Reklama ogólnosieciowa

Infolinia.org -> Prasa Polonijna -> Bieda z nędzą

Bieda z nędzą

2010-02-08 01:13:15

Wielu Polaków z tak zwanej nowej emigracji uciekło z kraju przed biedą – to prawda ocierająca się o banał. W Wielkiej Brytanii często pracują za najniższą stawkę krajową i znajdują się w grupie osób narażonych na egzystencję pod progiem ubóstwa wyznaczonym przez brytyjski rząd i instytucje publiczne. Czy wpadli z deszczu pod rynnę? Wcale nie. Bieda ma bowiem nie tylko wymiar, który da się zmierzyć, porównać i zanalizować statystycznie. To również osobiste poczucie braku równowagi finansowej, zagrożenia bytu rodziny i wykluczenia społecznego.

Reklama ogólnosieciowa

Bieda jest jednym z najbardziej relatywnych pojęć we wszechświecie. To, co jest progiem ubóstwa w Wielkiej Brytanii, może być uznawane za względny dobrobyt w innym kraju, na przykład w Polsce. Ostatnie raporty na temat biedy w poszczególnych krajach Wspólnoty Europejskiej wprowadzają zamęt, który pojęcie ubóstwa rozmywa, a faktyczne problemy ukrywa pod wygodnym płaszczem danych statystycznych.

Nędza za 1000 euro miesięcznie

Lament nad rosnącą w brytyjskim społeczeństwie biedą przyniósł między innymi informacje o tym, że odsetek tutejszych emerytów żyjących poniżej progu ubóstwa jest jednym z najwyższych w Europie, wyższy nawet niż w takich krajach jak Rumunia czy Polska. Według ostatnich badań Eurostatu prawie jedna trzecia emerytów w UK osiąga dochody poniżej tego progu, podczas gdy w Polsce takich osób jest jedynie 8 proc., a w Rumunii tylko 19 proc.

Podobnie „szokujące” dane dotyczą biedy wśród dzieci. Fundacja Save the Children opublikowała właśnie raport, z którego wynika, że w ciągu ostatnich czterech lat liczba dzieci żyjących w warunkach dotkliwego ubóstwa wzrosła z 1,46 mln do 1,7 mln. Ogółem 13 proc. małoletnich mieszkańców Wielkiej Brytanii żyje poniżej progu biedy, a spośród wszystkich regionów najgorzej pod tym względem jest w Londynie, gdzie takich dzieci jest aż 19 proc. W tym przypadku Polska wypada znacznie gorzej – wśród wszystkich krajów UE to w naszym najwięcej dzieci (26 proc.) żyje w biedzie lub na jej skraju.

Słowem kluczem jest w tym przypadku „próg ubóstwa”, który rozumie się jako utrzymywanie się z dochodów wynoszących mniej niż 60 proc. średniej płacy w danym kraju (po odjęciu kosztów mieszkania). W badaniach Eurostatu przyjęto, że dla Polski próg ubóstwa zaczyna się poniżej 175 euro miesięcznego dochodu na jednoosobowe gospodarstwo, podczas gdy w Wielkiej Brytanii wynosi on 1048 euro.

Ubóstwo wśród mniejszości etnicznych

Główną przyczyną popadnięcia w biedę jest oczywiście niskie wynagrodzenie lub bezrobocie. Ryzyko pozostania bez pracy jest wyższe wśród osób wykonujących prace, które nie wymagają kwalifikacji, wśród członków konkretnych grup etnicznych, które mogą być dyskryminowane, oraz mieszkańców regionów, w których dostęp do pracy jest ograniczony.

Nawet jeśli praca jest, nie oznacza to, że bieda – w rozumieniu brytyjskim – nam nie grozi. W latach 2007-2008 aż 59 proc. dzieci żyjących poniżej ustalonego progu ubóstwa żyły w rodzinach, gdzie co najmniej jeden opiekun pracował.

W Wielkiej Brytanii zdecydowanie gorzej żyje się członkom mniejszości etnicznych. Aż dwie piąte osób w tej grupie utrzymuje się z dochodów poniżej 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia, przy czym w poszczególnych grupach narodowościowych występują znaczne różnice. Na przykład ponad połowa osób pochodzących z Bangladeszu i Pakistanu żyje w gospodarstwach osiągających dochody na progu ubóstwa, podczas gdy wśród mniejszości hinduskiej takich osób jest nie więcej niż 25 proc. Trzeba przy tym wziąć pod uwagę, że połowa pracujących Banglijczyków i Pakistańczyków zarabia mniej niż 7 funtów za godzinę, a jednocześnie jedna trzecia przedstawicieli tych mniejszości nie pracuje i nie zamierza znaleźć zatrudnienia.

Rozwarstwienie widać zwłaszcza na przykładzie rodzin, w których pracuje przynajmniej jedna osoba. W tym przypadku na progu biedy żyje około 60 proc. mieszkańców Wielkiej Brytanii z mniejszości bangladeskiej, 45 proc. członków mniejszości pakistańskiej, 30 proc. czarnej społeczności z korzeniami w Afryce i tylko 10-20 proc. rodzimych Brytyjczyków, innych przedstawicieli rasy białej oraz czarnej mniejszości z Karaibów.

Polacy – bieda czy dobrobyt?

Jak w tych rankingach wypada mniejszość polska? Brytyjskie statystyki na ten temat milczą, a Polacy nie są w nich jeszcze ujmowani jako odrębna kategoria. Biorąc jednak pod uwagę dane pochodzące z ostatniego raportu Komisji Równości i Praw Człowieka, okazuje się, że aż 89 proc. imigrantów z Polski i innych krajów „nowej Unii” zarabia poniżej 400 funtów na tydzień, przy czym większość z nich otrzymuje wynagrodzenie w wysokości 5,70 funta na godzinę. Im większa rodzina na utrzymaniu, tym bardziej zbliża się próg życia w urzędowo wyznaczonym ubóstwie.

Weźmy dwa przykłady charakterystyczne dla społeczności polskiej w Wielkiej Brytanii. Tomasz mieszka bez rodziny w Londynie i zarabia na budowie 6,50 funta na godzinę. Pracując osiem godzin dziennie przez pięć dni w tygodniu jego tygodniowy payslip opiewa na kwotę 260 funtów. Po odjęciu 80 funtów za niezbyt wygodny pokój w dzielnicy Ealing pozostaje mu na rękę 180 funtów. Według szacunków Ministerstwa ds. Pracy i Emerytur, Tomasz nie mieści się w grupie zagrożonej ubóstwem, jednak co tydzień Polak pozbywa się również 50 funtów, które wysyła do Polski. Na przeżycie pozostaje mu 130 funtów, co jest już niebezpiecznie blisko granicy biedy.

Sprawa komplikuje się, gdy w grę wchodzi rodzina, jak w przypadku Andrzeja i Sylwii Skowrońskich z dwójką dzieci. Mężczyzna zarabia 300 funtów tygodniowo będąc zatrudnionym jako supervisor w fabryce kanapek, Sylwia pracuje dorywczo jako niania otrzymując wynagrodzenie 150 funtów na tydzień. Co miesiąc muszą zapłacić 800 funtów czynszu za mieszkanie z dwiema sypialniami i pokojem dziennym.

– Zdecydowaliśmy się na wynajęcie mieszkania, bo mieliśmy dość dzielenia domu z kimś, kogo nie znamy albo na kim nie możemy polegać. Przez dwa lata takiego życia kątem mieliśmy różne nieprzyjemne sytuacje, więc w końcu zdecydowaliśmy się podjąć to ryzyko – wyjaśnia Sylwia.

Jak łatwo policzyć, czynsz kosztuje ich 200 funtów tygodniowo. Po odliczeniu tych kosztów pozostaje im więc 250 funtów, jednak to nie koniec wydatków. – Musimy jeszcze opłacić z tego council tax, rachunki za prąd, gaz i wodę... Lekko licząc będzie z 50 funtów co tydzień. Na przeżycie pozostaje więc 200 funtów w tygodniu – podlicza Andrzej.

Według szacunków przyjętych przez Ministerstwo ds. Pracy i Emerytur, polskie małżeństwo – nie zdając sobie zapewne z tego sprawy – plasuje się zdecydowanie pod progiem ubóstwa, który dla ich modelu rodziny (2+2) wynosi 322 funty tygodniowo.

Minimum biologiczne i socjalne


Jak to możliwe, że standardy życia wyznaczone przez brytyjskich urzędników tak daleko odbiegają od osobistych odczuć przeciętnych rodzin polskich emigrantów? Odpowiedź jest prosta – z powodu doświadczeń z własnego kraju. W przypadku małżeństwa Skowrońskich ich życie w Polsce było balansowaniem na granicy wegetacji, chociaż ich rodzina była wtedy jeszcze trzyosobowa. – Razem zarabialiśmy dwa tysiące złotych, z czego około 450 zł musieliśmy przeznaczyć na mieszkanie z opłatami – opowiada Sylwia. – Utrzymanie czteroosobowej rodziny za takie pieniądze jest bardzo trudne, o czym wie niemal każdy emigrant, który przyjechał do Wielkiej Brytanii. Tutaj mniej więcej tyle samo mamy na przeżycie tygodnia, więc wyraźnie odczuwamy podniesienie poziomu.

Minimum socjalne dla pary z młodszym dzieckiem w roku 2006, czyli w ostatnim roku pobytu Skowrońskich w Polsce, wynosiło – według wyliczeń Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych – 1957,80 zł miesięcznie. Rodzina znajdowała się więc na granicy... dobrobytu, bo minimum socjalne to w Polsce wcale nie próg ubóstwa, lecz „luksus”, który osiąga jedynie połowa społeczeństwa.

– Przy konstruowaniu koszyka minimum socjalnego eksperci nie kierowali się zamiarem stworzenia linii ubóstwa. Chodziło raczej o wyznaczenie granicy wydatków gospodarstw domowych, mierzącej minimalnie godziwy poziom życia – tłumaczy Piotr Kurowski z IPiSS.

W przypadku trzyosobowej rodziny o biedzie mówi się wtedy, gdy żyła ona poniżej tzw. minimum egzystencji, które trzy lata temu wynosiło 911,90 zł na miesiąc (w roku 2008 był to próg 998,80 zł).

Bieda ukryta za statystyką

Rzeczywisty poziom ubóstwa w Polsce jest zresztą umiejętnie skrywany dzięki skomplikowanej metodologii liczenia średnich wynagrodzeń i różnego rodzaju progów egzystencji, niedostatku czy absolutnej nędzy. W wielu krajach europejskich próg biedy wylicza się w sposób dość prosty – zaczyna się on poniżej 60 proc. mediany wynagrodzeń w danym kraju. Takie założenie ma też ostatni raport Eurostatu, w którym w 2007 roku próg ubóstwa w Polsce to zarobki poniżej 175 euro (ok. 712 zł) miesięcznie na jedną osobę, a w roku 2008 to 207 euro (ok. 840 zł).

Tymczasem przyjmowane za próg ubóstwa bezwzględnego „polskie” minimum egzystencji wyliczone przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych oscyluje w tych latach w granicach 350-420 zł na osobę. To naturalne, że w tej kategorii mieści się mniej osób, chociaż rozmiary takiej absolutnej nędzy pozostają zatrważające – szacuje się, że w takich warunkach wegetuje ponad 10 proc. społeczeństwa, z czego prawie milion to dzieci. Natomiast gdy przyjmiemy „europejski” próg ubóstwa, który jest zbliżony do „polskiego” minimum socjalnego, okazuje się, że poniżej tej granicy żyje aż 50 proc. Polaków! Na założenie, że taki procent społeczeństwa żyje w biedzie, państwo polskie pozwolić sobie nie może, bez względu na to, czy jest to rzeczywistość, czy też nie.

– Przyjęcie minimum socjalnego za linię ubóstwa przyniosłoby w Polsce konieczność znacznego zwiększenia transferów społecznych i pomocy w postaci różnego rodzaju zasiłków dla osób mających dochody na granicy lub poniżej tej linii – mówi dr Piotr Broda-Wysocki z IPiSS. – Trzeba pamiętać o realiach budżetowych, w których nie ma środków na zaspokojenie tak olbrzymich potrzeb.

Intuicja podpowiada, że to jest prawdziwy powód obniżenia urzędowego progu ubóstwa w Polsce do granicy minimum egzystencji. Przyznanie, że ponad połowa polskich rodzin żyje w biedzie, nie mieści się po prostu w „założeniach”. Tak oto statystyka staje się naukową dziedziną służącą pokrzepieniu serc.

Policzmy na skróty

Porównywanie poziomu biedy w Wielkiej Brytanii i Polsce to praca skazana na klęskę. Można się jednak spodziewać, że ostatnie raporty Eurostatu opisujące dość szczegółowo ten problem w różnych krajach Unii Europejskiej posłużą do wykazania, że „nie jest u nas tak źle, skoro jest lepiej niż w wielu bogatych krajach”. Podobnie rzecz ma się na przykład z publikowanymi co kwartał wskaźnikami Głównego Urzędu Statystycznego odnośnie średniej płacy. Z ostatnich wyliczeń wynika, że wynosi ona niemal 3300 złotych brutto, czyli mniej więcej 2400 zł na rękę. Jak ma się to do rzeczywistości, wie większość pracujących w kraju Polaków.

Paradoksalnie więcej o prawdziwych zarobkach mówi nam wskaźnik Eurostatu, czyli wspomniane 207 euro miesięcznie przyjęte za 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia polskiego pracownika w roku 2008. Wynika z tego, że 100 proc. przeciętnej płacy dwa lata temu to 345 euro, czyli – według obecnego kursu – 1377 złotych netto. To oczywiście czcze i uproszczone obliczenia, ale za to dużo bliższe naszym odczuciom niż średnia GUS-u. Co za bieda z tą statystyką!

Adam Skorupiński

Goniec.com

Artykuł pochodzi z:
Oceń artykuł
(głosów: 4, średnia ocena: 5)
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.

Jeżeli lubisz ten artykuł to pomóż nam go rozpowszechnić:

  • Umieść na NK
  • Wykop to
  • Umieść na Flakerze
  • Umieść na GG
Komentarze (3)

Artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Bądź pierwszy!

Dodaj komentarz

Przepisz kod*

Nazwa użytkownika:*

Treść komentarza:*

angry Mr. Green not happy Wink Rolling Eyes Crying or Very sad Embarassed Razz Laughing n n n n n n n n

Reklama ogólnosieciowa