Reklama ogólnosieciowa

Poradnik -> Wasze artykuły -> Szkoła Angielska, czyli Raport Pelikana

Szkoła Angielska, czyli Raport Pelikana

2009-03-02 20:12:06

No cóż, nie jestem jakąś tam super małolatą. I to co mi się przytrafiło, mogło się równie dobrze przytrafić innemu nastolatkowi. Na szczęście teraz mam już siedemnaście lat i jestem studentką w angielskim college'u.

„Uroki” polskiej szkoły

Pamiętam, że nie była ani fajna, ani miła. Gdy ukończyłam pierwszą klasę podstawówki, przeprowadziłam się wraz z rodzicami do innej dzielnicy mojego miasta. I wtedy trafiłam (na swoją zgubę) do nowej szkoły. Do dziś pamiętam ten koszmar... .

 

Reklama ogólnosieciowa

 

Począwszy od pierwszego dnia mojego pobytu, zaczęły się docinki i złośliwe przezwiska, bo byłam "tą nową". Moi rówieśnicy znaleźli sobie "kozła ofiarnego" i dzień w dzień zatruwali mi życie. Byłam Polką w polskiej szkole, a spotkałam się z brakiem tolerancji i agresją. Natomiast, nigdy czegoś podobnego nie doznałam za granicą, mimo że nie byłam przecież "u siebie". Za to z nauką nie miałam żadnych problemów. Dopiero w czwartej klasie, poznałam prawdziwie gorzki smak polskiej edukacji. I muszę przyznać, że nawet jak na osobę, która dotychczas mogła się poszczycić samymi czwórkami, piątkami, szóstkami, to było bardzo ciężkie przeżycie.

Przedmiotów było kilkanaście.  Do każdego z nich, codziennie, były zadawane ćwiczenia, albo jakieś wypracowanie. I oczywiście trzeba było nauczyć się nowego materiału na następną lekcję. Aha, przepraszam bardzo, zapomniałam o takich drobnostkach jak przygotowanie się do klasówek! Ogólnie rzecz biorąc, były to rzeczy, które zamiast zachęcać  dzieci do nauki, bardzo skutecznie je odstraszało. Pamiętam, że dzień w dzień szłam do szkoły z duszą na ramieniu, czy przypadkiem dzisiaj nie będę odpytywana, albo nauczyciel nie zrobi niezapowiedzianego sprawdzianiku. Byłam bardzo ambitnym uczniem i chciałam być zawsze przygotowana na każdą niespodziankę, bo zła ocena była dla mnie osobistą tragedią. Jednak fizycznie i czasowo nie byłam w stanie temu sprostać, mimo że spędzałam nad książkami całe popołudnia.

Tornistra wolałam nie ważyć, ale moje plecy wyraźnie mi mówiły, że moja szkolna edukacja bardzo ciąży. Bo proszę sobie wyobrazić: codziennie miałam po sześć przedmiotów  i do każdego z nich obowiązkowo trzeba było przynieść podręcznik, zeszyt ćwiczeń i zeszyt do pisania. Oczywiście, oprócz tego, w planie miałam plastykę lub wf.

W szkole uczyłam się niemieckiego i angielskiego. Z teorii byłam nawet bardzo dobra, ale jak miałam się odezwać, to koniec! Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa, bo nasze lekcje polegały wyłącznie na robieniu ćwiczeń gramatycznych. O tym, że ten system nauczania jest bardzo chory dowiedziałam się, gdy w wieku lat trzynastu wyjechałam do Anglii.

Nastolatek - emigrant

Gdy znalazłam się w UK, to byłam świeżo po ukończeniu szkoły podstawowej oraz zdaniu testu kompetencji z wynikiem bardzo dobrym. Ani minuty nie żałowałam, że opuściłam Polskę.  Jednak już sama myśl o pójściu do tutejszej szkoły martwiła mnie, a szczególnie kompletny brak znajomości języka angielskiego, którego uczyłam się bardzo pilnie w Polsce przez długie trzy lata -  niestety z mizernym skutkiem. I nadeszła wiekopomna chwila...

Moja mama zapytała się mojej nowej nauczycielki, jakie przybory mam przynieść na zajęcia. A facetka powiedziała, że tylko ołówek, długopis i linijkę. A książki i resztę pomocy naukowych zapewni mi szkoła! Oczy mi wyszły z orbit. Gdy przyszłam na moją pierwszą lekcję, zaprowadzono mnie do jakiegoś pokoju dla dzieci “specjalnej troski”. Wszyscy mówili do mnie powoli, wyraźnie, powtarzając kilka razy to samo pytanie z anielską cierpliwością. Nie denerwowali się. Nie oczekiwali zbyt dużo ode mnie. Na koniec spotkania dostałam swój dzienniczko-kalendarzyk ucznia ( tzw. contact book).

W secondary school byłam bardzo lubiana przez nauczycieli. Starałam się jak mogłam, a oni to widzieli i doceniali. Nie byłam odludkiem i po dwóch miesiącach znalazłam sobie nowe koleżanki. W Polsce bałam się komputera jak ognia. Jedynie co wiedziałam, to jak korzystać z internetu. Cóż z tego, że miałam informatykę w szkole, jak komputery były stare, a nauczycielka nawet nie wiedziała, jak utworzyć  stronę internetową. W Anglii nauczyłam mnóstwa programów bardzo przydatnych do przyszłej pracy w biurze. W  tej szkole nie było żadnych klasówek, odpytywań, bardzo rzadko zdarzały się zadania domowe.  Historii, geografii, czy biologii uczyliśmy się bardzo wyrywkowo.  Nie wpłynęło to jednak na moje podejście do nauki. Ale wyciszyłam się tutaj i zrelaksowałam. Wyleczyłam się  też definitywnie z nerwicy żołądka.

„Byt określa świadomość”

Jeszcze będąc w Polsce, obserwowałam moich kochanych „zgredów”, jak próbują związać koniec z końcem. Mimo wszechstronnego wykształcenia, w żaden sposób nie byli w stanie utrzymać naszej, w sumie, bardzo małej rodziny. Są oczytani, błyskotliwi i inteligentni, a jednak Polska wypięła się na nich. Co z tego, że pokończyli studia, jak nie było ich stać nawet na urlop nad Bałtykiem? Co z tego, że  wiedzą, gdzie są Wyspy Kanaryjskie, jak nie mieli nawet najmniejszej szansy tam pojechać?

Natomiast ja, nie dowiedziałam się w secondary school, gdzie leży na mapie Sri Lanka. Nie znam danych o wydobyciu bogactw naturalnych w Kongo. Nie poznałam również dokładnej powierzchni Chin oraz nazw wszystkich rzek i jezior świata. Ale za to nauczyłam się angielskiego w stopniu bardzo dobrym. Mogę bez problemu napisać wyczerpujące wypracowanie w tym języku i opowiedzieć dowcip. Swobodnie plotkuję z moimi szkolnymi koleżankami.

Teraz chodzę do college'u, w którym przyswajam tylko i wyłącznie wiadomości, które będą się wiązały się ściśle z moim przyszłym zawodem. Mam tylko cztery przedmioty: informatykę, biznes, matematykę i science (połączenie biologii, chemii i fizyki). Przewagą tego systemu edukacji jest fakt, że wiekszość zajęć bazuje na praktycznym wykorzystaniu zdobytej wcześniej wiedzy teoretycznej. Wybieram się tu na uczelnię, gdzie będę studiowała tylko dwa zagadnienia. A potem mam ogromną szansę znalezienia bardzo dobrze płatnej pracy na terenie całej Unii. A jeśli kiedykolwiek wybiorę się na egzotyczną wycieczkę, to miejsce do którego pojadę, znajdę sobie na zwykłej mapie. Bo jak mówi mój angielski nauczyciel -  ”Nie trzeba umieć wszystkiego na pamięć. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie tego szukać”.

„Czemuś biedny, boś za mądry”

Zawsze zastanawiałam się, dlaczego Polacy są tak dumni, że mają taki totalny śmietnik w głowie. Co z tego, że są wszechstronnie wykształceni w każdej dziedzinie, jak nawet własna ojczyzna za to ich nie ceni? Co z tego, że każdy polski uczeń wie, w którym roku wybuchło Powstanie Listopadowe? Ta wiedza za nic nie wyżywi jego przyszłej rodziny i nie opłaci czynszu. Co z tego, że wie jakie wyspy wchodzą w skład Falklandów? To też w żaden sposób nie zaimponuje żadnemu pracodawcy. Masa wiadomości wyniesionych z polskiej szkoły, przydatna jest tylko do quizów i konkursów z wiedzy ogólnej. Polskie szkoły nie przygotowują do życia  i pracy, tylko wychowują rzesze krzyżówkowych hobbystów. A hobbyści, bez żalu, uciekają z tego kraju, gdzie pieprz rośnie... 

A na koniec zacytuję fantastyczny wpis, znaleziony na forum internetowym, który bardzo klarownie wyjaśnia powody masowej emigracji "wykształciuchów - nieudaczników":   

"Czuję się obco, wokół mnie ludzie których
mentalności nie rozumiem. Mieszkam w obskurnym
pokoju, w obskurnym mieszkaniu wynajmowanym z
obcymi osobami. Ubieram się w tanie ciuchy i jem
tylko tanią żywność. Większość czasu
spędzam w pracy, gdzie moje wykształcenie,
wiedza i umiejętności nie są w pełni
wykorzystywane a moje zarobki ledwo wystarczają
na życie.

Kim jestem? Emigrantem na zmywaku? Nie! Młodym
naukowcem na polskiej uczelni!..." autor: K.

 Zwierzenia nastolatki spisała Joanna Kamińska

Autor: Joanna Kamińska

Oceń artykuł
(głosów: 23, średnia ocena: 4,8)
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.

Jeżeli lubisz ten artykuł to pomóż nam go rozpowszechnić:

  • Umieść na NK
  • Wykop to
  • Umieść na Flakerze
  • Umieść na GG
Komentarze (0)

Artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Bądź pierwszy!

Dodaj komentarz

Przepisz kod*

Nazwa użytkownika:*

Treść komentarza:*

angry Mr. Green not happy Wink Rolling Eyes Crying or Very sad Embarassed Razz Laughing n n n n n n n n

Reklama ogólnosieciowa