Reklama ogólnosieciowa

Poradnik -> Prasa Polonijna -> Razem

Razem

2010-04-22 12:42:22

Spotkanie ośmiu tysięcy Polaków na Placu Trafalgar w Londynie miało charakter zbiorowego katharsis. Wspólne uczestnictwo w pogrzebie Marii i Lecha Kaczyńskich było dla nas okazją do manifestacji jedności i siły. Siły, która przezwycięży każdą, nawet największą katastrofę.

Cały plac i budynki wokół tonęły w niedzielę w naturalnym świetle. Rozdawane przez harcerzy i wolontariuszy biało-czerwone chorągiewki służyły za osłonę przed słońcem i pomagały podnieść wzrok na wielki telebim pod kolumną Nelsona. Piękny, wiosenny dzień i przerażająco smutna okazja. Gdy z potężnych głośników rozległo się czyste i donośne „Alleluja” wyśpiewane przez chór w Bazylice Mariackiej w Krakowie, przystawali nawet zabiegani od jednej galerii do kolejnego muzeum przypadkowi turyści, którzy mogli nie do końca rozumieć intencje i powód tego zgromadzenia. – Przyjdźcie na Trafalgar – nadawał do słuchawki Jamajczyk z mocnym akcentem. – Tu się teraz coś dzieje. Polacy opłakują ofiary tej katastrofy, swojego prezydenta, pełno ludzi, telewizja...

Reklama ogólnosieciowa

Samotność w wielkim mieście



– Po katastrofie poczułem się tutaj, w Londynie, cholernie samotny. Kolesie z flatu, chociaż Polacy, nie rozumieli co się dzieje, głupio żartowali, robili sobie jaja – opowiada Sławek Kraśko, 24-latek z lekko postawionymi włosami. – Rodzina daleko, rozmawialiśmy tylko kilkanaście minut, co nie załatwia potrzeby kontaktu w takich chwilach. Człowiek wtedy myśli: „Co ja tutaj robię? To nie jest mój dom ani moi bliscy.” Czułem się źle i obco, a dzięki temu spotkaniu na Trafalgarze znalazłem się w otoczeniu ludzi, którzy byli w takim samym stanie. Wspólnota odczuć. Trochę ulgi mimo całej żałoby i smutku.

Życie na emigracji daje się najbardziej we znaki właśnie w takich momentach. Potrzeba wspólnego przeżycia jest tu często tłumiona, a jeśli pojawia się w takim natężeniu, że trudno z nią sobie poradzić, to nie ma tylu możliwości, by ją zaspokoić tak jak w Polsce. Spotkanie ośmiu tysięcy Polaków w sercu Londynu w dzień pogrzebu pary prezydenckiej miało wymiar zaspokojenia tej duchowej potrzeby. Wszyscy pytani o to, dlaczego przyszli pod kolumnę Nelsona, odpowiadali, że chcieli wspólnie pożegnać Lecha i Marię Kaczyńskich, chociaż wielu dopowiadało, że nigdy nie sympatyzowało z obozem prezydenckim. To rzadki moment, gdy polityka została całkowicie wyparta przez patos i poczucie straty.

– Nie wiem kogo mogła ta tragedia nie dotknąć – zastanawiała się Małgosia Wielińska z Londynu. – Niedawno umarła moja mama. To naturalne, że myślę o tych rodzinach, których najbliżsi zginęli w taki sposób. Tak niespodziewanie...

Ogarnąć tragedię



Od tragicznego dnia 10/04/10 z Polakami (trzeba przyznać, że nie wszystkimi; może nawet nie z większością) dzieją się rzeczy niezwykłe. Nagła, niespodziewana śmierć prezydenta, a z nim wielu znanych i szanowanych osób była szokiem. Wstrząs jeszcze nie minął, ale z każdym dniem łagodnieje i przechodzi w próbę ogarnięcia tego, co się stało.

– Wszystko wokół pędziło jak zwykle, a ja się zatrzymałem. Jakby zwolniły wszystkie duchowe funkcje organizmu, a reszta musiała chodzić do roboty, rozmawiać z kolegami w pracy, wsiadać do pociągu, kupować w Tesco i tak dalej. Na dłuższą metę tak się nie da. Potrzebowałem jakiegoś oczyszczenia – tłumaczył swój stan Arkadiusz Krupski, który przyjechał na Trafalgar Square ze Slough.

Niektórzy w tym uniesieniu już dopatrują się powstawania na naszych oczach „Pokolenia 10/04/10”, ale chyba na to za wcześnie. Pod kolumną Nelsona nie było metafizyki, ludzie – przy całym smutku i powadze chwili – cieszyli się, że są razem, w otoczeniu Polaków, którzy poczuli, że ich los jest wspólny.

Przejmująca scena. Harcerki pilnujące porządku przy schodach prowadzących z National Gallery na plac bawią się z kilkuletnim dzieckiem. Dziewczynka podbiega do nich, wyciąga rękę z biało-czerwoną chorągiewką i cofa się tuż przed jej oddaniem. W Krakowie były prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko całuje w rękę wnuczkę Lecha Kaczyńskiego – Ewę...

Co pozostanie z tych przeżyć? Młode pokolenie, przynajmniej bardziej świadoma jego część, otwiera oczy na tragedię katyńską. To częsty temat, również na placu. – Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, co tak naprawdę zdarzyło się w Katyniu, jaka dziura w polskim życiu powstała po zamordowaniu 22 tysięcy osób z elity – mówi Sławek Kraśko. – Teraz zginęło stu ludzi i wszyscy zastanawialiśmy się, co z nami będzie. Wyobrażam sobie tę traumę wtedy...

Spontaniczny potencjał



Chęć wspólnego przeżycia tej ciężkiej chwili w życiu narodowym stało nie tylko za tymi, którzy przyszli, ale i za tymi, którzy całe spotkanie organizowali. W ekspresowym tempie, spontanicznie, bez wiedzy o tym, jakie napotkają przeszkody po drodze. Na cud zakrawa, ale też świadczy o wielkiej solidarności to, w jakim tempie znalazło się kilkadziesiąt osób chcących poświęcić prywatny czas. Równie szybko pojawili się donatorzy wpłacający po pięć tysięcy, tysiąc, sto funtów.

– To wszystko stało się tak spontanicznie – mówi Danuta Michalska z Londyńskiego Komitetu Obchodów Uroczystości Żałobnych. – Na pomysł wpadł Chris Ruszczyński, który zadzwonił do Sławka Wróbla, organizatora pamiętnego Marszu Papieskiego w Londynie. Każdy miał jakichś znajomych, dołączały się kolejne osoby i organizacje. Pojawiły się pierwsze pieniądze. Władze miasta i służby odpowiedzialne za porządek też okazały się bardzo pomocne.

Każdy odpowiadał za swoją „działkę”. Organizacja transmisji, wynajęcie telebimu i nagłośnienia zamknęły się w kwocie 7 tysięcy funtów, a cały koszt szacowany jest na około 20 tysięcy funtów. Czasu było niewiele, w dodatku trwa kampania wyborcza, ale udało się przekonać szefa brytyjskiej dyplomacji Davida Milibanda do przyjścia i wygłoszenia mowy, pojawił się zastępca burmistrza Londynu Richard Barnes, ambasador RP Barbara Tuge-Erecińska mówiła o „wyrwie w życiu publicznym”.

Energia wyzwolona w tak krótkim czasie i na taką skalę kosztowała wiele wysiłku, ale może on zaowocować czymś większym w przyszłości. – Zastanawiamy się nad stworzeniem komitetu obywatelskiego skupiającego ludzi, którzy brali udział w organizacji. Trzeba wykorzystać ten potencjał – dodaje Danuta Michalska.

Adam Skorupiński

Artykuł pochodzi z:
Oceń artykuł
(głosów: 1, średnia ocena: 5)
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.

Jeżeli lubisz ten artykuł to pomóż nam go rozpowszechnić:

  • Umieść na NK
  • Wykop to
  • Umieść na Flakerze
  • Umieść na GG
Komentarze (0)

Artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Bądź pierwszy!

Dodaj komentarz

Przepisz kod*

Nazwa użytkownika:*

Treść komentarza:*

angry Mr. Green not happy Wink Rolling Eyes Crying or Very sad Embarassed Razz Laughing n n n n n n n n

Reklama ogólnosieciowa