Reklama ogólnosieciowa

Infolinia.org -> Prasa Polonijna -> Przebudzenie kibola

Przebudzenie kibola

2009-09-04 01:29:18

Wydawało się, że angielscy kibole zostali ostatecznie pokonani przez Margaret Thatcher i nigdy już nie powstaną. Ostatnie wydarzenia przed i po meczu West Ham United z Millwall pokazały, że rasowi hooligans tylko zapadli w drzemkę. Właśnie się zbudzili.

Rozruchy pałających do siebie nienawiścią fanów dwóch londyńskich drużyn mają wymiar symbolu. Członkowie gangów Inter City Firm (West Ham) i Millwall Bushwackers stali się ikoną kibolstwa na świecie dzięki kultowym filmom „Green Street” z Elijahem Woodem oraz „The Football Factory” z Dannym Dyerem, ale dzieła te powstały w czasach, gdy obie „firmy” były już tylko cieniem własnej przeszłości.

Reklama ogólnosieciowa

We wtorek przed tygodniem kadry z „Zielonej ulicy” znowu stały się rzeczywistością. Zgadzało się niemal wszystko. Miejsce: okolice stadionu Upton Park we wschodnim Londynie. Czas: przed, w trakcie i po derbowym meczu Pucharu Anglii między Millwall FC i West Ham United. Bohaterzy: zwaśnione grupy uzbrojonych w kamienie, butelki, cegły, łomy i noże kibiców obu drużyn. Akcja: rozruchy na płycie boiska i wokół stadionu, „naparzanka” w bramach i zaułkach, powyrywane pachołki drogowe, gdzieniegdzie płonące stosy, kilkudziesięciu rannych, w tym jeden ciężko od ciosów zadanych nożem. Tej nocy mieszkańcy wschodniego Londynu przypomnieli sobie własny strach z lat 80., gdy kibolski terror był chlebem powszednim.

Angielska choroba


Starcia futbolowych chuliganów mają w Anglii długą historię. Pomijając zakaz gry w piłkę wydany w 1314 roku przez króla Edwarda II, który obawiał się, że agresywny wówczas futbol (polegał na gonieniu wypełnionego powietrzem pęcherza świni przez drużyny poszczególnych wiosek na zasadzie „wszyscy na jednego”) może doprowadzić do niepokojów społecznych, problemy z prawdziwymi kibolami zaczęły się w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Pierwsze zanotowane przykłady futbolowych zamieszek w Anglii pochodzą z roku 1880, gdy gangi kibiców terroryzowały sąsiedztwa boisk oraz atakowały sędziów i zawodników rywalizujących drużyn. W 1885, po meczu między Preston North End i Aston Villa oba zespoły obrzucono kamieniami, piłkarze zostali pobici kijami, skopani i opluci, a ówczesna prasa opisywała uczestników zajścia jako „wyjącą tłuszczę”. W roku 1886 doszło do rozruchów poza boiskiem – fani Preston starli się z kibicami Queen’s Park na stacji kolejowej. Dziewięć lat później, w 1905 po raz pierwszy przed sądem stanęli piłkarscy chuligani, wśród których znalazła się... „pijana i agresywna” 70-letnia kobieta.

Potem na długi czas wulkan futbolowej przemocy na Wyspach przygasł, by wybuchnąć z niespotykaną siłą w latach sześćdziesiątych XX wieku. Incydenty z kibicami zdarzały się coraz częściej, a sama „chuliganka” przybierała coraz bardziej zorganizowane formy. Rosły w siłę gangi fanatyków: Red Army przy Manchesterze United, Gooners albo Herd (Arsenal), Zulus (Birmingham City), Derby Lunatic Fringe (Derby County), Suicide Squad (Burnley FC), Guvnors (Manchester City), Urchins (Liverpool), Headhunters (Chelsea) czy właśnie Inter City Firm przy West Ham United oraz Millwall Bushwackers, wcześniej znani jako F-Troops.

W latach 60. i 70. wydawało się, że nikt nie jest w stanie zatrzymać eskalacji przemocy na stadionach i poza nimi. Kibolstwo nazywano „angielską chorobą”, która rozlała się po całej Europie Zachodniej. Do czasu, gdy nie doszło do tragedii na masową skalę...

Żelazna Dama kontra kibole


Zmierzch kibolskiej subkultury na Wyspach rozpoczął się od reakcji premier Margaret Thatcher na wielkie zamieszki wywołane przez piłkarskich chuliganów Millwall podczas meczu pucharowego z Luton Town 13 marca 1985 roku. Po spotkaniu walki przeniosły się na ulice miasta, gdzie tłum niszczył samochody, demolował sklepy i atakował policjantów. Po tym zdarzeniu Żelazna Dama wskrzesiła War Cabinet – sztab najważniejszych ministrów i dowódców armii – widoczny znak, że państwo znalazło się w stanie wojny z futbolowymi chuliganami.

Potem przyszły jeszcze tragiczniejsze wydarzenia. 29 maja 1985 roku na stadionie Haysel w Brukseli kibice Liverpoolu (choć po fakcie okazało się, że w zdarzeniu uczestniczyli również pseudokibice Luton Town, West Ham United, Newcastle oraz Millwall) starli się z fanami Juventusu. Anglicy bez problemu przedarli się przez małe ogrodzenie oddzielające sektory i zaatakowali zwolenników Juve. Włosi zaczęli uciekać, tratując się nawzajem. Część osób została przygnieciona trzymetrową ścianą, która zawaliła się pod naporem tłumu. W wyniku walk i katastrofy budowlanej śmierć poniosło 39 osób, a ponad 600 osób odniosło rany. Dziennik „Daily Mail” zatytułował swoją relację z tej tragedii „Dzień, w którym umarł futbol”. Rzeczywiście, konsekwencje dla angielskich klubów były drakońskie – UEFA wykluczyła je z rozgrywek europejskich na 5 lat.

Po kolejnej wielkiej katastrofie na stadionie w Hillsborough w roku 1989, gdzie zginęło 96 osób, choć zachowanie kibiców nie miało wpływu na rozwój tragicznych wydarzeń, brytyjski rząd wprowadził wreszcie Football Spectators Act, dzięki któremu zasięg i wpływy kibolskich subkultur zaczęły słabnąć. Od wejścia ustawy w życie rozpoczęła się identyfikacja i pełny monitoring wchodzących na obiekty sportowe, wprowadzono ostre kary dla uczestników awantur i uproszczono procedury sądowe pozwalając na szybki przebieg rozpraw, pojawiła się także numeracja miejsc i dożywotnie zakazy wejścia na trybuny.

W latach 90. i w pierwszej dekadzie XXI wieku dochodziło oczywiście do incydentów na angielskich stadionach i poza nimi, ale wydawało się, że państwo wygrało wojnę, a po dawnych kibolskich „firmach” pozostało już tylko wspomnienie...

Porachunki brytyjsko-polskie


Pod koniec marca, po zadymie urządzonej przez kiboli w Belfaście przed i po meczu reprezentacji Irlandii Północnej i Polski, przez brytyjskie media przetoczyła się fala oburzenia. Padały słowa o „niespotykanej w cywilizowanym świecie przemocy”, o „stadionowych bandytach z Europy Wschodniej” i „hańbie”. W tym tygodniu dziennik „Belfast Telegraph” cytuje słowa lidera najbardziej zajadłych kiboli chorzowskiego Ruchu z gangu Psycho Fans, który przed rewanżem obu reprezentacji na stadionie w Chorzowie ostrzega północnoirlandzkich kibiców, by „trzymali się z daleka od jego miasta”. – Będą rany kłute, może też trupy – mówi niejaki Krzysztof, dumnie prezentując zagranicznym dziennikarzom maczetę przygotowywaną na sobotni mecz (5 września). – Niektórzy używają paralizatorów, bo są małe i łatwo je ukryć, wchodząc na stadion. Noże bardziej przydają się jednak w czasie walki. To trochę jak maczeta. Przeraża wroga. Widzą cię i mówią: wow, z tym gościem nie ma co zadzierać. Nikt się do mnie nie przy***, kiedy mam maczetę – wyjaśnia herszt Psycho Fans.

Polscy szalikowcy faktycznie należą do najniebezpieczniejszych w Europie i porównywani są skalą wywoływanych rozruchów i stopniem przemocy do kiboli tureckich. Ostatnie wydarzenia przy Upton Park oraz odwieszenie wojny między chuliganami West Ham i Millwall świadczą jednak o tym, że kibicowskie porachunki mają niewiele wspólnego z sytuacją społeczną czy ekonomiczną danego kraju. Zwykło się tłumaczyć, że stadionowa przemoc wynika z „frustracji” społecznych nizin czy przestępczego marginesu, ale wielu badaczy tego zjawiska, jak również filmowców czy dziennikarzy zajmujących się tematem twierdzi, że to banalne uproszczenie. Badający kibolską subkulturę socjolodzy uważają, że istota kibicowania tkwi znacznie głębiej, niż tylko w wydumanych mitach o łysej i tępej młodzieży, a uczestnictwo w tej subkulturze to pierwotne wyzwanie, które pozwala zaspokoić potrzebę młodych ludzi pełnienia męskiej roli społecznej.

Walka, terytorium, dominacja


Wybitny brytyjski ekolog i profesor antropologii politycznej A. Rankin twierdzi wręcz, że chuligaństwo oraz bójki między kibicami to ostatni bastion normalnych zdrowych mężczyzn!

– Zamiast załamywać ręce nad pseudokibicami demolującymi stadiony i sobie wzajemnie szczęki, powinniśmy dostrzec w tym rozpaczliwe wezwanie do przywrócenia społeczeństwa odzwierciedlającego naszą prawdziwą naturę i umożliwiającego dojście jej do głosu w naturalnej formie, a nie wypaczonej, bo tylko taka pozostaje dziś tym, którzy nie godzą się z przekształcaniem żywych ludzi w ideologicznie poprawne manekiny, nawet jeśli ich bunt jest żywiołowy i nieuświadomiony. Ale to właśnie pośrednio dowodzi, że jest on zgodny z ludzką naturą – uważa prof. Rankin.
Naukowiec podkreśla, iż w imię ideologicznej koncepcji równości płci naturalne potrzeby emocjonalne i fizyczne młodych mężczyzn są tłumione, co z kolei przynosi fatalne skutki w formie przemocy, bójek i niszczenia. To kontrowersyjne spojrzenie daje sporo do myślenia, co nie zmienia faktu, że z terrorem na stadionach trzeba walczyć. Wypada jednak zapytać, czy ustawianie naprzeciw agresywnego tłumu uzbrojonych po zęby sił interwencji to droga właściwa, skoro właśnie o taką konfrontację, o bezpośrednie starcie z przeciwnikiem kibolom chodzi. Anglia poradziła sobie z nimi nie dzięki policyjnej pale, tylko rygorystycznym przepisom na stadionach i eliminowaniu prowodyrów. Nie znaczy to wcale, że zjawisko dało się wyplenić do reszty. Piłka nożna jest katalizatorem ukrytych pierwotnych, męskich instynktów: potrzeby walki, obrony terytorium i dominacji. A ich nie da się prawnie zakazać.



Londyn: klubowa wieża Babel


W żadnym innym mieście na świecie nie ma tylu klubów, które walczą w najwyższych ligach krajowych. W Premiership występuje aż pięć drużyn z Londynu, więc prawie w każdej kolejce odbywa się jakiś pojedynek derbowy, a te wyzwalają największe emocje i najbardziej krwawe instynkty. Stołeczne drużyny mają też aż nadto okazji, by spotkać się w rozgrywkach pucharowych.
Kibice londyńskich klubów są zróżnicowani jak samo miasto. O najwyższe laury walczy się na północy. Tam znajdują się siedziby najbardziej zasłużonych klubów: Arsenalu, Chelsea czy Tottenhamu. Niechęć wobec innych klubów ma jednak źródło w historii, a obecna rywalizacja piłkarzy w wyznaczaniu tych kibicowskich podziałów pełni rolę drugorzędną. Z tego właśnie powodu kibice Arsenalu nie uznają za wroga numer jeden Chelsea, tylko Tottenham. Za najważniejsze pod względem emocjonalnym derby w Londynie uchodzi właśnie spotkanie Kanonierów z Kogutami. Z kolei z największą wrogością do Chelsea odnoszą się fani Fulham, chociaż równą niechęcią pałają oni do Queens Park Rangers.
Kluby z południowych części stolicy są biedniejsze i mają mniejsze sportowe sukcesy, ale za to kibice są im wierni jak wyznawcy religii i dużo bardziej agresywni. Obecnie najgorszą sławą w Londynie cieszą się kibole drużyny Millwall. Trochę lepiej wypadają kibice West Hamu, ale właśnie obok Millwall chuligańsko są najbardziej aktywni. W nienawiści do Millwall z fanami „Młotów” ścigają się jeszcze fani Crystal Palace.
Piłkarską mapę Londynu dopełniają peryferyjne Brentford, Charlton, Watford oraz Leyton Orient.

Adam Skorupiński

Artykuł pochodzi z:
Oceń artykuł
(głosów: 5, średnia ocena: 4,8)
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.

Jeżeli lubisz ten artykuł to pomóż nam go rozpowszechnić:

  • Umieść na NK
  • Wykop to
  • Umieść na Flakerze
  • Umieść na GG
Komentarze (0)

Artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Bądź pierwszy!

Dodaj komentarz

Przepisz kod*

Nazwa użytkownika:*

Treść komentarza:*

angry Mr. Green not happy Wink Rolling Eyes Crying or Very sad Embarassed Razz Laughing n n n n n n n n

Reklama ogólnosieciowa