Reklama ogólnosieciowa

Poradnik -> Różne -> Drzwi pod prądem, lampa w podłodze

Drzwi pod prądem, lampa w podłodze

2008-11-10 21:07:00

O tym że Anglicy są oryginalni w każde] dziedzinie życia, dowiadujemy się zazwyczaj dopiero po przyjeździe na Wyspy. Większość z tych, którzy trochę już poznali tutejszy świat zorientowała się, że wygląda on nieco inaczej niż można by się spodziewać. Dziwne zwyczaje i niepisane reguły, którymi posługują się Wyspiarze zaskoczyły już niejednego Polaka. Jako cudzoziemcy możemy poczuć się więc nieco zdezorientowani.

Reklama ogólnosieciowa

Choć wielu z nas śpiewająco włada angielskim i wyśmienicie orientuje się w brytyjskiej historii, mamy problemy ze zrozumieniem miejscowego świata na opak. Większość Polaków przyjmuje angielskie „odmienności" z uśmiechem, zdarzają się jednak i tacy, dla których zbyt duże rozbieżności stają się irytujące.

Życie codzienne w niecodziennym mieście

Ilekroć przychodzi nam skorzystać z angielskiej umywalki, zastanawiamy się, kto i po co wymyślił osobne kurki na ciepłą i zimną wodę. Aby uniknąć poparzenia prawej i równoczesnego odmrożenia lewej dłoni, wielu z nas opracowało już własny sposób na połączenie wrzątku z jednego kurka z lodowatą wodą z drugiego. Pewne jest jednak, że nawet największemu spryciarzowi nie uda się umycie głowy w angielskiej umywalce. Wyspiarze twierdzą, że oddzielne krany nadają się do użytku, a co więcej, ochoczo piją dystrybuowaną przez nie surową wodę. Wystarczy spojrzeć na Tamizę, z której pochodzi większa część londyńskiej wody pitnej. Sam jej widok pozwala wyobrazić sobie, jak długą drogę przeszła w procesie uzdatniania zanim trafiła do kamienic i bloków. Angielską „tap water" (wodę z kranu) pije się chętnie nie tylko w domach, ale serwuje się ją w większości brytyjskich restauracji.
Na próżno nam szukać włącznika światła na ścianach łazienki. Przed wejściem do toalety należy dokładnie rozejrzeć się za zwisającym z sufitu sznureczkiem. Mieszkańcy królestwa tłumaczą, że takie rozwiązanie jest znacznie bezpieczniejsze, ponieważ mokre dłonie nie mają szans na kontakt z prądem eklektycznym. Przy opuszczaniu pomieszczeń musimy także uważać na otwierające się w przeciwnym kierunku drzwi i pamiętać o przekręcaniu zamka w drugą stronę.

Autobus czerwony przez ulice mego miasta mknie...

ciekawostkiciekawostki
Duża część Polaków zamieszkujących duże miasta na co dzień korzysta z lokalnych środków komunikacji. Jak tłumaczą londyńczycy, piętrowe autobusy są znacznie praktyczniejsze na wąskich drogach niż przegubowce. Kierowcy miejskich autobusów dwoją się i troją pokonując kolejne ostre zakręty metodą „poślizgu kontrolowanego", co szczególnie odczuwają pasażerowie znajdujący się na górnym piętrze. Manewry są tym bardziej utrudnione, gdyż kierowcy samochodów nie mają oporów przed parkowaniem swoich pojazdów w obrębie jezdni. Podróż autobusem stwarza więc kierowcy możliwość poćwiczenia slalomu. Podróżni czekający na przystankach muszą się też niemało nagimnastykować, jeśli chcą zobaczyć nadjeżdżający z przeciwka autobus, wszystko dlatego, że londyńskie przystanki ustawione są tyłem do jezdni.
Najbardziej rzucającą się w oczy Polakom różnicą jest lewostronny ruch uliczny. Wielu z nas na początku miało duże problemy z przechodzeniem przez ulice. Na angielskich jezdniach bowiem zasada „lewo - prawo - lewo" nie działa! Musimy zachowywać szczególną ostrożność i starać się przyzwyczaić do obracania głowy najpierw w prawo. Lewostronny ruch uliczny nierozerwalnie łączy się z inną konstrukcją samochodów. Czasem wydaje nam się, że kierowca podczas jazdy śpi, czyta gazetę lub że autem kieruje dziecko czy pies. Najbardziej szokujący bywa czasami brak kierowcy w poruszającym się samochodzie. To wszystko to tylko złudzenia spowodowane zmianą miejsca osoby prowadzącej wóz. W Anglii kierowca zawsze siedzi po prawej stronie, a biegi zmienia lewą ręką.

Spojrzenie na jedzenie

„Loveless marriage" (małżeństwo bez miłości) - tym określeniem Kate Fox. autorka przewodnika po życiu Anglików, nazywa brytyjskie podejście do jedzenia. Dieta Wyspiarzy do najzdrowszych zapewne nie należy. Anglik zaczyna dzień od herbaty z mlekiem, kilku słodkich drożdżówek, czy tosta z dżemem, co bardziej kojarzy nam się z polskim drugim śniadaniem. W czasie, gdy większość Polaków zasiada do obiadu, Brytyjczyk robi przerwę na lunch, który zazwyczaj składa się z gotowych kanapek, albo... z typowego zestawu śniadaniowego, czyli jajek, bekonu, baranich kiełbasek, pomidorów, fasolki, ziemniaków i pieczarek. Żaden inny grzyb, zdaniem Anglika, nie nadaje się do spożycia. Po lunchu (a właściwie po śniadaniu) wraca do swoich zwykłych obowiązków. Pora obiadowa przypada na godzinę siódmą po południu, czyli właściwie porę kolacji. Na obiad je się frytki (z octem i solą), rybę (z ryb słodkowodnych za jadalną uważa się tylko pstrąga), krwisty stek lub rost beef (pieczoną wołowinę). Część Anglików wybiera restauracje, a część wkłada do mikrofalówki gotowe danie, które bez problemu znaleźć można w każdym sklepie.

Savoir vivre - sztuka bycia i obycia w Anglii

W odpowiedzi na pytanie „Co słychać?" od większości Polaków możemy usłyszeć skrócony życiorys, zazwyczaj nafaszerowany przeciwnościami losu, z jakimi w ostatnim czasie naszemu rozmówcy przyszło się zmierzyć. Za dużo pracy, za mało czasu, zbyt małe zarobki, a w dodatku ciągłe bóle w krzyżu są zmartwieniami, którymi niejeden Polak z rodakiem (w podobnej sytuacji) chętnie się podzieli. Anglik natomiast na pytanie „How are you?" zna tylko jedną prawidłową odpowiedź - „Thank you. l'm fine". I nieważne, że pracuje 16 godzin dziennie, ostatnio w kinie był dwa lata temu a kilka godzin wcześniej spowodował wypadek. Takiej odpowiedzi oczekuje także od nas, więc naszą wypowiedź warto ograniczyć do minimum. Czasem zadając pytanie o nasze samopoczucie, Anglik w ogóle nie oczekuje naszej odpowiedzi.
Na Wyspach najchętniej rozmawia się o pogodzie. Należy zapamiętać, że aura jest zawsze taka, jaką widzi ją nasz rozmówca. Jeśli ktoś zacznie konwersację słowami „Okropna dziś pogoda", nie powinno się z nim polemizować (nawet jeśli w rzeczywistości jest piękny, słoneczny dzień). Lepiej znaleźć się w pozycji towarzysza niedoli, niż wydać się Anglikowi aroganckim czy źle wychowanym. Rozmowa o pogodzie służy „zawarciu przymierza" i staje się zachętą do dalszej wymiany zdań.

W Anglii warto być zorientowanym w najświeższych plotkach. „Kto, z kim, kiedy, co i dlaczego" pozwoli nam uniknąć krępującej ciszy. Należy także zapamiętać, że Wyspiarze nie lubią pytań wprost, dotyczących danych personalnych, zawodu, a najbardziej życia osobistego. Według zasady „My home is my castle" (Mój dom jest moją twierdzą) naród ten nie lubi, gdy ktoś zbytnio ingeruje w jego prywatność. Tutejsza sztuka konwersacji jest sztuką balansu na cienkiej granicy prywatności. W Polsce zaś zdarza się, że ludzie, którzy w ogóle się nie znają potrafią rozmawiać np. na temat swoich chorób. Wystarczy wejść do poczekalni w przychodni!

ciekawostkiciekawostki
Gdy uda nam się zostać zaproszonym do czyjegoś domu, możemy czuć się zaszczyceni, o czym oczywiście należy na każdym kroku przypominać gospodarzowi. Nie dajmy wprowadzić się w błąd. gdy w angielskim salonie zobaczymy nienaganny porządek, nowe meble i najnowsze kino domowe. To tylko kolejny dowód na to, że pozory mylą. Prawdziwy zamożny Anglik zazwyczaj jest ekscentrykiem. W jego Living roomie zobaczyć możemy antyki, wokół których zazwyczaj panuje nieład i bynajmniej nie możemy poczuć się tam jak w hali wystawowej sklepu meblowego.
Mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa obrażają się także, gdy wchodzących w skład królestwa państwa nazywa się Anglią. Walia to dla jej mieszkańców Walia, Szkocja to Szkocja, a Irlandia Północna to Irlandia. Mieszkańcy Anglii także obrażają się za pomylenie Wielkiej Brytanii z Anglią.
Mimo że Anglia, Szkocja i Północna Irlandia są jednym królestwem, Anglicy, Szkoci i Irlandczycy zachowują dużą odrębność.
Nie należy piętnować angielskich stereotypów ani dowcipkować na temat mieszkańców Anglii w ich obecności. Oczywiście Wyspiarze, znów na przekór, bardzo cenią sobie żarty o innych nacjach, np. skąpych Szkotach czy strachliwych Francuzach.

System na brytyjską miarę

Niejednego Polaka do szewskiej pasji doprowadza ciągłe przeliczanie jednostek miar i wag na Wyspach. Jedna mila angielska równa się 1760 jardom, składa się z 5280 stóp. czyli 8 fur-longów, co w rezultacie daje 1609,344 metry. Poza tym spotkać się można z poza układowymi jednostkami SI, takimi jak cal (25,3995 mm) czy akr (4046,8564 metrów kwadratowych). Z jednostkami wagi nie jest lepiej. Na co dzień waży się na funty i uncje (1 funt równa się 0,453592 kg i składa się z 6 uncji), a na dodatek normalne jest, że masę ciała podaje się w kamieniach! Jeden stone to 14 funtów, czyli ok. 6,35 kilograma. Jeżeli więc ktoś waży 63,5 kilograma znaczy to, że w anglosaskim systemie jego waga wynosi dziesięć kamieni!
Na koniec dobra rada. Nigdy nie pytajcie Anglika o lewostronny ruch uliczny. W od powiedzi możecie usłyszeć, że to cały świat jeździ po zlej stronie.

IWONA KADŁUCZKA
Artykuł pochodzi z: Goniec Polski

Oceń artykuł
(głosów: 8, średnia ocena: 4,9)
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.

Jeżeli lubisz ten artykuł to pomóż nam go rozpowszechnić:

  • Umieść na NK
  • Wykop to
  • Umieść na Flakerze
  • Umieść na GG
Komentarze (0)

Artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Bądź pierwszy!

Dodaj komentarz

Przepisz kod*

Nazwa użytkownika:*

Treść komentarza:*

angry Mr. Green not happy Wink Rolling Eyes Crying or Very sad Embarassed Razz Laughing n n n n n n n n

Reklama ogólnosieciowa