góry, podskok, ten cały rytuał... – Dobrze cię widzieć, bro – powiedział.

– Jak ty dzisiaj, kurde balans, wyglądasz? – pytam.

– Że co? – odpowiedział pytaniem. I poszło: że właśnie jest w trakcie nagrywania „z takimi murzynami” drugiej płyty, pierwszą już mają prawie nagraną, przeniósł się do centrum, bo mu dali socjalne mieszkanie, bro, że mógłbym mu pomóc zresztą z tymi piosenkami.

– Że teksty mam napisać czy jak? – zapytałem, bo każdy by się chciał załapać na jakiś murzyński krążek. – E tam, teksty to ja sobie lepsze sam napiszę – zgasił mnie i zapytał, czy umiem „miksować bity”, a ja ze smutkiem odparłem, że nie umiem. – Trudno, sam zmiksuję, bo te moje barany też nie potrafią!

Pożegnaliśmy się znowu z podskakiwaniem, on pokolebał się w swoją stronę, ja w swoją. I do teraz mam radochę z tego spotkania, bo kto powiedział, że brak dowodów na życie pozaziemskie?!

Jacek Rujna

Artykuł pochodzi z:
Oceń artykuł
(głosów: 2, średnia ocena: 5)
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.

Jeżeli lubisz ten artykuł to pomóż nam go rozpowszechnić:

  • Umieść na NK
  • Wykop to
  • Umieść na Flakerze
  • Umieść na GG
Komentarze (7)
Historia świetna.
Podziwiam kolesia.
Taki to w życiu zawsze sobie poradzi.
  • 2010-03-04 13:23
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
Barwna postać, nie da sie ukryć... Szkoda, ze nie zaistniał w "Londyńczykach", którzy stali sie trochę schematyczni ...
  • 2010-04-01 11:43
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
Ludzie sa oryginalni i mają talenty. Fajnie by było gdyby tych tez brano pod uwagę w momencie kiedy ocenia się naszych rodaków na emigracji całościowo i zazwyczaj niestety niezbyt pochlebnie. Taką dziewczyną, która mogłaby podwyższyć naszą samoocenę jest choćby Ada Martynowska, która przez lata mieszkała w Anglii a teraz wydała swoja debiutancką książkę pt. "Karpie, łabędzie i Big Ben" właśnie o realiach zycia na wyspach.
  • 2010-04-02 10:43
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
No właśnie.
Przybysze w krajach do których przyjeżdżają, przeważnie zawsze postrzegani są najpierw z tej złej strony.
Tak już niestety jest.
Jeśli jest jakiś procent osób które dopuszczają się jakiegoś łamania prawa itd.., to przeważnie zaraz z takich incydentów wyciągane są opinie o ogóle.
Na wszelkiego rodzaju zmiany potrzeba czasu, tak że na to, abyśmy byli brani pod uwagę jako normalni ludzie.
Nie koniecznie tylko, jako tania siła robocza.
  • 2010-04-05 21:46
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
Najtrudniej zmieniają się stereotypy a najszybciej powstają uprzedzenia ... Więc za granicą trzeba brać to pod uwagę...
  • 2010-04-07 11:13
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
Co poniektórzy najpierw robią, potem myślą, po fakcie, a potem zła opinia wlecze się za nami.
  • 2010-04-10 21:46
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0
Fajny ten artykuł.
Facet daje rade. To tez pomysl na zycie.
  • 2010-04-11 17:45
  • Cytowanie selektywne Cytuj całego posta
Poparcie: 0

Dodaj komentarz

Przepisz kod*

Nazwa użytkownika:*

Treść komentarza:*

angry Mr. Green not happy Wink Rolling Eyes Crying or Very sad Embarassed Razz Laughing n n n n n n n n

Reklama ogólnosieciowa