Reklama ogólnosieciowa

Poradnik -> Twój zawód -> Inżynier

Inżynier

2008-11-11 00:02:35

2012 rok zbliża się wielkimi krokami. Do czasu Igrzysk Olimpijskich Wielka Brytania musi zbudować setki obiektów sportowych, połączeń kolejowych, dróg i hoteli. Tymczasem inżynierów na Wyspach jest jak na lekarstwo. Nic dziwnego, że dobrze wykształceni Polacy znajdują tu pracę w zawodzie niemal od razu. Zwłaszcza, że - wbrew powszechnemu mniemaniu - dyplomu inżyniera nie trzeba nostryfikować, a formalności do dopełnienia jest niewiele.

Poznali się na studiach, na Politechnice Gdańskiej. Pierwszy wyjechał Rafał, Marcin dołączył do niego po roku. Przypadek sprawił, że dziś pracują w jednej firmie. Żaden nie żałuje decyzji o emigracji. Wszystkich, którzy zastanawiają się nad pójściem w ich ślady przekonują, jakie to proste. Działają w Stowarzyszeniu Techników Polskich, chcą pomagać młodym inżynierom, którzy dopiero przyjechali na Wyspy, tłumaczą na język polski informacje Instytutu Inżynierii Lądowej. Ich energii i entuzjazmu wystarczyłoby dla trzech.

Reklama ogólnosieciowa

Rafał nosi okulary - Już na studiach wiedziałem, że chcą pracować za granicą - mówi Rafał - wszystkie siły na ostatnim roku skoncentrowałem na przygotowaniach do wyjazdu. Skończył kierunek, który niedawno stał się prestiżowy - inżynierię kolejową, a specjaliści w jego zakresie są dziś niezwykle pożądani. W Europie, bo w Polsce sytuacja wygląda inaczej. Wszystko dlatego, że w całej Europie przestano kształcić studentów w tym kierunku. Zostało kilka uczelni w Polsce, które można policzyć na palcach jednej ręki. Mimo że Polska wciąż oferuje możliwości kształcenia w zawodzie inżyniera kolejnictwa, o pracę w zawodzie nie jest w kraju łatwo. - Kiedy próbowałem starać się o posadę w gdańskim oddziale PKP, od razu pozbawiono mnie złudzeń - opowiada Rafał - dowiedziałem się, że z okularami na nosie nie mam co marzyć o pracy na kolei. Powodem odmownej decyzji władz gdańskiego PKP był przepis wewnętrzny PKP stanowiący o tym, że aby móc pracować na torach, trzeba mieć wzrok nie gorszy niż -1.0 dioptrii oraz ścisła polityka kadrowa przestrzegana w tej instytucji Każdy nowy pracownik przechodzi najpierw półroczny trening „na torach", a dopiero potem trafia do biura. Osoby z wadą wzroku nie otrzymują pozwolenia na pracę poza biurem, więc Ratał już na starcie dowiedział się, że możliwości pracy w wyuczonym zawodzie w Polsce nie ma i mieć nie będzie. Próbował jeszcze szukać innych możliwości, np. jako projektant, ale 800-1000 zł pensji i 200 zł podwyżki w dalekiej perspektywie skutecznie go odstraszyło. - Świeżo po studiach wiedziałem, że na jakąkolwiek pozycję w zawodzie muszę pracować wiele lat - mówi - po wizycie w PKP uświadomiłem sobie, że 10 lat w innym kraju może zaprowadzić mnie dużo dalej. Pensja brytyjskiego inżyniera też podziałała jak magnes. 20-60 tysięcy funtów rocznie trudno nawet porównywać z polskimi realiami. Zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę. W Londynie najpierw łapał prace dorywcze, które pozwoliły mu przetrwać pierwszy okres. Już na początku, kiedy za 6 funtów na godzinę zamiatał hale fabryczne, doszedł do smutnego przekonania, że nawet w ten sposób w Wielkiej Brytanii zarabia więcej, niż projektanci po 20 latach pracy w polskim biurze. Cały czas wysyłał po kilka CV tygodniowo na ogłoszenia o pracy w wyuczonym zawodzie. - W moje urodziny zadzwonił agent i zaproponował mi dwa spotkania - opowiada - to był najlepszy prezent, jaki mogłem sobie wymarzyć. Na spotkanie z przyszłym pracodawcą Rafał zabrał swoje projekty ze studiów i to samo radzi wszystkim, którzy starają się o pracę w Anglii.

- Dla pracodawcy liczą się konkrety – mówi -pokazałem, co dokładnie potrafię i dostałem dwie oferty pracy. Wybrałem Londyn i już dwa lata pracuję tu w firmie konsultingowo -projektowej.

Marcin goni za przygodą
Studiował na tym samym wydziale, co Rafał, tylko na kierunku budownictwa wodnego. Miał w Polsce więcej szczęścia niż kolega. Zaraz po studiach zaczął pracować w znanym biurze projektowym. Uczestniczył w nowatorskich projektach, lubił swoją pracę i cieszył się z wyzwań, jakie przed nim stawia. Do czasu, kiedy doszedł do wniosku, że możliwości rozwoju jego kariery zawodowej są ograniczone. Zaczęła go też męczyć stabilizacja. Wtedy napisał do Rafała, który od razu powiedział: przyjeżdżaj. - Pociągała mnie chęć przygody, sprawdzenia swoich możliwości w innym środowisku, pieniądze też nie były bez znaczenia - mówi Marcin. Etap zamiatania go ominął, na pierwszy miesiąc schronienia udzielili mu przyjaciele. Jeszcze z Polski nawiązał kontakt z kilkoma agencjami pracy, umówił się na dwie rozmowy i po czterech tygodniach zaczął pracę. Na rozmowy poszedł oczywiście - za radą kolegi - z przykładowymi rysunkami konstrukcji, nad którymi pracował w Polsce. - Gorąco namawiam wszystkich Polaków, żeby przestali się obawiać szukania pracy przez agencje - mówi - najlepsi pracodawcy nie zamieszczają sami ogłoszeń w gazetach. Oczywiście mam na myśli agencje angielskie, nie polskie. Żeby rozmawiać z angielską agencją, trzeba mówić po angielsku - to oczywiste. Marcin wspomina jednak, że jego pracodawca okazał się bardzo wyrozumiały, jeśli chodzi o język i dał czas na podszlifowanie znajomości technicznych terminów i określeń. Marcin trafił na rozmowę kwalifikacyjną do biura projektowego, które okazało się być oddziałem firmy, w której pracował Rafał. Tam zaproponowano mu pracę w Londynie. Dziś pracują w tym samym oddziale, tylko w różnych działach. Marcin nie zna żadnego inżyniera z Polski, który wyjechałby i został bez pracy. - Najtrudniejsza jest decyzja o wyjeździe - mówi - potem już idzie jak po maśle. Marcin pracuje dziś nad takimi projektami, o których niejeden wysoko postawiony inżynier w Polsce mógłby tylko pomarzyć. Niestety - obowiązuje go tajemnica służbowa.

Co z dyplomem?
Na mocy dyrektywy 89/48/EWG oraz 92/S1/EWG i „Przewodnika dla użytkowników ogólnego systemu uznawania kwalifikacji zawodowych" wiadomo, że zawód inżyniera jest objęty ogólnym systemem uznawania kwalifikacji zawodowych. Oznacza to ni mniej ni więcej, że nie ma potrzeby nostryfikowania dyplomu. - Od czasu, kiedy jesteśmy w Unii Europejskiej, organizacje takie jak NARIC straciły dla nas rację bytu - wyjaśnia Rafał - warto natomiast samemu zarejestrować się w brytyjskim Instytucie Inżynierii Cywilnej (The Institution of Civil Engineers). Co daje rejestracja w tej organizacji i na jakich zasadach funkcjonuje instytut? - Brytyjskiemu pracodawcy członkostwo w ICE mówi więcej niż jakikolwiek dyplom - wyjaśnia Marcin - kwalifikacje potwierdzone przez instytut każdy może porównać do obowiązujących w Wielkiej Brytanii standardów.
- Wielu pracodawców pyta potencjalnych pracowników o członkowstwo w ICE, dlatego warto zarejestrować się jeszcze przed znalezieniem pracy - dodaje Rafał. Członków instytutu dzieli się na trzy grupy – Technician Members, Incorporated Members i Chartered Members. Oddzielna grupa członków to Student Members i Graduate Members. Żeby uzyskać status Chartered Member, o który starają się Rafał i Marcin, najlepiej nabrać doświadczenia pod okiem wyznaczonego przez pracodawcę mentora, a następnie zaprezentować swoje osiągnięcia komisji egzaminacyjnej. Potem kariera stoi już otworem. - Bez instytutu nie ma możliwości prawdziwego rozwoju - przekonują obaj Polacy. Dla osób zdobywających uprawnienia indywidualnie instytut stworzył odrębną ścieżkę rozwoju. Wszystkie informacje o ICE można znaleźć na jego stronie: www.ice.org.uk.

Inżynierowie - stowarzyszajcie się!
Rafał i Marcin działają w Stowarzyszeniu Techników Polskich w Wielkiej Brytanii. Wszystkich młodych inżynierów namawiają, żeby przychodzili na ich niedzielne spotkania. - Staramy się stworzyć grupę „młodego narybku" i wnieść trochę życia do stowarzyszenia – mówi Rafał - na początek naszym celem jest nawiązanie kontaktów z innymi młodymi polskimi inżynierami - towarzyskich i zawodowych. Dalsze cele młodego STP są ambitne. Marcin i Rafał planują stworzenie poradnika po polsku na temat życia i pracy w Wielkiej Brytanii. Chcą między innymi przetłumaczyć informacje ze stron ICE. Na stronie internetowej, którą budują znajdzie się też książka kontaktowa. - Najważniejsi są ludzie, dlatego naszym celem jest na razie ściągnięcie jak największej ilości inżynierów na nasze spotkania - wyjaśnia Rafał. Obaj zachęcają również do odwiedzania - w miarę możliwości - czwartkowych spotkań „starej gwardii". - Oprócz interesujących odczytów na tematy branżowe, można tam usłyszeć na przykład naprawdę fascynujące historie z życia lotników, którzy brali udział w bitwie o Anglię - mówi Marcin – nasze niedzielne spotkania mają mniej oficjalny, raczej towarzyski charakter.

Zapraszamy. Więcej informacji o Stowarzyszeniu Techników Polskich: można znaleźć na stronie www.stpuk.org. Niedzielne spotkania młodych inżynierów odbywaja się w POSK-u o gadzinę 15.00. Informacji udziela Rafał Marszalek:

 

Magdalena Gignal


Artykuł pochodzi z:
Goniec Polski

Oceń artykuł
(głosów: 3, średnia ocena: 4,7)
Uwaga: Właściciele serwisu nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za sposób w jaki są używane artykuły, bądź podejmowane decyzje na ich podstawie.

Jeżeli lubisz ten artykuł to pomóż nam go rozpowszechnić:

  • Umieść na NK
  • Wykop to
  • Umieść na Flakerze
  • Umieść na GG
Komentarze (0)

Artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Bądź pierwszy!

Dodaj komentarz

Przepisz kod*

Nazwa użytkownika:*

Treść komentarza:*

angry Mr. Green not happy Wink Rolling Eyes Crying or Very sad Embarassed Razz Laughing n n n n n n n n

Reklama ogólnosieciowa