Reklama ogólnosieciowa

Poradnik -> archiwum -> Piosenka bez granic

Piosenka bez granic

2010-03-29 14:13:39

Polski emigrant to wdzięczna postać. Zarazem tuzinkowa, jak i nieprzewidywalna. Emigrant to nostalgia, wiara w lepsze życie, rozstania, dramaty i nowe możliwości. Nic więc dziwnego, że tułaczy żywot wielokrotnie inspirował artystów. – Przyjaciel mój wyjeżdżał, mówi do mnie: masz tu klucze... – zawodził w latach osiemdziesiątych Oddział Zamknięty. Dziś dokładnie nie wiadomo, czy ten przyjaciel wyjeżdżał w Tatry na narty czy też do obozu azylantów w Austrii, ale wiadomo, że temat wyjazdów i w ogóle emigracji wciąż jest nośny. Jak zmieniał się obraz emigranta w oczach polskich twórców?

Reklama ogólnosieciowa

Oczywiście dla potrzeb tej pobieżnej analizy nie będziemy sięgali po Mazurka Dąbrowskiego, który to maszerował z ziemi włoskiej do Polski, i gdzie napotykamy jednocześnie Czarnieckiego rzucającego się przez morze. Nie będziemy analizować strof Mickiewicza, Słowackiego czy Norwida (...do kraju tego, gdzie kruszynę chleba..., tęskno mi Panie), choć ten ostatni przykład – jako wykorzystywany przez Stana Borysa i zespół De Press – wkracza w orbitę naszych zainteresowań.

Emigrant dziwną minę ma



W czasach PRL-u piosenki związane z emigracją nie były przedmiotem zainteresowania dysponentów muzyki w państwowych radiostacjach. Owszem, czekano na to, że pewnego dnia „wrócą z wojny chłopcy jak należy”, oni sami zresztą też zapewniali, że „do domu wrócimy, w piecu napalimy, nakarmimy psa”, choć nie precyzowali, czym go nakarmią i apelowali, by podczas tych powrotów panienka otworzyła okienko na wschodnią stronę. Wyznań tych jednak nie ma co wiązać na siłę z klasyczną emigracją, szczególnie że ze wschodu nigdy nie wracali emigranci, a jeśli już ktoś, to jedynie zesłańcy. Zresztą, nie ma co za dużo się pytać, bo jak „wróci, to resztę dopowie”.

Z czasem promocja utworów związanych z migracjami wojennymi straciła na impecie, co nie znaczy, że o wątkach tych zapominano. Jednakże socjalizm stawiał nowe wyzwania i nieznane dotychczas szerzej nurty i tęsknoty rozpalały wyobraźnię miejscowych tekściarzy. Co starsi z czytelników pamiętają zapewne tęskną melorecytację „Odeszli chłopcy z naszego puebla” Tercetu Egzotycznego, gdzie owi chłopcy odchodzili w nieznane z powodu „skąpienia przez niebo kropli deszczu”. Łzy wzruszenia do dziś wyciska (co bardziej wrażliwym) song śpiewany przez Alicję Majewską: „Bo męska rzecz, być daleko, a kobieca – wiernie czekać...” i wypada się tylko przy okazji zastanowić nad współczesną feministycznie poprawną analizą powyższego tekstu.

Szczytem pieśniarskiego oportunizmu był utwór wyśpiewywany przez Czerwone Gitary: „Powiedz stary, gdzieś ty był”. Wiadomo zainteresowanym było, że Krzysztof Klenczon, filar tej formacji bujał się zarówno po Europie Zachodniej, jak i Stanach, ale z piosenki dowiadujemy się jedynie, że po powrocie do Polski „dziwną minę ma”, że „pewnie zwiedził Rzym lub Krym”, że gdzieś tam pewnie „pod rynnę wpadł”. Nie wiadomo też, po co bohater po świecie się pałętał, skoro ów świat „nie szczędził ci zmartwień ani trosk, i choć grałeś, nie dał los tych najlepszych kart”. Na koniec jest optymistyczna deklaracja amnestyjna wobec emigranta: „To nieważne, gdzieś ty był! Byłeś diabła wart! To nieważne, gdzieś ty był! Nie udał ci się start.”

W podobny ton wpisała się Karin Stanek, która zachęcała do pokonywania przestrzeni za pomocą okazji. Cała Polska swego czasu podśpiewywała: „Jedziemy autostopem, jedziemy autostopem...” i rzeczywiście – moda ta była dość powszechna. Problem napotykało się jednakże już na początku piosenki: „W ten sposób możesz bracie przejechać Europę”. Gdzie zaczynała się dla autora tego dzieła Europa i gdzie się kończyła – nie wiadomo. Wiadomo jednak, że w tamtych czasach dla większości mieszkańców PRL swoboda podróży autostopowej zawierała się między Szczecinem, a Rzeszowem.

Gastarbeiter song



Na szczęście historię emigracji opisywali podówczas również wybitni polscy poeci. Stanisław Staszewski, ojciec Kazika, poświęcił zjawisku wiele swoich utworów, które jednak dopiero dzięki płytom „Tata Kazika” (nagranym w 1993 roku) zyskały godne miejsce w świadomości Polaków. Oczywiście, choć śladów soc-twórczości u Staszewskiego szukać próżno, to odnaleźć za to można nawiązania do współczesnej sytuacji socjalnej emigrantów. Oto weekendowa impreza w Paryżu, w wynajmowanej klitce, w której niegdyś mieszkała służba i guwernantki, a dziś jest domem emigranta. Ileż punktów wspólnych! „Na imprezie nikt dnia wspomnieć się nie waży, ni pracy, praca – chamski sport.” I te polskie wyzwania: „odbijaj flaszkę, rządź, nie kiełznaj, i na orbitę wszyscy wraz, bo gdy tak człek od rana pełza, to wieczór spędzić chce wśród gwiazd...”.

Nie da się oczywiście przy okazji pominąć faktu, że za frazy Staszewskiego łapał się z powodzeniem Jacek Kaczmarski, choć jego interpretacje nie zyskały tak szerokiego uznania publiczności.

W czasach, kiedy rynki pracy były dla nas zamknięte, czyli przed 1 maja 2004 roku, o emigracji zarobkowej nie mówiło się wcale. Wtedy do pracy „na saksy” jeździli wyłącznie gastarbeiterzy, którzy na truskawkowych albo szparagowych polach Niemiec pracowali za kilka „dojczemarek” dziennie. Którzy w Holandii sortowali tulipanowe cebulki i w ogóle imali się wszelkich prac łącząc determinację z ukrywaniem się przed nalotami służb tępiących czarny rynek pracy. Z tamtych to czasów pochodzi „Gastarbeiter song” – gorzki i sarkastyczny opis tych trudów po to, by wrócić do Polski starym mercedesem albo volkswagenem.

Piosenka ta z racji wyznaczania wieloletniego archetypu emigranta wymaga skrupulatniejszej uwagi. Oto najpierw grupa Polaków pociągiem wyrusza do Niemiec, gdzie zatrudniona jest na „wielkim polu z kapustą”. Kapustę zbierają rodacy, którzy „dla pracy chęci o naukowym zapomnieli tytule”. Słyszymy, że „w zupełnej zgodzie docent z fryzjerem pełzną wzdłuż grzędy na czworakach, nie nazwie tutaj nikt nikogo zerem...”, a sami Polacy są bardziej pracowici od Turków. Nie brakuje opisów upokorzeń; bo oto „na kolację pasztet mazowiecki”, a nocleg na wygodnej pryczy. Na koniec zaś widzimy gastarbeiterów wracających do Polski używanymi samochodami i kupującymi już na miejscu „złotą deskę do sracza”.

Za funtem odkładał funt



Lata osiemdziesiąte dla rockowej muzyki w Polsce były złotym okresem. Zespoły koncertowały bez większych przeszkód w całym kraju stając się koncesjonowanym przez władze buntownikiem. Wspomniane koncerty pozwalały młodzieży się „wyszumieć”, a nawet chóralnie zaśpiewać: „Chcemy bić ZOMO”. Wątków emigracyjnych było stosunkowo niewiele, choć w niejednej pamięci zapisał się na zawsze głos Felicjana Andrzejczaka, który ze smutkiem konstatował, że ona „z autobusem Arabów zdradziła go” tylko dlatego, że mąż jej „w świecie za funtem odkładał funt na toyotę przepiękną aż strach”. I że w związku z tym wszystkim emigrował, ale emigrował „z objęć twych nad ranem”, bo go dzień, a nie mąż wyganiał.

W tamtych czasach nieco na obrzeżach piosenki radiowo-rockowej funkcjonowała też piosenka zwana niekiedy autorską, niekiedy studencką, a niekiedy harcerską. Pomieszanie terminologiczne było jeszcze wtedy dość znaczne, stąd do jednego worka wrzucamy tęskną „Rozmowę przez ocean” znaną m.in. z interpretacji Maryli Rodowicz. I choć pani Maryla raczej nie uskarżała się nigdy na problemy z paszportem (ani na brak talentu – przyznajmy sprawiedliwie), to jej nostalgiczna skarga na rozłąkę jest w istocie poruszająca: „Są dwa światy i jedno słońce, które u nas słabiej coś grzeje, Ty masz wokół morza gorące, ja nadzieję, ja nadzieję”.

Po rekwizyty użyte powyżej sięgnęło Stare Dobre Małżeństwo w „Czarnym bluesie o czwartej nad ranem”: Czemu cię nie ma na odległość ręki? Czemu mówimy do siebie listami? Gdy ci to śpiewam, u mnie pełnia lata, gdy to usłyszysz, będzie środek zimy” – skarży się na odległość oraz różnicę temperatur podmiot liryczny. Pod nieobecność tego kogoś, będącego za oceanem, narrator budzi się „o czwartej nad ranem i włosy twoje próbuję ugłaskać”, słucha bluesa i z tego wszystkiego rzeczywistość miesza mu się do tego stopnia, że „czajnik z gwizdkiem świruje na gazie, myślałby kto, że rodem z Manhattanu...”

Ustawiam kompas na wyspę Man



Rok 2004 wraz z polską ekspansją na Wyspy zainspirował polskich tekściarzy i inspiruje ich po dziś dzień. Big Cyc dokładał do pieca: „Tam gdzie dyplom był w szufladzie, leży bilet Ryanair. Wolne miejsce na zmywaku w podłym pubie Crazy Bear”. Kobranocka nagrała nową wersję „Kocham Cię jak Irlandię” („Zostałaś gdzieś w domu nad Wisłą, pamiętam to tak dokładnie. Tę bezrobocia bliskość, wciąż kocham cię jak Irlandię”). Sidney Polak wysyłał swojego bohatera na wyspę Man („łatwiej uciec, niż zostać tu i uwierzyć w mit, ja się nie piszę, kaski nie wiszę, ustawiam kompas na wyspę Man, zawsze możesz do mnie przyjechać”). Muniek z T. Love też nie pozostaje w tyle narzekając przy okazji, że „wszyscy moi kumple wyjechali stąd”. Akceptacji postawy emigranta trudno szukać we współczesnych tekstach. Jeśli się już nas wspomina, to raczej z dezaprobatą, maskowanym wstydem czy wręcz oskarżeniem o grzech zaniechania. To dość zresztą zabawne; na przykład wtedy, gdy artyści w roku 2010 zauważają, że „żyją w kraju, w którym ktoś ich robi w ch...”. Teraz to widzą dopiero?!

Wspomniany Jacek Kaczmarski napisał w latach 80. „Naszą klasę”, gdzie głosem pełnym głębokiego pesymizmu przedstawił wielką tułaczkę rozrzuconych po świecie młodych ludzi. I tych z Moskwy, jeżdżących kiedy chcą do Polski i tych w Madrycie, ale też i tych, którzy wybrać musieli – jak wspominany Przemek (Gintrowski) – emigrację wewnętrzną, choć też chcieliby na Zachód. Obraz był pełen, a utwór Kaczmarskiego da się zestawić także z czasami współczesnymi: Własne pędy, własne liście zapuszczamy każdy sobie, I korzenie oczywiście na wygnaniu, w kraju, w grobie, W dół, na boki, wzwyż, ku słońcu, na stracenie, w prawo, w lewo, Kto pamięta, że to w końcu jedno i to samo drzewo, Jedno i to samo drzewo...

Jacek Rujna

Źródło:Goniec

Oceń artykuł
(głosów: 2, średnia ocena: 4)
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.

Jeżeli lubisz ten artykuł to pomóż nam go rozpowszechnić:

  • Umieść na NK
  • Wykop to
  • Umieść na Flakerze
  • Umieść na GG
Komentarze (0)

Artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Bądź pierwszy!

Dodaj komentarz

Przepisz kod*

Nazwa użytkownika:*

Treść komentarza:*

angry Mr. Green not happy Wink Rolling Eyes Crying or Very sad Embarassed Razz Laughing n n n n n n n n

Reklama ogólnosieciowa