Reklama ogólnosieciowa

Infolinia.org -> Sport -> Agnieszka Radwańska bez tajemnic

Agnieszka Radwańska bez tajemnic

2008-11-27 21:17:18

 

 

 

 

- Tenis jest moim przeznaczeniem! - powiedziała INTERIA.PL Agnieszka Radwańska. Z najlepszą polską tenisistką spotkaliśmy się w jej rodzinnym Krakowie.

- Jak się uprawia tenis od samego dzieciństwa, to nie można tego tak nagle rzucić jednego dnia? Nie byłoby co robić! - dodała Isia.

Reklama ogólnosieciowa

Koniecznie chciałaś się spotkać w tym właśnie miejscu? Dlaczego?

- Bardzo lubię czekoladę, dlatego każda pijalnia czekolady jest dla mnie wspaniałym miejscem spotkań.

O czym lubisz, a o czym nie lubisz rozmawiać z dziennikarzami?

- Od kliku lat mam coraz częściej styczność z dziennikarzami, ale jest kilka takich tematów, które już mnie drażnią, na które nie chcę rozmawiać. Zależy też w jakim momencie rozmawiamy, no i też od tego, z kim rozmawiam. Pytania o życie prywatne należą do tych, na które nie odpowiadałam i nie będę odpowiadała.

Czyli nie ma sensu pytać cię o chłopaka czy jakieś inne sprawy związane z rodziną?

- Tak, lepiej nie pytać.

Udały się krótkie wakacje w Afryce?

- Byłyśmy z siostrą i koleżanką przez tydzień w Egipcie. Było super! Było gorąco, plaża, basen, fajny hotel, wielbłądy... wycieczki statkiem po morzu. Pływałyśmy, nurkowałyśmy... To były naprawdę udane wakacje.

Jesteś pięknie opalona, uśmiechnięta...

- O to chodziło!

Już zaczęłaś się przygotowywać do nowego sezonu?

- Tak, zaraz po powrocie z Egiptu zaczęłam treningi. Czuję się wypoczęta.

Bardzo ciekawe zajęcia macie z siostrą z trenerem sztuk walki. Czego on was uczy? Samoobrony?

- Tak, listopad i grudzień to miesiące, kiedy jesteśmy w domu i możemy w ramach ogólnorozwojówki spróbować czegoś nowego. Normalnie jest to basen, siłownia albo bieganie w terenie. Tym razem chodzimy z Ulą cztery razy w tygodniu na sztuki walki - są to elementy samoobrony połączone z karate, z boksem. To jest taka siłowa godzina zdobywania umiejętności, które dodatkowo mogą się kiedyś przydać.

W sytuacjach męsko-damskich?

- Mam nadzieję, że nie, ale nigdy nic nie wiadomo... (śmiech)

Agnieszko, skąd się wziął tenis w twoim życiu?

- Trochę trudno mi odpowiedzieć, bo jako pięcioletnie dziecko nie decydowałam o tym, co mogę w życiu robić. Decydował za mnie tata, który trenuje mnie już od piętnastu lat. Ja to później zaakceptowałam, jak już wiedziałam, o co chodzi, mając lat naście... Nie protestowałam. Mając lat dziewięć czy dziesięć grałam już turnieje, wygrywałam. Cieszyło mnie to, że wygrywałam jakieś nagrody rzeczowe, puchary. Zbierałam puchary. To sprawiało mi radość.

Dobrze jest mieć ojca trenera? Pomaga to czy przeszkadza?

- Na pewno są tego plusy i minusy. W zawodowym tenisie jest takich przypadków wiele, kiedy rodzice są trenerami. Przypadek naszej rodziny nie jest jakiś wyjątkowy. Jest to też ułatwienie, ponieważ możemy trenować kiedy chcemy, gdzie chcemy, nie musimy sie z nikim dodatkowo konsultować.

Z czym możesz skojarzyć słowo rodzina? Czasem długo jesteś poza domem, w drodze, czasem bez taty, bez mamy...

- Rzadko jesteśmy poza domem bez rodziców. Tato raczej z nami jeździ na turnieje. Ja tylko dwa razy w tym roku byłam na turniejach z mamą, ale zwykle nie jestem sama. Rodzina zawsze jest blisko mnie. Rodzina to tato, mama, siostra, dziadkowie, no i Kraków, rodzinne miasto.

Masz taką najlepszą "psiółkę"? Jest nią siostra?

- Siostra na pewno też, ale wciąż przyjaźnię się też z trzema koleżankami ze szkoły. Nasz kontakt nie jest tak częsty jak dawniej. Staramy się mimo wszystko spotykać, być w stałym kontakcie mailowym albo esemesowym.

Pierwsza dziesiątka światowego tenisa kobiecego i kilkanaście, może kilkadziesiąt dziewcząt, z którymi widujecie się niemal na co dzień. Czy z tymi zawodniczkami można się zaprzyjaźnić? Czy to jednak mimo wszystko raczej wyłącznie rywalki?

- Jesteśmy rywalkami na korcie, jak najbardziej, ale poza kortem jesteśmy tak naprawdę jedną wielką klasą, która spotyka się niemal co tydzień: te same zawodniczki, ci sami trenerzy. Niektóre są w tourze już ponad dziesięć lat.

Są wśród nich takie, z którymi częściej rozmawiasz?

- Nie chcę wymieniać nazwisk, ale po prostu się dobrze znamy. Praktycznie jesteśmy z sobą niemal cały czas przez dziesięć miesięcy, kiedy trwa sezon.

Wawel, Kraków, patriotyzm - to wielkie słowa, ale chyba bliskie komuś, kto swoją obecnością w każdym zakątku świata rozsławia Polskę. Na Wawelu rozpoznało cię nie tylko grono uczniów ze szkolnej wycieczki, ale także starsza pani, Francuzka... Czujesz się ambasadorem polskości w świecie?

- Ja reprezentuję Polskę i zawsze będę reprezentować: na każdym turnieju, na każdym wyjeździe. Ten, kto zna moje nazwisko, wie, że jestem z Polski. To jest mój patriotyzm.

Są jakieś miejsca na świecie, gdzie szczególnie lubisz przebywać?

- Turnieje są na różnych kontynentach, więc trudno wybrać. Jednym z moich ulubionych i takich przyjaznych dla mnie miejsc jest na pewno Miami, gdzie byłam wiele razy.

Na czym tak naprawdę polega ta ciężka harówka, jaka wykonujesz, żeby utrzymać się w elicie kobiecego tenisa?

- Jest to naprawdę solidna praca przez cały rok, poza krótką przerwą, jak ostatnio tydzień wakacji w Egipcie. To jest praca cały czas, trzy treningi dziennie, na okrągło. Wiele lat pracy. Cóż, na sukces trzeba jednak zapracować.

Na pytanie o najbardziej ulubione miejsce w kraju odpowiadasz: dom, ale zaraz dodajesz, że jest takich miejsc niewiele, bo ciężko pracując najczęściej przebywasz w samochodzie, w szatni czy na korcie. To twoje życie jest wobec tego dla ciebie darem czy przekleństwem? Jak ty to traktujesz, tę swoją pozycję?

- Fakt, że mogę być w pierwszej dziesiątce, traktuję jak wielki sukces. Wiem, że jestem jedną z najlepszych tenisistek na świecie, mam trochę na koncie, ale też wiem, że musi być coś za coś, że musiałam wiele poświęcić. Treningi i wyjazdy pochłaniają sporo czasu? Ciężko pracowałam, ale się udało.

Nie masz takich myśli, żeby to rzucić? Zwłaszcza wtedy, jak boli kontuzjowane kolano czy nadgarstek?

- Nie, tego się nie da ot tak rzucić. Jak się uprawia tenis od samego dzieciństwa, to nie można tego tak nagle rzucić jednego dnia? Nie byłoby co robić! Tenis jest moim przeznaczeniem!

O tym, żeby być w tenisie tu, gdzie ty jesteś, marzy na pewno twoja siostra. Jest na dobrej drodze. O czym powinny pamiętać dziewczyny, które chciałyby pójść w twoje ślady?

- Nie wolno się poddawać! Bywają gorsze dni, nadchodzi czasem spadek formy, bo przecież nie można grać na najwyższym poziomie przez cały czas, ale nie wolno się tym zrażać. Trzeba trenować. Trening czyni mistrza!

Jest w secie 0:5 dla rywalki. Odchodzimy od telewizora przekonani, że Isia przegra ? no przecież nie ma szans! I nagle: 2:5, 4:5, 5:5. 6:6, tie break i co? I Isia wygrywa! O czym myśli się w takich chwilach? Jak to się dzieje, że to jest możliwe?

- Tu gra doświadczenie. Kiedyś myślałam, że nie ma szans w takich sytuacjach w zawodowym tenisie, bo rywalki grają na najwyższym poziomie. Tu gra nawet nawierzchnia: na wolniejszej nawierzchni łatwiej wyciągnąć wynik w takich sytuacjach, na szybkiej, na przykład na trawie, trudniej. Tenis jest takim sportem, że z każdego wyniku można wyciągnąć mecz i z każdego wyniku można ten mecz przegrać.

Ale trzeba mieć głowę Agnieszki Radwańskiej. Trzeba wszystko błyskawicznie przeanalizować: nawierzchnia, światło, zmęczenie, zmęczenie przeciwniczki...

- W tenisie trzeba walczyć do ostatniej piłki. Nieważne, jaki jest wynik, trzeba grać dopóty, dopóki się nie przegra albo nie wygra meczbola!

Agnieszko, media skrupulatnie wyliczają twoje zarobki. Czym dla ciebie są pieniądze, duże pieniądze?

- Rzeczywiście, w tenisie, jak się jest w czołówce, wchodzą w grę już duże pieniądze. Poza tym te pieniądze są nie dość że duże, to jeszcze jawne. Żadną tajemnicą nie jest, ile się zarabia za zwycięstwo czy za wygraną na przykład w trzeciej rundzie...

Ale żyjesz już ze świadomością tych pieniędzy. Czy to po tobie , mówić językiem młodzieżowym, spływa, czy już nie spływa?

- W moim przypadku tenis przerodził się z pasji w pracę. Ja po prostu tak zarabiam pieniądze. Zdaję sobie sprawę z tego, ile mam na koncie, bo ja odbieram czeki i ja podpisuję przelewy. Świadoma tego staram się grać dalej i żyć jak normalna dziewczyna.

 

Teraz standardowe pytanie: czy jak tato jest na trybunach, to gra się lepiej czy gorzej?

- Tu różnie bywa, bo są różne mecze, mniej lub bardziej emocjonujące, mniej lub bardziej nerwowe. Związane są z tym niekiedy wielkie emocje, wiadomo, więc tata czasem wybucha!

Poświęciłaś tenisowi dzieciństwo. Warto było?

- Oczywiście, że było warto. Osiągnęłyśmy już z siostrą wiele, mimo młodego wieku. Warto było!

Jesteś mechanizmem tenisowo doskonałym?

- Nikt na świecie nie jest doskonałym zawodnikiem. Każdy może zagrać beznadziejny mecz, coś sknocić, przegrać wygrany mecz. Sport jest sportem, z każdym można wygrać i z każdym można przegrać!

Kibice zadają sobie jedno pytanie, jak rozmawiają o tobie: czy będziesz numerem jeden kobiecego tenisa?

- I to jest właśnie najgorsze pytanie, jakie można usłyszeć. Ja jestem tenisistką, a nie wróżką! Oczywiście, będę robiła wszystko, żeby zostać numerem 1, ale to nie jest takie proste. Trzeba grać przez cały rok bardzo dobrze, daleko zachodzić w wielkich szlemach i dużych turniejach.

W czym tkwi tajemnica sukcesu Agnieszki Radwańskiej? Odkryj tę tajemnicę...

- Tu nie ma jednej reguły. Gdyby była, to każdy byłby mistrzem świata. Gdyby był jeden przepis na mistrza. A tak poważnie to nie ma żadnej tajemnicy: jest połączenie talentu z ciężką pracą i wytrwałym dążeniem do celu. Dopiero połączenie tego wszystkiego daje sukces.

Istnieją jakieś tenisowe dowcipy? Jak wygląda poczucie humoru w środowisku tenisowym?

- O tak! Wygląda świetnie! W naszym środowisku bardzo popularne jest żartowanie sobie ze wszystkiego i ze wszystkich! Towarzystwo jest jak najbardziej radosne ? uśmiech nie schodzi z twarzy!

Nieodłącznym atrybutem tenisisty jest telefon komórkowy...

- Rzeczywiście, jest to jeden z najpopularniejszych przedmiotów. Zapewnia pewny i szybki kontakt z najbliższymi podczas częstych wyjazdów.

Grasz w tenisa towarzysko? Z siostrą, z rodzicami?

- Raczej nie ma na to czasu. Jest tyle pracy, a tak mało czasu, więc jeśli miałybyśmy jeszcze grać towarzysko, to nie sprawiałoby to nam przyjemności.

Ostatnie pytanie: Ula będzie też dziesiąta, jak ty będziesz pierwsza albo druga na świecie?

- To jest takie samo pytanie jak wcześniej. Nie da się na nie odpowiedzieć. Mam nadzieję, że mnie Ula dogoni i będziemy grać razem w każdym turnieju głównym.

Ale chciałybyście być jak siostry Williams?

- W jakim znaczeniu?

No tak, żeby się mówiło: siostry Radwańskie, siostry Williams...

- Na pewno fajnie byłoby mieć chociaż połowę z tego, co one zarobiły, więc w tym znaczeniu odpowiem: tak!

To się nazywa tenisowe poczucie humoru. Dziękuję za rozmowę.

Zygmunt Moszkowicz

źródło informacji: INTERIA.PL

Oceń artykuł
(głosów: 2, średnia ocena: 5)
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.

Jeżeli lubisz ten artykuł to pomóż nam go rozpowszechnić:

  • Umieść na NK
  • Wykop to
  • Umieść na Flakerze
  • Umieść na GG
Komentarze (0)

Artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Bądź pierwszy!

Dodaj komentarz

Przepisz kod*

Nazwa użytkownika:*

Treść komentarza:*

angry Mr. Green not happy Wink Rolling Eyes Crying or Very sad Embarassed Razz Laughing n n n n n n n n

Reklama ogólnosieciowa